poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 17

Noc minęła mi bardzo szybko, rano się obudziłyśmy do łazienki pierwsza poszła Danielle, umyła się a ja w tym czasie zrobiłam nam śniadanie. Usmażyłam naleśniki i czekałam aż przyjaciółka zejdzie na dół. W końcu zeszła i zjadłyśmy, pożegnałyśmy się i poszła. Oczywiście podziękowała za wszystko. Kiedy wyszła ode mnie z domu poszłam do pokoju, wzięłam kąpiel, później się ubrałam,pomalowałam i wyszłam do pracy. W studia byłam na dwunastą, windą wjechałam na góre i weszłam do swojego pokoju. Jerry już czekał.
- Cześć Demi.- przywitał się ze mną wstając z kanapy, przytuliliśmy się.
- Cześć. Po co miałam przyjechać skoro nie mam co nagrywać i w sumie czekam aż zaczniemy Xfactora.- zapytałam siadając obok niego. Spojrzałam na swojego menadżera i czekałam na to co powie.
- No tak, w zasadzie to tak. Chciałem tylko uzgodnić szczegóły września. Zaczynasz dziesiątego września nagrywać odcinki. No wiesz, przesłuchania ludzi. Tego dnia musisz być w San Jose, ale tym ja się zajme. Praktycznie za kazdym razem będę przy tobie.- poinformował mnie o planie. Pasował mi.
-Dobra. - zgodziłam się. Fajnie jest mieć przy sobie kogoś znajomego.
-W zasadzie to do tego czasu masz wolne, odpocznij sobie, opal się, wyjedź gdzieś. Nie wiem, wymyśl coś.- poprosił. A ja się zdziwiłam.
- Wolne? Mam dwa tygodnie wolnego?- byłam w szoku. Dawno nie miałam wakacji, no poza ośrodkiem.
- No tak. Kiedyś musisz odpoczywać, poza tym nie mam dla ciebie planów. Koncerty żadne się nie zapowiadają, gale też nie, płyty nie nagrywamy, serialu nie masz. Czyli masz wolne.- podsumował.
- Super!- ucieszyłam się. - Ty też masz wolne, tak?- upewniłam się.
- No w zasadzie to nie, bo miałem pozałatwiać dużo rzeczy.- odpowiedział mi.
- Mowy nie ma, te rzeczy mogą poczekać. Nie będe odpoczywać wiedząc że ty pracujesz bo musisz coś za mnie zrobić.- powiedziałam stanowczo i wpadłam na genialny pomysł.- Co u twojej żony?- zapytałam na wstępie.
- Dobrze, ma od jutra półtorej tygodnia wolnego.- odpowiedział.
- Super.- zadowoliła mnie ta odpowiedź, bo nie musiałam się męczyć zeby miała to wolne.
- Co kombinujesz?- zapytał podejrzliwie.
- Wpadnij do mnie z żoną o szesnastej to się dowiesz.- powiedziałam uśmiechnięta i wstałam.
- Demi mów mi teraz o co chodzi.- poprosił poddenerwowany.
- No dowiesz się później. Przyjedziesz z żoną albo cie zwolnie, daje ci wybór.- zagroziłam. Wiedziałam co wybierze.
- Będziemy.- odparł po chwili.
- Super, w takim razie do zobaczenia później.- pożegnaliśmy się i wyszłam.

Zjechałam windą w dół, weszłam do kawiarni po kawe na wynos i poszłam do samochodu. Kiedy już w nim byłam wyciągnęłam telefon, wzięłam łyka kawy i wybrałam numer Nathaniela. Kim jest Nathaniel? To chłopak który jest rok starszy ode mnie i mieszka w Miami.
- Tak słucham?- odebrał wesoło.
- Cześć Nath.- przywitałam się z chłopakiem.
- Demi, cześć. Dzwonisz w konkretnej sprawie?- zapytał ciekawy.
- Tak. Chciałam poprosić żebyś przygotował mój domek na jutro wieczór. Przyślę do ciebie Jerrego z żoną.- poinformowąłam go.- Jeszcze nic o tym nie wiedzą, ale nie szkodzi. Będą w Miami około tygodnia od jutra, więc jakbyś mógł pomóż im w razie problemów.- poprosiłam.
- Pewnie, nie ma sprawy. Wszystko załatwie.- odparł.
- Dziękuje.- podziękowałam i się rozłączyliśmy.
Wypiłam swoją kawe i dopiero wtedy ruszyłam w kierunku domu. Po drodze zahaczyłam o sklep w którym kupiłam sok, lody i czekolade. Kiedy byłam w domu wszystko włożyłam do lodówki. W salonie przygotowałam trzy szklanki i miseczkę na którą wyłożyłam czekoladę. Później poszłam na górę i zaczęłam szukać szkatułki z kluczami. Znalazłam ją na dnie szuflady ze skarpetkami i wyciągnęłam z niej kluczyk z fioletowym bryloczkiem- kluczyk do domku na plaży w Miami. Miałam godzine do przyjścia mojego menadżera więc włączyłam sobie telewizje. Akurat leciał odcinek Criminal Minds, więc zostawiłam i zaczęła oglądać. Szybko minął mi ten czas z serialem i akurat gdy skończył się odcinek usłyszałam dzwonek do bramy. Otworzyłam i wjechał samochód Jerrego. Wysiadł z niego razem z żoną i podeszli do drzwi, od razu im otworzyłam.
- Cześć Jerry, Jane. Wchodźcie.- zaprosiłam ich i weszli do salonu.
- Po co mieliśmy przyjechać?- zapytała kobieta kiedy nalałam im już soku i się rozsiedli.
- No więc. Pomyślałam sobie, że skoro mam wolne to Jerry też będzie miał wolne.- tu Jane spojrzała zaskoczona na męża, widocznie jeszcze jej nie wspomniał,ale mówiłam dalej.- Ze swoich źrodeł wiem że masz od jutra wolne- tu spojrzałam na kobiete a ta kiwnęła głową że to prawda.-No więc biorąc pod uwagę fakt że oboje macie wolne w tym samym czasie a ja mam wlony domek w Miami to postanowiłam że wyślę was tam na około tygodniowe wakacje.- powiedziałam im o swoim planie i jedynie obserwowałam jak ich oczy robią się wielkie, a na twarzach pojawia się szok. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Zwariowałaś. Nie możemy przyjąć takiego prezentu.- zaprotestował Jerry. Spojrzałam na jego żonę, też było jej głupio się zgadzać na moją propozycję, ale widziałam że z drugiej strony bardzo by chciała tam pojechać.
- Możecie i to zrobicie. Nie każ mi grozić utratą pracy znowu,prosze.- poprosiłam.
- Dobrze. Dziękujemy bardzo Demi że o nas pomyślałaś.- podziękowali oboje mocno mnie przytulając.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Uwielbiam sprawiać ludziom przyjemność.- uśmiechnęłam się i wstałam po kluczyk który leżał na komodzie.
- A więc tak. Nathaniel już wie że przyjedziecie na około tydzień, w razie problemów lub pytań idźcie do niego. Dom będzie przygotowany, lodówka pełna, samochód w garażu. Macie klucz od drzwi- w tym momencie dałam im go i mówiłam dalej.- Macie tam być jutro pod wieczór więc koło południa musicie wylecieć. Nie rezerwowałam wam lotu ale jeśli polecicie liniami Dlight i powiecie że jesteście ode mnie to na pewno będzie miejsce w samolocie, jeśli nie to dzwońcie do mnie i ja to załatwie.- skończyłam mówić a oni tylko kiwali głową że tak zrobią.- No to chyba wszystko.- odparłam po chwili.
- Demi naprawdę bardzo ci dziękujemy.- odezwała Jane.
- Nie ma sprawy. Pakujcie się i koniec gadania.- szczerze mówiąc miałam nadzieję że sobie już pójdą, bo musiałam ustalić swoje wakacje i chciałam to załatwić jeszcze tego dnia.
- Jasne. Powinniśmy już iść.- zadecydował Jerry. Żona się z nim zgodziła, wstali, pożegnali się i wyszli.
Kiedy zamknęłam za nimi drzwi poszłam do swojego pokoju, wzięłam komórkę w rękę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam myśleć z kim mogłabym pojechać na wakacje. Danielle i Kavin wciąż przygotowują ślub. Joe.. No cóż z Joe nie pojade z oczywistych powodów, Selena też odpada bo w sumie to nie rozmawiamy. Został mi Nick. Nie mam pewności czy przyjaciel będzie chciał ze mną pojechać, ani czy będzie miał w ogóle wolne dwa tygodnie. Postanowiłam spróbować zapytać i wybrałam jego numer. Odebrał po kilku sekundach.
- Cześć Demi, co jest?- przywitał się i zapytał na wstępie.
- Hejka. Jesteś zajęty?- od razu przeszłam do konkretów.
- Właśnie skończyłem prace w studiu z Joe. O co chodzi?- zainteresował się.
- No bo. Chciałam zapytać co robisz przez najbliższe dwa tygodnie.- nie wiedziałam jak mam go zapytać czy chce się ze mną gdzieś wybrać. No i została jeszcze sprawa paparazzi, nie wiem jak byśmy im to wytłumaczyli.
- Szczerze mówiąc to miałem dzisiaj do ciebie dzwonić i powiedzieć że jutro wyjeżdżam z Joe w dwutygodniową trasę koncertową.- odpowiedział, a mój humor automatycznie się zepsuł. Mój plan pojechania na wakacje legł w gruzach wraz ze słowami przyjaciela.
- A, no to miłej zabawy.- życzyłam zawiedziona, musiał to wyczuć bo już po chwili się odezwał.
- Czemu pytałaś? Stało się coś?- wypytywał. Chyba wciąż był w studiu, bo po jego stronie panowała idealna cisza.
- No w sumie to chciałam zapytać czy chcesz się ze mną wybrać na wakacje, bo mam dwa tygodnie wolnego.- odparłam i po chwili dodałam.- No ale skoro macie trasę to oczywiste że nie pojedziesz gdzieś ze mną. Nie szkodzi, posiedze sobie w domu.- cisza chwilę trwała, ale w końcu odpowiedział.
- Daj mi chwilę i oddzwonię do ciebie.- poprosił i się rozłączył.
Ciekawe co takiego znowu wymyślił, no ale muszę poczekać aż oddzwoni. Minęło kilka minut, może z dziesięć i poczułam jak wibruje mój telefon, więc odebrałam.
- No?
- Mam propozycje, Joe się zgodził, z resztą nie będzie problemu.- poinformował mnie, ale wciąż nie powiedział o co chodzi.
- Jaką propozycje?- byłam ciekawa co takiego wymyślił i na co miał się zgadzać Joe.
- Mooże.- zaczął przeciągająć literki.- Może chcesz pojechać z nami w trase?- drugą część zdania wypowiedział tak szybko że na początku go nie zrozumiałam, ale po chwili dotarł do mnie sens słów przyjaciela. Zdziwił mnie tą propozycją.
- Że niby ja? Z wami w trasę? Co miałabym tam robić?- zapytałam. Naprawdę mnie to interesowało.
- Nic byś nie musiała robić. Co prawda nie jest to jakiś super odpoczynek bo byśmy jeździli trochę tourbusem, ale w czasie naszych koncertów mogłabyś chodzić na plaże, a kilka nocy i dni które spędzimy w hotelu gdzieś gdzie nie ma plaży też mogłabyś przyjemnie spędzić.- zasugerował. Pomyślałam nad tym co właśnie powiedział Nick i zastanowiło mnie tylko jedno.
- Gdzie będzie dawać koncerty?- zapytałam i usłyszałam jak przyjaciel odkłada telefon, przerzuca jakieś kartki i z powrotem bierze komórkę do ręki,
- San Jose pojutrze czyli w czwartek, San Francisco w piątek wieczorem, później jedziemy do San Diego tam mamy koncert w sobote wieczorem. W niedziele rano lecimy do Miami , koncert gramy w poniedziałek koło południa a pozniej wolne popoludnie i wieczór. We wtorek rano wylatujemy do Nowego Yorku, koncert tam mamy w czwartek. Po NY jedziemy do Bostonu gdzie gramy w sobotę koło południa i później mamy wolne. Tak wygląda najbliższy tydzień, następnego nie znamy dokładnie.- opowiedział cały grafik na najbliższy tydzień a ja zmęczyłam się od samego słuchania. Z drugiej strony mogłabym spędzić czas z Nickiem. No i Joe... Zwiedziłabym kilka miast, odpoczęła na postojach, no i w sumie dawno nie czułam jak to jest być w trasie.
- Co z pieniędzmi? Nie moge latać i jeździć na wasz koszt.- zauważyłam.
- Możesz, przecież zawsze mamy więcej miejsca w tourbusie, samolot jest nasz prywatny, a o hotel się nie martw. Dostaniesz piękny pokój.- Nick próbował mnie uspokoić, ale to nic nie dało.
- Dobrze wiesz że nie lubię jeźdzć na czyjść koszt.
- Wiem. Ale albo jedziesz na takich warunkach, albo siedź w domu i nudź się przez najbliższe dwa tygodnie w domu.- zagroził mi, prawie poważnym tonem. Oczami wyobraźni widziałam jak przerwaca swoimi czekoladowymi oczami. Postanowiłam że się zgodzę, nie miałam nic lepszego do roboty.
- Dobra, zgadzam się.- poinformowałam przyjaciela.
- Tak! Wiedziałem.- ucieszył się. Słyszałam ta radość w jego głosie i w ogóle w reakcji na moje słowa.
- O której mam być jutro gotowa i gdzie?- zapytałam po chwili.
- Przyjedziemy po ciebie do domu o szesnastej.- odpowiedział, a ja się zastanowiłam nad tym czy zdążę jeszcze pójść przed wyjazdem do fryzjera.
- Dobra, będę. Muszę kończyć Nicky, bo nie jestem spakowana.- taka była prawda, musiałam się spakować no i postanowiłam że zadzwonię jeszcze do salonu a z tym muszę się śpieszyć bo zamyka o osiemnastej. No i muszę zauważyć że mamy siedemnastą czterdzieści pięć.
- Pewnie. Spakuj to co najbardziej potrzebujesz.- poprosił i po chwili dodał.- Weź strój który ci kupiłem miesiąc temu.- zaczęłam się śmiać z jego pomysłu.
- Czemu myślisz że chciałabym go założyć publicznie i to jeszcze przy Joe?- zapytałam ciekawa.
- Bo wiem że bardzo ci się podoba, poza tym dobrze w nim wyglądasz.- odpowiedział.- Chociaż muszę przyznać że ten czarny co miałaś na basenie też jest niczego sobie.- dodał, a mnie zapiekły policzki. Zarumieniłam się oczywiście.
- Dobra, kończe to.- postanowiłam. - Do jutra Nicky i pozdrów Joe.- poprosiłam.
- Pewnie, zaraz to zrobię. Do jutra Demi.- rozłączyliśmy się. Wybrałam numer mojego fryzjera i zadzwoniłam mając nadzięję że zdąże jeszcze jutro do niego przyjść. Odebrał po kilku sygnałach.
- Salon Rafael, słucham.
- Cześć Raf, tu Demi.- przedstawiłam się, bo jak widać nie spojrzał na wyświetlacz. Czyli był zajęty.
- O, Demi. Cześć, dawno cie nie słyszałem.- od razu zrobił się milszy kiedy dowiedział się że to ja.
- Tak wiem, ale dzwonie właśnie w konkretnej sprawie.- powiedziałam pogodnie.
- Słucham moją ulubioną klientkę co takiego byś chciała zrobić.- czekał na moją propozycje.
- Blond.- odparłam krótko.
- Blond.- powtórzył.- To jest dobry pomysł, myślę że zrobimy go bez problemu.- dodał po chwili i zapytał kiedy bym chciała wpaść.
- Jutro?- zaproponowałam niepewnie.- Zależy mi na tym żeby robić to jutro do czternastej bo wyjeżdzam.
- Juutroo.- znowu powtórzył lekko przeciągając literki.
- Da się?- zapytałam z nadzieją.
- Jutro nie.- już straciłam nadzieję na to że zmienie kolor włosów na wyjazd, ale wtedy znowu się odezwał.- Jutro nie da rady, ale możesz wpaść jeszcze dzisiaj. Specjalnie posiedze dłużej w pracy.- zaoferował się.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to?- z tego co wiem to dla nikogo jeszcze nie został dłużej w pracy.
- Jasne, dla ciebie wszystko.- odparł wesoło.
- Napewno będę, tylko o której?
- Bądz za godzinkę.- poprosił.
- Załatwione. Do zobaczenia o dziewiętnastej.- potwierdziałam i się rozłączyłam. Ubrałam dłuższe spodnie, kurtkę i poszłam do kuchni po jabłko. Zjadłam je, napiłam się soku i wyszłam z domu. Do salonu Rafaela dojechałam pięć minut przed czasem. Weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę i przywitałam chłopaka. Przytuliliśmy się i kazał mi usiąść na krzesło.

- A więc blond, jesteś pewna?- upewnił się, przyglądają mojemu odbiciu w lustrze. Wygladał jakby oceniał czy nie zrobi mi krzywdy tym posunięciem.
- Jestem pewna, o ile stwierdzisz że tak będzie dobrze.- zauważyłam.
- Będzie.- zapewnił mnie.
- W takim razie robimy blond.- zadecydowałam uśmiechnięta.
Poszedł rozmieszać farbę, nałożył mi na włosy rozjaśniacz czy jak to się tam nazywa. Nie bardzo się znam na farbach. Siedziałam tak i rozmawiałam z fryzjerem chyba z trzy godziny aż w końcu zaczął suszyć moje nowe włosy. Wyprostował je dodatkowo, zrobił mi prostą grzywkę, podciął końcówki i pokazał swoje dzieło w całej okazałości.
- Demi, wyglądasz zajebiście w tym kolorze.- podsumował szeroko się uśmiechając. Oceniłam swój wygląd, to jak się czuje jako blondynka i doszłam do wniosku że jest idealnie.
- Tak, jest super.- odwzajemniłam uśmiech i dotknęłam włosów. Były mięciutkie.- Ciekawe jak spodoba się innym- pomyślałam na głos.
- Napewno bardzo.- stwierdził. Zapłaciłam Rafaelowi, jeszcze raz podziękowałam i się pożegnaliśmy. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu, w którym byłam przed północą. Zmęczona nastawiłam sobie budzik na dziewiątą rano, wzięłam szybki prysznic oczywiście nie mocząć włosów i położyłam się spać.


I jak? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz