niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 20

Myślałam tak sobie o tym, aż w końcu dojechałam na miejsce.
Musiałam jakoś obudzić braci Jonas, ale nie miałam pomysłu jak. Szturchnęłam lekko Nicka, ale to nic nie dało. Powtórzyłam ale tym razem mocniej i lekko mruknął żebym dała mu spokój.
- Nicky wstawaj, jesteśmy już pod hotelem i musimy zabrać nasze bagaże.- miałam nadzieję że to go trochę rozbudzi i faktycznie się udało. Przeciągnął się mocno przy okazji uderzając mnie w głowe. Po tym incydencie od razu oprzytomniał.
- Boże Demi przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony że zrobił mi krzywdę. Trochę bolało, ale nie zrozbił mi większej krzywdy.
- Żyje, nie umre. Prawie nie boli.- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Napewno?- upewniał się kilka razy, aż obudził tym Joe.
- Co tu się dzieje?- zapytał chłopak otwierając oczy, usiadł wygodniej i spojrzał na nas.
- Nic, Nick panikuje bo mnie lekko uderzył w głowe.- odpowiedziałam patrząc na jego odbicie w lusterku.
- To nie było lekkie!- zaprotestował oburzony Nick.
- Nie ważne, nie boli mnie. Skończmy ten temat i idzmy wreszcie do tych pokoi. Musimy zabrać walizki i mamy samolot później.- nie miałam ochoty już dłużej rozmawiać na temat tego czy uderzył mnie mocno czy lekko. Przecież były ważniejsze rzeczy do zrobienie.
- Dobra niech ci będzie.- Nick się poddał, a ja uśmiechnęłam.
Wyszliśmy z samochodu, weszliśmy do hotelu i windą dotarliśmy na czwarte piętro. Weszłam do swojego pokoju, spakowałam te ubrania i kosmetyki które musiałam wypakować od wczoraj i wyszłam ostatni raz na balkon. Zrobiłam komórką zdjęcie widoku i wróciłam do środka. Zabrałam swój bagaż, zamknęłam pokój i poszłam do chłopaków. Była pewna że będą mieli problemy z pakowaniem. Zawsze mieli i to ja zawsze musiałam im pomagać, a kiedy mnie nie było opóźniali lot o dwie godziny. Weszłam przez drzwi które były otwartę i zastałam widok którego się nie spodziewałam. Siedzieli spakowani i oglądali telewizję.
- Wy przepraszam w ogóle się wypakowaliście przez tw dwa dni?- zapytałam zdziwiona, a oni spojrzeli na mnie i wybuchneli śmiechem.
- Pewnie że tak i spakowaliśmy przed chwilą. Dlaczego cie to dziwi?- odezwał się wciąż rozbawiony Nick.
- Bo wy nigdy się nie pakujecie na czas, zawsze macie problemy.- wciąż byłam w lekim szoku.
- Nauczyliśmy się kilku rzeczy przez ten czas jak z nami nie jeździłaś w trasy.- odpowiedział Joe.
- No dobra. Przyznaje jestem w szoku, nigdy nie sądziłam że nauczycie się akurat tej sztuki.- wyznałam i usiadłam na fotelu. - Ile mamy do wylotu?- zapytałam po chwili ciszy.
- Wylatujemy o osiemnastej.- odezwał się do mnie młodszy Jonas, a ja spojrzałam na zegarek. Szestasta trzydzieści.
- No to proponuje zanieść rzeczy do samochodu i wrócić oddać karty od pokoi.
Żaden z nich nie prostestował, więc wsałam a oni za moim przykładem zrobili to samo. Udało nami się na dwa razy wszystko zabrać, zamkneliśmy auto i poszliśmy do recepcji hotelowej.
- Dzień dobry, chcieliśmy oddać karty od pokoji.- Nick przedstawił się powiedział co chcemy i już po chwili byliśmy wolni. Mieliśmy niecałe pięćdziesiąt minut do samolotu, więc ruszyliśmyodrazu na lotnisko. Kiedy byliśmy na pokładzie zrobiłam się trochę śpiąca, więc podeszłam do ekspresu z kawą i zrobiłam sobie jedną. Byłam naiwna myśląc że tym razem ten napój mnie rozbudzi. Wcale się tak nie stało, zachciało mi się tylko jeszcze bardziej spać. Pijąc siedziałam w swoim fotelu, na tym samym miejscu co dzień wcześniej. Czułam tylko jak starujemy a później pamiętam ciemnosć. Następna rzecz jakiej „doświadczyłam” to szturchanie w ramie.
- Demi- usłyszałam głos przedzierający się przez moją podświadomość.- Demi wstawaj.- rozpoznałam głos, to był Joe. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego nade mną.
- Co jest- spytałam cicho jeszcze ledwo przytomna.
- Mówiłaś przez sen.- powiedział siadając obok mnie. Odwróciłam się całym ciałem w jego strone.
- Co mówiłam? Nic nie pamiętam.- była ciekawa, bo nie przypominam sobie żeby cokolwiek mi się śniło.
- Co o tym że kochasz kogoś, że ma cie nie zostawiać. A później że Hawaje są bardzo ładne.- opowiedział, a ja wciąż nie mogłam sobie przypomniec tego snu.
- Dziwne, wciąż nic nie pamiętam.- powiedziałam na głos, a chłopak się lekko uśmiechnął.
- To się częśto zdarza, nie marw się. Pewnie w najmniej oczekiwanym momencie cie oświeci.- stwierdził i się zamyślił.
- Co jest Joe?- zapytałam, bo było widać że coś go męczy.
- Nic takiego.- skłamał, najwyraźniej nie chciał o tym mówić. Tylko źe ja nie zamierzałam odpuścić, chciałam mu pomóc.
- No powiedz, przecież wiesz że chętnie wysłucham.- zachęciłam, a ten spojrzał mi w oczy.
- No dobra.- poddał się.- Chodzi mi o nas.- zaskoczył mnie tym wyznaniem. Widział moje spojrzenie dlatego od razu zaczął tłumaczyć.- Chodzi mi o to, że chciałbym żeby było między nami dobrze. Cały czas się zastanawiam nad tym czy damy radę odbudować naszą przyjaźń i czy zaufasz mi jeszcze kiedyś tak jak ufałaś przed tym wszystkim co się stało.- wyznał nieśmiało, to chyba dobre słowo.
- Też nad tym trochę myślałam. Nasza przyjaźń była dla mnie czymś bardzo ważnym i nie chce tego zaprzepaścić tylko dlatego że nam nie wyszło w związku.- taka była prawda, sami wiecie że przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna.
- Naprawdę?- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, uśmiechnęłam się do niego.
- Pewnie że tak.
- W takim razie, przyjaciele?- chyba cieszył go ten obrót spraw.
- Przyjaciele.- zgodziłam się, a on mnie przytulił.
- Super, ciesze się że między nami jest dobrze.- odparł kiedy się puściliśmy.
- No ja też.
Po rozmowie spojrzałam w okno i znowu przysnęłam.


Perspektywa Nicka.


Pojechaliśmy z Demi na lotnisko, a tam czekał na nas ojciec. Nie mówił nic o tym że przyjedzie, dlatego się zdziwiłem jego widokiem. Demi się przywitała jak zawsze miło, ale on pokazał ani troche klasy jak zawsze przy naszej przyjaciółce i odpowiedział jej chłodno używając pełnego imienia dziewczyny. Chciałem coś powiedzieć ale Joe zareagował pierwszy, jeszcze chwila i zaczeliby się kłócić dlatego przerwałem to i zapytałem ojca po co przyjechał.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- wkurzył mnie tym niesamowicie. „przyjaciółeczka”? Co on sobie kurwa myśli.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- odpowiedziałem mu wściekły.
- Niech sobie odpoczywa, ale zagrać jeden koncert.- jego ton był tak stanowczy że postanowiłem odpuścić, ale to nie zmienia faktu że wciąż byłem na niego niesamowicie wkurzony.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, na co ojciec powiedział że mamy wolne w drugim tygodniu trasy. Zdziwiłem się, bo zawsze wszystko planował miesiąc przed,no ale były też plusy prawda? Mogłem spędzić z Demi tydzień na wakacjach. Co też zaproponowałem jej i bratu kiedy ojciec sobie poszedł nawet nie fatygując się pożegnać ze swoimi synami. Później poszliśmy do samolotu i chwilę później lecieliśmy do innego miasta. Demi zasnęła, tak samo jak Joe, a ja próbowałem czytać książke. Niestety nie dawałem rady bo spojrzałem na przyjaciółkę i zacząłem myśleć o tym dlaczego mój ojciec i Demi tak bardzo się nie lubią. Tata nigdy nie lubił Demi, ale tolerował, a później Joe się w niej zakochał. To sprawiło że atmosfera między nimi stała się tak napięta że nie mogli przebywać w tym samym pokoju i to głównie dlatego że ojciec co chwile rzucał jakieś złośliwe teskty w srtonę dziewczyny. A Demi, jak to Demi zawsze była dla niego miła, pokazywała że nie dotyka to jej i nie reagowała na komentarze. Mój brat się nie przejmował stosunkiem taty do niej, bo uważał że miłość jest ważniejsza i często stawał w obronie swojej ukochanej co wywoływało jeszcze większe napięcie. Kiedy para zerwała ojciec był szczęsliwy i powiedział że bardzo dobrze ze tak się stało. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie lubił mojej przyjaciółki, ale od zawsze z braćmi staliśmy po jej stronie bo była dla nas jak siostra. Oczywiście przez to i nasze kontakty z mężczyzną stały bardzo złe. Każdy kto miał kontakt z dziewczyną był dla niego wrogiem. Uprzedził się do niej nie wiadomo dlaczego, co wszystkich niesamowicie denerwowało i mieliśmy dosyć sytuacji jaka panowała. Demi przestała przychodzić do naszego rodzinnego domu, nie odwiedzała nas. Dlatego z Joe postanowiliśmy że się wyprowadzimy razem gdzieś indziej, no i tak też zrobiliśmy. Wyprowadziłem się z bratem tam gdzie teraz mieszkamy i wszystko się unormowało. Do momentu trasy i ich zerwania. Później Demi przestała znowu nas odwiedzać, nawet po tym jak wyszła z ośrodka. Z zamyślenia wyrwał mnie głos pilota, że niedługo lądujemy, wyjrzałem przez okno i faktycznie byliśmy już nad miastem. Widok był niesamowity, dlatego też obudziłem Demi. Później wysiedliśmy z samolotu i wsiedliśmy do samochodu. Mój brat z przyjaciółką o czymś rozmawiał a ja się zamyśliłem. Myślałem o tym że pogadam później z Joe o tym dlaczego ojciec nie lub Demi. Ktoś w końcu musi to wyjaśnić po tych wszystkich latach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny. Zapytała co się stało, a ja skłamałem że zapomniałem jak dojechać do hotelu, wtedy Joe mi podpowiedział. Dojechaliśmy do hotelu, wzieliśmy karty do pokoi, poźniej zeszliśmy na kolacje i wróciliśmy do siebie. Postanowiłem że pogadam z Joe teraz. Usiadłem na wsalonie obok brata na kanapie i na niego spojrzałem. Odwrócił głowe w moją stronę kiedy zorientował się że się na niego gapie.
- Co jest Nick?- zapytał chyba zdziwiony moim zachowaniem.
- Chciałem z tobą porozmawiać.- zacząłem, czym jeszcze bardziej go zdziwiłem.
- O czym?- zainteresował się, lekko uśmiechnięty.
- Wiesz dlaczgo ojciec tak bardzo nie lubi Demi?- uśmiech zszedł z twarzy brata, a on sam zamilkł.- Powiesz mi?- jego milczenie utwierdziło mnie w przekonaniu że zna prawdę.
- Skąd pomysł że ja coś wiem?- próbował mnie zbyć, ale nie udało mu się to.
- Nie wiedziałem, ale po tym zamilkłeś domyśliłem się że musisz coś wiedzieć. Znam cie nie od dzisiaj.- wytłumaczyłem i czekałem na odpowiedz.
- Zapytałem kiedy ojca o to.- zaczął.- To było już w trakcie mojego związku z Demi, miałem dosyć tego jak ją traktuje i postanowiłem się dowiedzieć dlaczego w ogóle to robi. Przyjechałem do naszego starego domu i poszedłem do jego gabinetu. Nie był specjalnie zajęty więc zacząłem temat. Na początku nie chciał nic mówić, ale w końcu go namówiłem mówiąc że należy mi się to. No i powiedział. Spotkał kiedyś bilogicznego ojca Demi, to człowiek uzależniony od alkoholu. Dobrze wiesz że ojciec gardzi takimi ludźmi i od razu skreślił Demi bo doszedł do wniosku że pójdzie w ślady ojca. Właściwie dużo się nie pomylił, bo zaczęła brać narkotyki i piła dużo alkoholu. Ojciec mówił że widzi problemy Demi z używkami, nie chciał żebyśmy obracali się w takim towarzystwie. Sam zauważyłem ze coś jest nie tak z jej uwielbieniem do alkoholu, ale nie przejąłem się tym. Później zobaczyłem rany na nadgarstkach, czasem się przy mnie upijała, widziałem dwa razy jak brała. Postanowiłem z nią porozmawiać, pokłóciliśmy się wtedy co doprowadziło do tego że znowu się upiła. Postanowiłem nie poruszać więcej tego tematu, nie dotrzymałem swojego postanowienia kiedy zauważyłem narkotyki w jej kosmetyczce. Zabrałem jej je i wyrzuciłem do śmieci, nakrzyczała na mnie i przestała się odzywać. Miałem dosyć naszego milczenia, więc poszedłem do niej i chciałem porozmawiać. Znowu się pokłóciliśmy i zerwaliśmy. Później powiedzieli że mamy jechać razem w trase, domyśliłem się że to ją załamie bo naprawdę mnie kochała. Ja ją też ale wiedziałem że słabiej wszystko znosi. No i resztę znasz.- skończył mówić a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Milczałem przez kilka minut nie wierząc w to że tylko jak byłem taki ślepy i nie zauważyłem jej problemów.
- Nie mogę uwierzyć że jestem takim beznadziejnym przyjacielem! Tylko ja nie widziałem jej problemów, jak mogłem być taki ślepy.- byłem wkurzony na siebie, na ojca, na Joe, nawet na Demi. Żadne z nich mi nie powiedziało, żadne. Nawet mój braciszek!
- Nick uspokój się.- poprosił ale rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Jak kurwa mam być spokojny, skoro żadne z was mi nic nie powiedziało!- podniosłem na na niego głos.
- Masz racje, popełniłem błąd nie mówiąc ci bo mogliśmy pomóc jej szybciej. Ale nie możesz być na siebie zły o to że nic nie zauważyłeś. Muszę przyznać że Demi naprawdę niesamowicie grała, sam zresztą wiesz że jest dobrą aktorką.- odpowiedział. Miał rację, jest niesamowita.
- Jasne.- powiedziałem krótko i wstałem wciąż zły.- Niech ojciec nie oczekuje że będę milutki dla niego po tym wszystkim.- dodałem i poszedłem do swojej sypialni.
- Dobranoc.- usłyszałem głos brata przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedziałem mu i położyłem się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudził mnie Joe, mówiąc że mam wstawać i się ubierać. Tak też zrobiłem, bez słowa wstałem z łóżka, poszedłem się umyć, ubrałem w czyste rzeczy i wyszliśmy do samochodu. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie zadzwoniła do mnie Demi i zapytała gdzie jesteśmy. Odpowiedziałem jej i powiedziała że za chwile będzie. Nie odzywałem się do brata,dlatego siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał chwilę przed przyjściem przyjaciółki.
-Weź przestań się na mnie obrażać, albo chociaż udawaj że nic się nie stało bo Demi na pewno to zauważy i będziesz musiał jej się tłumaczyć. A domyślam się, że tego nie chcesz.
Miał rację, dlatego zmieniłem wyraz twarzy na pogodniejszy i akurat przyjaciółka wsiadła do samochodu.
- Cześć chłopaki.- przywitała się. Odpowiedział jej Joe, dając mi trochę czasu na zebranie się w sobie i przygotowanie na udawanie. Rozmawiali trochę, a ja milcząc ruszyłem w stronę hali koncertowej. Na miejscu poszlismy się przebrać, jedynie w garderobie nie musiałem udawać miłęgo dla brata, więc patrzyłem na niego krzywo. Gotowi do koncertu wróciliśmy do Demi, spojrzała na nas uśmiechając się krzywo. Nie podobały jej się nasze stroje, tak samo jak nam więc zacząłem żartować z ubrania Joe. Mogłem być dla niego niemiły bez konsekwencji dlatego wykorzystałęm okazję. Później jeszcze chwilę pogadaliśmy i poszliśmy zagrać koncert.


Nie planowałam tego rozdziału, ale po pytaniu @positivekicked dlaczego między ojcem chłopaków a Demi są takie relacje, doszłam do wniosku że faktycznie powinnam to wytłumaczyć.

p.s.Komentujcie prosze... :(

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 19

Dojechałem do domu na czternastą. Skierowałem się do swojego pokoju, ale po drodze wstąpiłem do Joe, a ten spał. Postanowiłem że go obudzę, bo za półtorej godziny musimy wychodzić z domu.
- Joe wstawaj.- powiedziałem, ale nie zadziałało.- Joe!- powiedziałem głośniej i szturchnąłem go.
- Co chcesz.- zapytał zaspany.
- Za półtorej godziny jedziemy po Demi, rusz się z tego łóżka.- poinformowałem go a reakcja była natychmiastowa.
- Jak to za półtorej godziny?- był zdezorientowany i w szoku.- Ja się jeszcze nie spakowałem!- krzyknął chyba na cały dom a ja zacząłem się z niego śmiać.
- Jak to nie spakowałeś?- dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział.- Miałeś wpierw się spakować a później kłaść spać!-byłem wściekły bo przez niego będzie trzeba wszystko przesunąć w czasie.
- No wiem, ale przyszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku, zrobiło mi się tak miło i zasnąłem.- tłumaczył się, ale i tak byłem wściekły.
- Wstawaj i się pakuj, bo nie mam zamiaru opóźniać wyjazdu przez ciebie.- powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju. Poszedłem do siebie, usiadłem na łóżku i chwilę pomyślałem. Przecież on sam się nie zdąży spakować mając tyle minut. Wstałem z miejsca i wróciłem do brata. Ten stał przed szafą z otwartą walizką obok siebie i gapił się na ubrania.
- Boże, z tobą jak z małym dzieckiem.- podsumowałem i kazałem mu się przesunąć. Zacząłem pakować ubrania brata do walizki każąc mu schować swoje majtki i skarpetki. Co jak co, ale to że jest moim bratem nie oznacza że będę dotykac jego gaci. I tak nam obu zajęło pakowanie jego ubrań godzinę. Nie wiem skąd on ma tyle ciuchów, do tego prostownica na wszelki wypadek, szampon jeden, szampon drugi, szczotka, szczoteczka, odżywki do włosów. Ma więcej kosmetyków niż kobieta. Naprawde.
- Dziękuję ci Nick, jesteś zejabistym bratem.- odezwał się kiedy skończyliśmy pakowanie i znieśliśmy nasze walizki na dół.
- Tak wiem, zginąłbyś beze mnie.- uśmiechnąłem się szeroko. Mówiłem już wam że czasem jestem bardzo skromny?
- Jaaasne.- też się uśmiechnął. Zamkneliśmy drzwi od domu i wsiedliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy na główną ulicę i skierowałem się w kierunku domu Demi.

Perspektywa Demi.

Rano się obudziłam, zjadłam śniadanie i zadzwonił mój telefon. Porozmawiałam troche z Nickiem i poszłam się pakować. Zajęło mi to dobre trzy godziny, walizki postawiłam przy drzwiach pokoju i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam sobie wody do wanny, włosy związałam tak żeby ich nie zmoczyć, przygotowałam czyste ciuchy i weszłam do wanny. Spędziłam w niej z godzinę i zaczęło robić mi się zimno więc wyszłam. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w mój ulubiony dres, bluzkę na ramiączkach, bluzę i do tego moje trampeczki. Lekko się pomalowałam Później wróciłam do pokoju, do waliznki dopakowałam kosmetyki i byłam gotowa. Zostało mi pół godziny do przyjazdu Nicka i Joe. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co mogłabym zrobić czekając na nich, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W momencie w którym zaczełam godzić się z myślą że umre z nudów usłyszałam dzwonek do drzwi. Do drzwi, nie do bramy. Bardzo mnie to zdzwiło więc powoli zeszłam na dół i poszłam otworzyć. Mogłam się domyślić że to był Nick.
- Przestraszyłeś mnie.- powiedziałam na wstępie z wyrzutem.
- Przepraszam, nie chciałem.- przeprosił i się na mnie zapatrzył.
- Nick, przestaniesz się tak na mnie gapić?- poprosiłam.
- Tak. Ale wyglądasz niesamowicie w tym kolorze, myślałem że będzie gorzej.- wyznał. Hmm. Miło że jest szczery. Nie wiedziałam jak zareagować na to co powiedział.
- Dzięki, ciesze się że ci się podoba.- odpowiedziałam z uśmiechem i wpuściłam go do środka.
- Gdzie masz walizki? Pomogę ci z nimi.- zaproponował a ja odpowiedziałam że w pokoju. Nick poszedł po nie a obok mnie stanął Joe.
- Cześć Demi.- przywitał się nieśmiało. Odwróciłam się przodem do niego i uśmiechnęłam.
- Cześć Joe. Chcesz coś do picia?- zaproponowałam chłopakowi. Miałam nadzięję że narawimy naszą relację, bo przyjaźń z tym chłopakiem była dla mnie niegdyś bardzo ważna.
- Jeśli bym mógł soku.- poprosił. Też się do mnie uśmiechnął i poszliśmy do kuchni. Nick w tym czasie zniósł moją jedną walizkę.
- Boże Demi, co ty w niej masz?- zaczął marudzić.
- No tylko ubrania, no i buty i kosmetyki.- zaczełam wyliczać patrząć na przyajciela.
- To co masz w tej drugiej?- zdziwił się.
- Też ubrania.- uśmiechnęłam się szeroko i podałam Joe szklanke i sok. Podziękował mi i nalał sobie napoju. Nick wrócił z samochodu i poszedł po drugą część mojego bagażu.
- Co słychać Joe?- zaczęłam rozmowę z byłym chłopakiem.
- Dooobrze. Pakowałem się dwie godziny przed wyjściem z domu.- nie zdziwiło mnie to.
- Haha, to całkiem w twoim stylu.- zaczęłam się śmiać dołączył do mnie.
- Taak, bo ty się spakowałaś wcześniej.- odpowiedział mi z sarkazmem. Zamilkłam.
- No cóż. Zaczęłam trochę szybciej niż ty.- dyplomatycznie wyszłam z sytuacji, co wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy.
- No tak. To też całkiem w twoim stylu.
- Zgadza się.- odwzajemniłam uśmiech. W tym momencie Nick wrócił już z samochodu i byliśmy gotowi do wyjścia. Sprzątnęłam kubek Joe do zmywarki, sok schowałam do lodówki, zabrałam torebkę, telefon i wyszliśmy. Zamknęłam drzwi i wyjechaliśmy z mojego podwórka, brama się za nami zamkneła i ruszyliśmy w stronę lotniska. Z przodu siedzieli Nick i Joe, a ja z tyłu. Ten drugi zapytał czy chciałabym usiaść na miejscu obok kierowcy ale odmówiłam. Lubię czasem się wyciszyć zakładając sobie słuchawki na uszy, włączając muzykę i zamykając oczy. Tak zrobiłam i tym razem, ale tylko na pół godziny bo tyle zajęło nam dojechanie na lotnisko. Wysiedliśmy i podszedł do nas ojciec chłopaków. Zdziwiłam się tym że tu był bo nikt mi o tym nie wspomniał. Będzie z nami przez całą trasę?
- Dzień dobry panie Jonas.- przywitałam się miło, lekko uśmiechając. Nigdy za sobą nieprzepadaliśmy, ale chciałam pokazać że jestem dobrze wychowana.
- Dzień dobry Demetrio.- odpowiedział chłodno, tak jak się tego spodziewałam.
- Tato, bądź dla niej milszy. Dobrze wiesz że Demi nie lubi jak się do niej tak mówi.- odezwał się w mojej obronie Joe.
- Nie wtrącaj się Joseph.- dla syna był również niemiły więc postanowiłam się odezwać.
- Nie psuj swoich kontaktów z ojcem Joe przez to że mnie nie lubi. Przecież nie każdy musi mnie kochać.- poprosiłam swojego byłego chłopaka i widziałam że chciał coś odpowiedzieć, ale Nick go wyprzedził.
- Dobra, koniec z tym tematem.- zarządził.- Lepiej powiedz po co tu przyjechałeś, tato.- tutaj zwrócił się oczywiście do swojego ojca, a ostatnie słowo powiedział z nutką pogardy w głosie.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- rozkazał i wiedziałam że nie mam tu nic do gadania.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- postawił się ojcu zły Nick.
- Niech sobie odpoczywa, ale ma zagrać jeden koncert.- ton pana J. Był stanowczy i nawet Nick odpuścił.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, który milczał w czasie rozmowy dwóch pozostałych Jonasów.
- Nie. Chciałem jeszcze powiedzieć że prawdopodobnie odwołane zostaną koncerty które miały odbyć się w drugim tygodniu i będziecie wtedy mieli tydzień wolego.- poinformował nas, a raczej swoich synow.
- Dlaczego?- zdziwili się oboje, no ja zresztą też się bardzo zdziwiłam.
- Bo potrzebujecie odpoczynku, a tak naprawdę koncertów na ten drugi tydzień nie zorganizowaliśmy. Dlatego postanowiłem że dam wam wolne i będzie tylko tydzień w trasie.- odpowiedział.- Muszę iść.- powiedział krótkie cześć i sobie poszedł nawet nie żegnając się ze swoimi dziećmi.
- Dziwne.- podsumowałam, a chłopacy zgodzili się ze mna.
- No ale jest plus.- zaczął Nick, a my z Joe spojrzeliśmy na niego ciekawi.- Mamy tydzień wolnego, czyli tydzień spędzimy razem w trasie a drugi który też masz wolny- tu spojrzał na mnie- spędzimy na wakacjach.- uśmiechnął się szeroko, zadowolony z tego co wymyślił.
- No to jest jakiś plan. Co ty na to Joe?- zapytałam go o zdanie chociaż byłam praktycznie pewna że podoba mu się.
- Dobry plan z tymi wakacjami.- zgodził się.
- To postanowione, a teraz proponuje zabrać rzeczy i iść do samolotu.- odezwał się Nick. Zabraliśmy nasze bagaże i poszliśmy w stronę wielkiej latającej maszyny. Oddaliśmy walizki do bagażnika samolotu, czy jak to się tam nazywa a sami wsiedliśmy na pokład. Zajęłam miejsce przy oknie, Nick usiadł naprzeciwko mnie też przy oknie a Joe dwa siedzienia od brata. Dwadzieścia minut później samolot wystartował, ja założyłam słuchawki na uszy włączyłam głośno muzyke i zamknęłam oczy. Jedynie zanim zasnęłam spojrzałam na chłopaków, Nick czytał książkę które tytułu nie widziałam a Joe tak samo jak ja słuchał muzyki. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię, uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam twarz Nicka. Usiadłam wygodniej na fotelu i ściągnęłam słuchawki.
- Co jest Nicky?- zapytałam zaniepokojona bo zauważyłam że jeszcze nie lądujemy.
- Nic. Obudziłem cie bo mamy piękny widok i chciałem żebyś go zobaczyła. Poza tym pilot mówił że lądujemy za dwadzieścia minut.- wyjrzałam przez okno i faktycznie miał rację. Widziałam już w życiu wiele widoków z okna samolotu, ale ten przbijał wszystko. Nie wiem co było w tym takiego wyjątkowego ale zachwyciły mnie tak samo jak mojego przyjaciela te plaże, drzewa,palmy. Wszystko zgrało się idealnie i wyglądało idealnie.
- Jest cudownie.- powiedziałam na głos uśmiechając się szeroko.
- Zgadza się.- Nick potwierdził patrząc przez to samo okienko co ja.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela. Bardzo spodobała mi się perspektywa spędzenia z nim tego czasu, miałam nadzieję że w końcu to co się dzieje między nami się wyjaśni bo męczyły mnie momenty kiedy chciałam go pocałować a nie mogłam. Tak było też teraz, miałam wielką ochotę pocałować Nicka, a nie mogłam tego zrobić przy Joe i w ogóle nie powinnam się tak zachowywać. Przecież jesteśmy przyjaciółmi prawda?
- O czym myślisz?- zapytał przyglądając mi się
- O widoku i o tym że spędzimy razme wakacje. Bardzo podoba mi się ten pomysł.- odpowiedziałam, niezdradzając całej prawdy.
- Mi tak samo. Nie wiadomo kiedy znowu zdarzy się że będziemy mieli wolne w tym samym czasie.- zauważył.
- Tak, to prawda.- zgodziłam się.
Chwilę później usłyszeliśmy że zaraz lądujemy i musimy zapiąć pasy. Faktycznie tak się stało, wylądowaliśmy na lotnisku w San Jose. Pogoda nie różniła się za bardzo od tej w Los Angeles, teraz po prostu był wczesny wieczór. Moje dresy były idealym strojem na taką oto temperature. Było dość ciepło, słońce powli zachodziło niebo bez chmur. Poszłam za przyjaciółmi do samochodu którym dojedziemy do hotelu. O walizki się nie martwiliśmy bo jakiś facet wiózł je za nami na wózku.Na parkingu czekało na nas czarne BMW, ulubiona marka samochodowa Nicka. Zapakowaliśmy bagaże i mój przyjaciel ruszył w strone hotelu. Nie potrzebowaliśmy kierowcy, chłopacy wolą sami prowadzić.
- Ładne autko.-pochwaliłam jak wsiedliśmy do środka. Joe kazał mi usiąśc z przodu więc się zgodziłam.
- Dzięki Dems, ja wybierałem.- odezwał się co dziwne straszy Jonas. Spojrzałam na niego zdziwiona, myślałam że to jego brat wybrał nam auto na te kilkadziesiąt godzin.
- Ty? Byłam pewna że ty wolisz Mercedesy, tak samo jak ja.
- No bo wolę, ale pomyślałem że tym razem możemy pojechać czymś co lubi Nick.- odpowiedział mi zadowolny z faktu że mnie zdziwił.
- Aaa.No to wszystko wyjaśnia.- uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na milczącego kierowce.
- Co jest Nick?
- Nic, a co ma być?- odwrócił głowe w moją stronę i uśmiechnął się.
- Nie wiem, siedzisz tak cicho.
- Patrze na drogę i próbuje sobie przypomnieć jak dojechać do Hiltona.
- Na następnym rondzie w lewo i później prosto.- podpowiedział mu Joe, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Dzięki.- podziękował mu Nick i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce obsługa hotelu, no wiecie taki chłopak co chodzi z wózkiem i zawozi bagaże do pokojów klientów zabrał nasze rzeczy a my poszliśmy odebrać karty do pokoi. Jonasi mieszkali razem, a ja obok nich. Wjechaliśmy windą na czwarte piętro, skręciliśmy w lewo i dotarliśmy do celu. Moje drzwi miały numer 412, a chłopaków 413. Otworzyłam swoje i weszłam do środka. Pomieszczenie było całkiem duże, po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, po lewej duże dwuosobowe łóżko, a naprzeciwko wejścia drzwi balkonowe. Odrazu poszłam sprawdzić jaki mam widok. Nie zawiodłam się, bo był na plaże i ocean. Usiadłam sobie na fotelu stojącym na zewnątrz i usłyszałam głos po swojej lewej stronie.
- Podoba się?- to był Nick. Stał na balkonie obok.
- Pewnie że tak, jest pięknie.- potwierdziałam uśmiechając się szeroko.
- To się ciesze. Zaraz powinny przyjść nasze ubrania, więc otwórz drzwi Ksawierowi. O dwudziestej pierwszej idziemy na kolacje.- poinformował mnie i czekał na reakcje. Nie byłam głodna, ale wiedziałam że moje protestowanie nic nie da.
- Będę gotowa.- zgodziłam się i wróciliśmy do środka. Pare minut później faktycznie ktoś zapukał do drzwi, więc poszłam otworzyć.
- Dobry wieczór, mam na imię Ksawier i przywiozłem panienki walizki.- przedstawił się grzecznie i nazwał mnie „panienką” co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Nikt jeszcze do mnie tak nie mówił.
- Dobry wieczór. Wnieś je jeśli możesz.- poprosiłam i wpuściłam do środka.
- Oczywiście, nie ma problemu.- zrobił o co poporsiłam, pożegnał się grzecznie życząc mi miłego pobytu w ich hotelu i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama w pokoju miałam piętnaście minut na ogarnięcie swojego wyglądu więc z walizki wyciągnęłam swoją kosmetyczkę. Rozczesałam włosy, poprawiłam makijaż który trochę mi się rozmazał, umyłam zęby i w zasadzie byłam gotowa. Postanowiłam że pójdę po chłopaków, dlatego wzięłam telefon, karte i wyszłam. Zapukałam do drzwi obok i chwilę później otworzył mi je Joe.
- Hej, hej. Gotowi?- zapytałam wchodząc do ich salonu. Pokój różnił się od mojego. Przedewszystkim tym że miał salon, dwie sypialnie i łazienkę. Ładnie tu mieli.
- Prawie, bo Nick szuka czystej koszulki. Nie wiem po co bo ta co miał ją na sobie była czysta.- poinformował mnie starszy chłopak.
- Dlatego że miałem taki kaprys.- odpowiedział sam zainteresowany, wychodząc ze swojej sypialni w czystej koszulce.
- Jaasne. Poprostu chciałeś wyglądać lepiej na kolacji, ale nie wiem dlaczego.- kontynuował rozmowę Joe.
- Dlatego żebyś się pytał.
- Dobra, dobra. Skończcie już to.- postanowiałm zareagować, chociaż osobiście bawiła mnie ta sytuacja.
- Ale on..- zaczał Nick, ale weszłam mu w słowo.
- Nie ma ale. Idziemy na kolacje i ma być miło, jasne? Nie kłócicie się.- rozkazałam a oni powiedzieli ciche „okej”. - Jak z dziećmi z wami.- podsumowałam.
- Sama jesteś dzieckiem.- mruknął obrażony Joe, spiorunowałam go wzrokiem i wyszliśmy.
Zjechaliśmy do restauracji hotelowej która znajodowała się na parterze. Zjedliśmy naleśniki na kolacje i wróciliśmy do swoich pokoi. Poszłam od razu do siebie, bo chłopacy mają o jedenastej rano koncert i muszą się wyspać. Swoją drogą ja też byłam zmęczona więc umyłam się i położyłam do łóżka. Zasnęłam zadzwiająco szybko i obudziłam się dopiero koło dziewiątej rano. Wstałam z łóżka, umyłam włosy, wysuszyłam się i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam krótkie spodenki, bluzke, trampki i zrobiłam lekko makijaż. Byłam ciekawa czy Joe i Nick są jeszcze w hotelu czy już pojechali na hale koncertową. Wyszłam ze swojego pokoju i zapukałam do nich. Nikt się nie odezwał, ani nie otworzył więc doszłam do wniosku że już wyszli. Wróciłam do siebie i wzięłam telefon do ręki. Zadzwoniłam do Nicka.
- Co jest Demi?- zapytał od razu, nawet się nie przywitał.
- Cześć Nicky, ciebie też miło słyszeć.- powiedziałam z sarkazmem.- Chciałam zapytać czy pojechaliście już do hale.- dodałam od razu.
- No cześć, cześć. Właśnie idziemy na parking.
- No czyli się mineliśmy. Pukałam do was.- odparłam
- A co chciałaś?- usłyszałam jak otwiera drzwi od samochodu.
- Myślałam że może zabiorę się z wami i posiedzę sobie za kulisami. Nie chce mi się iść na plaże, a dawno nie byłam na waszym koncercie.- odpowiedziałam na pytanie przyjaciela.
- Jeśli zdążysz w trzy minuty przyjść do samochodu to nie ma problemu i możesz z nami jechać.- zgodził się, ale mam trzy minuty.
- Będę, ale czekajcie na mnie.- powiedziałam szybko i się rozłączyłam. Zerwałam się w łóżka na którym siedziałam, przejrzałam szybko w lustrze i wybiegłam z pokoju zamykając go za sobą. Pobiegłam do windy, na szczęście była na moim piętrze i zjechałam nią w dół. Została mi minuta więc pobiegłam tam gdzie wczoraj zostawiliśmy samochód i dotarłam na czas. Wsiadłam do auta.
- Cześć chłopaki.- przywitałam się dysząc.
- Cześć Demi, niezła jesteś. Nie sądziłem że uda ci się dotrzeć tu w trzy minuty.- odezwał się Joe a ja się do niego uśmiechnęłam.
- Byłam ubrana i tylko musiałam tu przyjść, więc to nie był problem.- odparłam lekko, a mój oddech się już nieco wyrównał.
Nick odpalił silnik i pojechaliśmy na miejsce koncertu. Chociaz została jeszcze godzina pełno ludzi stało w kolejkach, a i tak niektórych już wpuścili do środka. Zajechaliśmy od tyłu niezauważeni i wysiedliśmy z samochodu. Dostałam swoją przepustkę i weszliśmy do środka. Bracia poszli do garderoby się przebrać a ja usiadłam na jednym z głośników w mijscu w którym ja widze scenę i publiczność, ale oni raczej mnie nie zobaczą. Uwielbiam obserwować publiczność na koncertach, a szczególnie jak to nie ja występuję a ktoś inny. Jonasi mają bardzo fajny kontakt ze swoimi fanami i rozumieją się bez słów dlatego jeszcze przyjemniej mi się patrzy na ich koncerty zza kulis. Nick i Joe podeszli do mnie pół godziny przed koncertem a sala w tym czasie zdążyła się zapełnić do połowy. Widziałam podekscytowanie na twarzach fanów moich przyjaciół. Większość pewnie była pierwszy raz na ich koncercie. Przyjrzałam się temu co chłopacy mieli na sobie i się uśmiechnęłam. Nick założył skórzaną kurtke, czarne spodnie i niebieską koszulę, do tego jego prywatne trampki w których tu przyjechał. Jego brat za to miał czerwone spodnie, czarną koszulę, czarne tramki i tez kurtkę skórzaną. Wyglądali całkiem przyzwoicie chociaż ja bym zmieniła im styliste.
- Wyglądacie fajnie.- powiedziałam na głos.
- Jaaasne. Szczególnie Joe w tych czerwonych spodniach.- to się nazywa sarkazm w stylu Nicka Jonasa.
- No dobra. Zmieniłabym kilka rzeczy, ale źle nie jest.- przyznałam.
- Dobrze. Przestańmy rozmawiać o naszych strojach tylko zobaczmy jaki piosenki gramy i w jakiej kolejności bo znowu wejdziemy na scene nieprzygotowani.
-Joe ma racje. Nie możecie rozczarować fanów, nawet nie wiecie ilu z nich jest pierwszy raz na waszym koncercie i chcą przeżyć najlepsze chwile swojego życia więc ruszcie się, zapamiętajcie kolejność piosenek i dajcie super koncert.- podniosłam troche na nich głos i od razu się ruszyli. Przepytałam ich z tego co będą grać i wybiegli na scenę. Ja usiadłam wygodniej na swoim miejscu, oparłam o ściane i oglądałam. Zagrali swoje stare hity, troche nowsze, cos z Camp Rock, a na koniec zaśpiewali piosenkę z ich najnowszej płyty. Nazywała się What do i mean. Skończyli koncert i zmęczeni weszli za kulisy. Zeskoczyłam na głośnika i podeszłam do chłopaków.
- Byliście genialni! Ostatnia piosenka zajebista! Naprawdę dawno nie mieliście tak dobrego koncertu.- pochwaliłam podekscytowana, oboje się do mnie uśmiechnęli.
- Dzięki Dems, staralismy się po tym co powiedziałaś.- odezwał się Nick kiedy szliśmy w stronę ich garderoby.
- No i dobrze. Przebirajcie się, dacie szybko autografy i musimy wrócić do hotelu się spakować i oddać karty.
Tak też zrobili, ja poczekałam przed drzwiami, oni się szybko przebrali i wyszli. Ja weszłam do środka a chłopacy poszli rozdać autografy. Pokój nie był za duży, ale wystarcząjcy aby zmieścić dwa fotele, stół i parawan za którym można się przebierać. Na stoliczku były butelki z wodą, więc wzięłam sobie jedną zamkniętą i usiadłam na fotelu naprzeciwko lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i doszłam do wniosku że powinnam częściej zostawiać pofalowane włosy, takie naturalne a nie wyprostowane jak zazwyczaj. Zrobiłam sobie zdjecie w lustrze i wstawiłam na twittera. Fani powinni się dowiedzieć że mam blond włosy. Chwilę poczytałam wpisy ludzi i przyszli bracia.
- Już?- zapytałam z nadzieją, bo trochę mi się nudziło.
- Taak. Możemy wracać.- odpowiedział mi zmęczony Nick. Widziałam że ledwo żyje dlatego postanowiałam że to ja poproawdze samochód.
- Nicky, oddaj mi kluczyki.- poprosiłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co? Po co?- zapytał.
- Jesteś zmęczony, ja poprowadze.- odpowiedziałam. Trochę się opierał, ale w końcu doszedł do wniosku że to dobry pomysł. Oddał mi klucze, później poszliśmy w kierunku wyjścia, wsiedliśmy do samochodu i odpaliłam silnik. Nick siedział obok mnie a Joe z tyłu dlatego bez problemu zauważyłam kiedy obaj zasneli. Szczerze mówiąc nie wiem co ich aż tak bardzo zmęczyło, no rozumiem koncert dali z siebie wszystko ale żeby aż tak? To oznacza tylko jedno-położyli się późno spać. Pytanie teraz tylko co takiego robili, że nie zdążyli się wyspać? Myślałam tak sobie o tym, aż w końcu dojechałam na miejsce. 



Cześć, cześć. Miałam lekką przerwę, ale juz jestem. :) Mam nadzieję że się podobało.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 18

Perspektywa Nicka.

Wstałem dzisiaj wcześniej, czyli o siódmej rano bo umówiłem się na wywiad. Miał on się zaczął o jedenastej, więc mam dużo czasu. Mógłbym nastawić budzik na późniejszą godzinę, gdyby nie fakt że musiałem się jeszcze dopakować i dojechać na drugi koniec L.A. Najbardziej pewnie ździwi was to z kim mam wywiad, a raczej kto go przeprowadzi. Uwaga, uwaga. Jonathan. Nawet nie wiecie jak bardzo mnie zaskoczył wczorajszym telefonem. Oczwiście nie miałem jego numeru, więc kiedy odebrałem od razu się przedstawił.
- Cześć Nick, tu Jonathan przyjaciel Demi. Pamiętasz mnie może?- zapytał. Jak mógłbym zapomnieć o tym typie, za bardzo wrył mi się w pamięć.
- No pamiętam.- potwierdziałem.- O co chodzi?- nie miałem pojęcia co ten człowiek może ode mnie chcieć.
- Chciełem zapytać czy udzieliłbyś mi wywiadu.- odpowiedział.
- Ja?- ździwił mnie tym. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego że będzie chciał abym udzielił mu wywiadu. Zastanowiłem się chwilę nad tym i zgodziłem się. Co mi szkodzi.
- Dobrze. Kiedy?- od razu zapytałem bo ważna była data.
- Pasuje ci jutro?
- Tak, ale tylko przed południem.- odparłem, mając nadzieję że może jednak się rozmyśli. Czemu? Nie chciałem się zwierzać się przyjacielowi mojej przyjaciółki.
- W takim razie jedenasta, w kawiarni Honey?- zaproponował, a mi to pasowało.
- Dobrze, będę.- zgodziłem się i się pożegnaliśmy.

Po naszej rozmowie zadzwoniła do mnie Demi i zaproponowałem jej wyjazd z nami. Bardzo się ucieszyłem kiedy przyjaciółka się zgodziła. Idealnie się złożyło, że ma dwa tygodnie wolnego. Możemy spędzić je razem we dwoje. Z Joe. No ale brata jakoś przeżyjemy.
Tak więc kiedy się już całkowicie dopakowałem wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. W kuchni spotkałem swojego starszego brata, więc się przywitaliśmy.
- Cześć.- powiedziałem krótko, na co odpowiedział mi jeszcze krótsze „Hej”.- Masz jakieś plany na dzisiaj?- zapytałem z ciekawości. W międzyczasie robiłem sobie kanapki na śniadanie.
- Posiedze w domu, spakuje się i może przejdę na krótki spacer.- odpowiedział przerywając picie kawy. Niespecjanie zdziwił mnie fakt że brat nic jeszcze nie spakował.
- Po co wstałeś tak wcześnie skoro nie jedziesz nigdzie?- chciałbym zauważyć że jest dziewiąta rano, a Joe uwielbia spać. Więc bardzo dziwne jest to że jeszcze nie jest w łóżku.
- Nie mogłem spać.- wyznał patrząc się w kubek. To niecodzienne zjawisko, a ostatnio miało miejsce z tego co mi wiadomo jak dowiedział się że Dems poszła do ośrodka.
- Jak to? Powiedz co się dzieje.- poprosiłem siadając na krześle obok chłopaka i poostawiłem kanapki na stole. Zauważyłem że mój braciszek nic dzisiaj nie jadł więc zrobiłem i dla niego.
- Boję się tej trasy z Demi, martwię się o nią. Ostatnio jak razem byliśmy to skonczyło się wszystko tragicznie.-odpowiwedział i wziął kanapkę do ręki. Podziękował mi za nie oczwiście.
- No dobra, ale teraz jest inaczej. Dems jest zdrowa, nie będzie występować, jedzie tylko po to żeby odpocząć i spędzic trochę czasu ze mną i z tobą.- zauważyłem. Był moment w którym pomyślałem o tym samym ale zrozumiałem że nie powinieniem się martwić.
- No masz racje.- zgodził się ze mną troche pogodniejszy.- To pójdę się położe na trochę poźniej. A ty wychodzisz gdzies?- zapytał po chwili. Zdążyłem zjeść swoje śniadanie.
- Tak o jedenastej mam wywiad.- odpowiedziałem i spojrzałem na zegarek.- I powinieniem już wychodzić. Sprzątnij proszę jak zjesz.- powiedziałem szybko do Joe idąc w kierunku drzwi. Wsiadłem do samochodu i pojechałem na umówione miejsce. Do kawiarni dotarłem pół godziny przed czasem, więc zamówiłem sobie kawę i zadzwoniłem do przyjaciółki zobaczyć jak jejprzygotowania. Odebrała po kilku sygnałach.
- Cześć Nicky.- uwielbiam kiedy mnie tak nazywa.
- Cześć Dems.- uśmiechnąłem się tak jakby mogła zobaczyć mnie kiedy rozmawiamy przez telefon.
- Co jest?- zapytała lekko zmartwiona.
- Nic się nie dzieje, spokojnie. Chciałem zapytać jak idzie ci pakowanie.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Dooobrze.- przeciągała literki więc od razu się domyśliłem że wcale nie jest tak jak mówi.
- Dems mów prawdę.- poprosiłem uśmiechnięty.
- Dobra,. Prawda jest taka że, no w sumie to jeszcze nawet nie zaczęłam się pakować.- wyznała cicho. Kolejny raz tego dnia spotkało mnie zaskoczenie, nie sądziłem że jest u niej tak źle.
- Żartujesz sobie? Za pięć godzin będę z Joe po ciebie.- nie powiem że się troszkę zestersowałem. Jeśli nie zdąży to nie będzie mogła z nami dzisiaj wyjechać.
- No przecież wiem, zrobię to i będę gotowa na czas.- zapewniła mnie. Zacząłem się zastanawiać dlaczego nie zrobiła tego wczoraj, przecież miała wystarczająco dużo czasu. Zapytałem ją o to.
- Właściwie dlaczego nie spakowałaś się wczoraj jak skończyliśmy rozmawiać?- chwila ciszy.
- Chciałam żeby to była niespodzianka, ale powiem ci. Byłam u fryzjera.- wyznała.
- Nie wspominałaś nic o tym że chcesz iść do fryzjera.- zauważyłem.
- A no wiem, ale pojechałam wczoraj do Rafaela i mam nową fryzurę.
- Co zmieniłaś?- zainteresowałem się. Byłem ciekaw co takiego nowego Demi mogła zrobić ze swoimi włosami no i czy będzie mi się podobać ta fryzura?
- Mam prostą grzywkę, podciął mi lekko końcówki i przefarbował na inny kolor.- odpowiedziała wymijająco. Oczywiste było że chce wiedzieć jaki kolor wybrała, ale z niewiadomych powodów nie chciała mi zdradzić tego faktu.
- Na jaki?- zapytałem i chwila trwało zanim usłyszałem odpowiedź.
- Blond.- odpowiedziała krótko. Blond? Demi z blondzie? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, pewnie dlatego że uwielbiałem jej naturalne długie brązowe włosy.
- Jakoś nie moge sobie tego wyobrazić.- wyznałem lekko ponurym głosem. Nie jestem pewien czy spodoba mi się jej nowy look.
- Zobaczysz dzisiaj. Mam nadzieję że wam się spodoba, bo ja go uwielbiam.- wyznała zadowolona, ale było słychać po jej głosie że jest troszke przerażona tym że mogłoby nam się nie spodobać.
- No zobaczymy jak się spotkamy, ale najważniejsze żebyś ty się dobrze w nim czuła.- podsumowałem i zauważyłem że Jonathan wchodzi do kawiarni. Spojrzałem na zegra wiszący na scianie i okazało się że był dziesięć minut przed czasem.- Dem muszę kończyć, do zobaczenia popołudniu.- podszedł do stolika więc słyszał moje słowa.- Spakuj się tylko i nie spóźnij proszę.-dodałem.
- Pewnie, na pewno będę na czas.- zapewniła i się pożegnaliśmy. Odłożyłem telefon na stół i przeniosłem wzrok na blondyna.
- Cześć.- odezwał się pierwszy.
- Cześć.- odpowiedziałem i dopiłem ostatni łyk swojej kawy.
- Dziękuje że się zgodziłeś.- uśmiechnął się do mnie.
- Nie ma sprawy, jesteś przyjacielem Demi więc czemu miałbym się nie zgodzić?- zapytałem przyglądając mu się.
- Poprostu wiem że niechętnie udzielasz wywiadów a ja zadzwoniłem tak znikąd i dlatego dziękuję że się zgodziłeś.- odpowiedział. Naprawdę to doceniał, więc trochę wyzskał w moich oczach.
- Jak już mówiłem jesteś przyajcielem Demi tak samo jak ja. Jeśli bym nie zrobił tego od razu to na pewno wtedy kiedy Dem by się dowiedziała że chciałeś i zaczęłabym mnie namawiać. Więc oszczędziłem nam czasu i nerwów od razu się zgadzając.- wytłumaczyłem.
- Dziękuję jeszcze raz.- zamilkł i zamówił nam kawę kiedy podszedł kelner.- Możemy zacząć?- zapytał kiedy dostaliśmy zamówienie.
- Pewnie.-Zgodziłem się i zauważyłem jak wyciąga dyktafon razem z kartką z pytaniami.
- Cześć, jest tu ze mną Nick Jonas, przyjaciel Demi Lovato.- uśmiechnąłem się kiedy o niej wspominiał.
- Cześć.- przywitałem się.
- Zadam ci kilka pytań.- zapowiedział.- Pierwsze pytanie jakie chciałbym zadać to rzecz która zastanawia twoich fanów. Nagrywasz z braćmi płytę, tak?
- Zgadza się.- potwierdziałem.
- Zdradzisz nam jak się będzie nazywać?
- Five, w skrócie V.- to nie był sekret, ale jak widać potrzebowali oficjalnej informacji.
- Jakie piosenki się znajdą na tym krążku? Sam wszystko komponowałeś?
- Większość tak, ale i moi bracia się do tego przyczynili. Brzmienie trochę się różni od tego co zawsze graliśmy, ale my też się zmieniliśmy. Dorośliśmy i nasza muzyka też dojrzała.-
- Myślę że fani chcieliby poznać chociaż jeden tytuł.- zastanowiłem się i doszedłem do wniosku że nikt nie będzie miał nic przeciwko jeśli powiem jak nazywa się jedna piosenka.
- What do i mean to you.- odparłem krótko i czekałem na następne pytanie.
- Planujesz jakąś trasę koncertową?- chyba nie przygotował się do wywiadu, bo wszędzie dzisiaj pisali o tym że jedziemy dzisiaj z Joe na dwa tygodnie w mini trase.
- No tak. Dzisiaj wyjeżdżam z Joe na dwa tygodnie w mini trasę koncertową.- odpowiedziałem miło.
- To wiemy. A coś poza tym planujesz?- dopytywał.
- Nie.
- Możemy spodziewać się specjalnego gościa na którymś z koncertów?- chyba miał na myśli Demi.
- Nie zaplanowaliśmy występu innych gwiazd.- to się chyba nazywa dyplomatyczna odpowiedź, prawada? Byłem z siebie dumny że udało mi się tak odpowiedzieć.
- Chciałbym zapytać o Demi.- ciekawe że już drugi raz o niej wspomniał.
- Słucham.- byłem ciekaw o co takiego jej „przyjaciel” chce zapytać.
- Widziano ją z Danielle, narzeczoną twojego brata przedwczoraj jak wychodziły z salonu sukień ślubnych.- zaczął.- Wiesz coś o tym?
- Szczerze mówiąc nie wiedziałem że tam były, ale dziewczyny nie spowiadają mi się z każdego ruchu. Jesteśmy przyjaciółmi, a nie swoimi rodzicami.- odpowiedziałem próbując nieco rozluźnić atmosferę. Udało mi się, bo Jonathan zaczął się śmiać.
- No masz rację. Całe szczeście że nie jesteście swoimi rodzicami.- zaczęłiśmy się śmiać.
- Tak.- zgodziłem się lekko przeciągając literki.
- No dobra. Wiele twoich fanek się zastanawia czy masz dziewczynę.
- Nie mam.- to była prawda, nie mam dziewczyny jeszcze.
- Ale masz kogoś na oku?- dopytywał.
- W sumie to tak,ale chciałbym szczegóły zatrzymać dla siebie.- zauważyłem, miałem nadzieję że zrozumie.
- Oczywiście, prywatność musi być.- zrozumiał i chyba coraz bardziej zaczynałem go lubić.
- Zgadza się. Masz jeszcze jakieś pytania?- byłem ciekaw. Spojrzałem na zegraek i była już dwunasta.
- Wiem, że się śpieszysz ale chciałbym zadać ci jeszcze parę pytań.- poprosił.
- Nie ma sprawy, powinieniem zdążyć nawet jeśli posiedzimy tu chwilę dłużej.- zgodziłem się.
- Wczoraj jak przygotowywałem się do wywiadu, przeglądałem tweety i twittery różnych ludzi, waszych fanów i natknąłem się na pewnie zdjecie. Jakaś osoba złączyła dwie fotografie z dwóch różnych sytuacji na których jesteś ty z Demi. Na każdym patrzysz na jej nadgarstki, powiesz dlaczego to robisz?- zagięło mnie to pytanie. Nie wiedziałem że ktoś uwietrznił te momenty i trochę mnie to przeraziło. Faktycznie zawsze patrze na ręce przyjaciółki, lubię dotykać jej blizn ale nigdy nie pomyślałem że ktoś może to zauważyć poza nami samymi.- Nick.- Jonathan mnie pośpieszył. Miał rację, nie wypadało żebym tak długo milczał po pytaniu.
- Zdziwiłeś mnie tym pytaniem.- odparłem i zamilkłem.
- Rozumiem że się go nie spodziewałeś.- dużo wnioskuje z mojego zachowania, chociaż to akurat nie było nic trudnego.
- Tak, kompletnie się nie spodziewałem. Szczerze mówiąc to. Zawsze patrze na nadgarstki Demi że sprawdzić czy wszystko jest dobrze. - odpowiedziałem szczerze.
- Czy to znaczy że nie wierzysz w to że Demi powiedziałaby ci gdyby coś było nie tak? - troche mnie zdenerwował tym pytaniem. Spojrzałem na Jonathana „morderczym” wzrokiem, ale odpowiedziałem.
- Oczywiście że jej wierze i jestem pewien że teraz na pewno powiedziałaby mi gdyby było źle, ale zawsze wolę się upewnić. Na dodatek w momentach kiedy patrze na jej blizny widzę jak silną osobą jest i jak dużą siłę daje swoim fanom i nie tylko. Jestem dumny z tego że mimo tego ile przeszła wciąż potrafi się śmiać i być sobą.
- Wątpiłeś kiedykolwiek w to czy ufa ci bezgranicznie? Przecież gdyby ufała to powiedziałaby o swoim problemie, pozwoliłaby sobie pomóc już dawno.- to było bardzo dobre pytanie.
- Nigdy w to nie wątpiłem. Od zawsze ufam Demi bezgranicznie i wiem że ona mi też i nigdy to się nie zmieniło. Nie powiedziała mi o swoich problemach bo miała swoje powody i to na pewno nie był brak zaufania. Myślę że właśnie wręcz przeciwnie. Martwiła się że straci przyjaciela, bała się mówić o swoich problemach i chciała poradzić sobie z nimi sama. Zanim tak się stało wszyscy zobaczyli zdjęcia z gali, jednak jestem pewien że otworzyłaby się i wyznała sekret w swoim czasie i rozumiem to. Ja także na początku nie chciałem mówić o swojej cukrzycy, musiałem sam uporać się z tym problemem i tą myślą. I dlatego nie mówiłem fanom, a nie dlatego że bałem się że ich stracę bo wiedziałem że nie. Ci którzy mnie kochają, czy lubią nigdy nie odeszli.- byłem pewien swoich słów.
- Dobrze. Chyba nie mam do ciebie więcej pytań, nie chciałbym cie zatrzymywać za długo bo wiem ze się śpieszysz.- przypomniał.
- Zgadza się.
- W takim razie dziekuję ci bardzo za ten wywiad.
- Dziękuję.
Wyłączył dyktafon i schował do swojej torby.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję że się zgodziłeś.- znowu zaczął mi dziękować.
- Przestań mi wreszcie dziękować- poprosiłem.- Muszę lecieć, mam nadzieję że nie zrobisz z tym wywiadem jakiegoś zamieszania i wszystko będzie tak jak powiedziałem.- wyraziłem swoją „obawe”.
- Pewnie że tak. Demi by mnie chyba zabiła gdybym zepsuł wywiad jej najlepszego przyjaciela.- zapewnił mnie uśmiechając się.
- Napewno byłaby zła.- zgodziłem się i wstałem.- Do zobaczenia i dzięki za miłą rozmowę.- pożegnaliśmy się i wyszedłem z kawiarni. Na dworzu odetchnąłem świerzym powietrzem później wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu po swoje bagaże.



W zasadzie to całkiem lubię ten rozdział. I możecie oczekiwać że w czasie trasy nastąpi przełom w opowiadaniu. Nie powiem czy zmieni się na dobre czy na złe, ale coś się stanie.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 17

Noc minęła mi bardzo szybko, rano się obudziłyśmy do łazienki pierwsza poszła Danielle, umyła się a ja w tym czasie zrobiłam nam śniadanie. Usmażyłam naleśniki i czekałam aż przyjaciółka zejdzie na dół. W końcu zeszła i zjadłyśmy, pożegnałyśmy się i poszła. Oczywiście podziękowała za wszystko. Kiedy wyszła ode mnie z domu poszłam do pokoju, wzięłam kąpiel, później się ubrałam,pomalowałam i wyszłam do pracy. W studia byłam na dwunastą, windą wjechałam na góre i weszłam do swojego pokoju. Jerry już czekał.
- Cześć Demi.- przywitał się ze mną wstając z kanapy, przytuliliśmy się.
- Cześć. Po co miałam przyjechać skoro nie mam co nagrywać i w sumie czekam aż zaczniemy Xfactora.- zapytałam siadając obok niego. Spojrzałam na swojego menadżera i czekałam na to co powie.
- No tak, w zasadzie to tak. Chciałem tylko uzgodnić szczegóły września. Zaczynasz dziesiątego września nagrywać odcinki. No wiesz, przesłuchania ludzi. Tego dnia musisz być w San Jose, ale tym ja się zajme. Praktycznie za kazdym razem będę przy tobie.- poinformował mnie o planie. Pasował mi.
-Dobra. - zgodziłam się. Fajnie jest mieć przy sobie kogoś znajomego.
-W zasadzie to do tego czasu masz wolne, odpocznij sobie, opal się, wyjedź gdzieś. Nie wiem, wymyśl coś.- poprosił. A ja się zdziwiłam.
- Wolne? Mam dwa tygodnie wolnego?- byłam w szoku. Dawno nie miałam wakacji, no poza ośrodkiem.
- No tak. Kiedyś musisz odpoczywać, poza tym nie mam dla ciebie planów. Koncerty żadne się nie zapowiadają, gale też nie, płyty nie nagrywamy, serialu nie masz. Czyli masz wolne.- podsumował.
- Super!- ucieszyłam się. - Ty też masz wolne, tak?- upewniłam się.
- No w zasadzie to nie, bo miałem pozałatwiać dużo rzeczy.- odpowiedział mi.
- Mowy nie ma, te rzeczy mogą poczekać. Nie będe odpoczywać wiedząc że ty pracujesz bo musisz coś za mnie zrobić.- powiedziałam stanowczo i wpadłam na genialny pomysł.- Co u twojej żony?- zapytałam na wstępie.
- Dobrze, ma od jutra półtorej tygodnia wolnego.- odpowiedział.
- Super.- zadowoliła mnie ta odpowiedź, bo nie musiałam się męczyć zeby miała to wolne.
- Co kombinujesz?- zapytał podejrzliwie.
- Wpadnij do mnie z żoną o szesnastej to się dowiesz.- powiedziałam uśmiechnięta i wstałam.
- Demi mów mi teraz o co chodzi.- poprosił poddenerwowany.
- No dowiesz się później. Przyjedziesz z żoną albo cie zwolnie, daje ci wybór.- zagroziłam. Wiedziałam co wybierze.
- Będziemy.- odparł po chwili.
- Super, w takim razie do zobaczenia później.- pożegnaliśmy się i wyszłam.

Zjechałam windą w dół, weszłam do kawiarni po kawe na wynos i poszłam do samochodu. Kiedy już w nim byłam wyciągnęłam telefon, wzięłam łyka kawy i wybrałam numer Nathaniela. Kim jest Nathaniel? To chłopak który jest rok starszy ode mnie i mieszka w Miami.
- Tak słucham?- odebrał wesoło.
- Cześć Nath.- przywitałam się z chłopakiem.
- Demi, cześć. Dzwonisz w konkretnej sprawie?- zapytał ciekawy.
- Tak. Chciałam poprosić żebyś przygotował mój domek na jutro wieczór. Przyślę do ciebie Jerrego z żoną.- poinformowąłam go.- Jeszcze nic o tym nie wiedzą, ale nie szkodzi. Będą w Miami około tygodnia od jutra, więc jakbyś mógł pomóż im w razie problemów.- poprosiłam.
- Pewnie, nie ma sprawy. Wszystko załatwie.- odparł.
- Dziękuje.- podziękowałam i się rozłączyliśmy.
Wypiłam swoją kawe i dopiero wtedy ruszyłam w kierunku domu. Po drodze zahaczyłam o sklep w którym kupiłam sok, lody i czekolade. Kiedy byłam w domu wszystko włożyłam do lodówki. W salonie przygotowałam trzy szklanki i miseczkę na którą wyłożyłam czekoladę. Później poszłam na górę i zaczęłam szukać szkatułki z kluczami. Znalazłam ją na dnie szuflady ze skarpetkami i wyciągnęłam z niej kluczyk z fioletowym bryloczkiem- kluczyk do domku na plaży w Miami. Miałam godzine do przyjścia mojego menadżera więc włączyłam sobie telewizje. Akurat leciał odcinek Criminal Minds, więc zostawiłam i zaczęła oglądać. Szybko minął mi ten czas z serialem i akurat gdy skończył się odcinek usłyszałam dzwonek do bramy. Otworzyłam i wjechał samochód Jerrego. Wysiadł z niego razem z żoną i podeszli do drzwi, od razu im otworzyłam.
- Cześć Jerry, Jane. Wchodźcie.- zaprosiłam ich i weszli do salonu.
- Po co mieliśmy przyjechać?- zapytała kobieta kiedy nalałam im już soku i się rozsiedli.
- No więc. Pomyślałam sobie, że skoro mam wolne to Jerry też będzie miał wolne.- tu Jane spojrzała zaskoczona na męża, widocznie jeszcze jej nie wspomniał,ale mówiłam dalej.- Ze swoich źrodeł wiem że masz od jutra wolne- tu spojrzałam na kobiete a ta kiwnęła głową że to prawda.-No więc biorąc pod uwagę fakt że oboje macie wolne w tym samym czasie a ja mam wlony domek w Miami to postanowiłam że wyślę was tam na około tygodniowe wakacje.- powiedziałam im o swoim planie i jedynie obserwowałam jak ich oczy robią się wielkie, a na twarzach pojawia się szok. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Zwariowałaś. Nie możemy przyjąć takiego prezentu.- zaprotestował Jerry. Spojrzałam na jego żonę, też było jej głupio się zgadzać na moją propozycję, ale widziałam że z drugiej strony bardzo by chciała tam pojechać.
- Możecie i to zrobicie. Nie każ mi grozić utratą pracy znowu,prosze.- poprosiłam.
- Dobrze. Dziękujemy bardzo Demi że o nas pomyślałaś.- podziękowali oboje mocno mnie przytulając.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Uwielbiam sprawiać ludziom przyjemność.- uśmiechnęłam się i wstałam po kluczyk który leżał na komodzie.
- A więc tak. Nathaniel już wie że przyjedziecie na około tydzień, w razie problemów lub pytań idźcie do niego. Dom będzie przygotowany, lodówka pełna, samochód w garażu. Macie klucz od drzwi- w tym momencie dałam im go i mówiłam dalej.- Macie tam być jutro pod wieczór więc koło południa musicie wylecieć. Nie rezerwowałam wam lotu ale jeśli polecicie liniami Dlight i powiecie że jesteście ode mnie to na pewno będzie miejsce w samolocie, jeśli nie to dzwońcie do mnie i ja to załatwie.- skończyłam mówić a oni tylko kiwali głową że tak zrobią.- No to chyba wszystko.- odparłam po chwili.
- Demi naprawdę bardzo ci dziękujemy.- odezwała Jane.
- Nie ma sprawy. Pakujcie się i koniec gadania.- szczerze mówiąc miałam nadzieję że sobie już pójdą, bo musiałam ustalić swoje wakacje i chciałam to załatwić jeszcze tego dnia.
- Jasne. Powinniśmy już iść.- zadecydował Jerry. Żona się z nim zgodziła, wstali, pożegnali się i wyszli.
Kiedy zamknęłam za nimi drzwi poszłam do swojego pokoju, wzięłam komórkę w rękę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam myśleć z kim mogłabym pojechać na wakacje. Danielle i Kavin wciąż przygotowują ślub. Joe.. No cóż z Joe nie pojade z oczywistych powodów, Selena też odpada bo w sumie to nie rozmawiamy. Został mi Nick. Nie mam pewności czy przyjaciel będzie chciał ze mną pojechać, ani czy będzie miał w ogóle wolne dwa tygodnie. Postanowiłam spróbować zapytać i wybrałam jego numer. Odebrał po kilku sekundach.
- Cześć Demi, co jest?- przywitał się i zapytał na wstępie.
- Hejka. Jesteś zajęty?- od razu przeszłam do konkretów.
- Właśnie skończyłem prace w studiu z Joe. O co chodzi?- zainteresował się.
- No bo. Chciałam zapytać co robisz przez najbliższe dwa tygodnie.- nie wiedziałam jak mam go zapytać czy chce się ze mną gdzieś wybrać. No i została jeszcze sprawa paparazzi, nie wiem jak byśmy im to wytłumaczyli.
- Szczerze mówiąc to miałem dzisiaj do ciebie dzwonić i powiedzieć że jutro wyjeżdżam z Joe w dwutygodniową trasę koncertową.- odpowiedział, a mój humor automatycznie się zepsuł. Mój plan pojechania na wakacje legł w gruzach wraz ze słowami przyjaciela.
- A, no to miłej zabawy.- życzyłam zawiedziona, musiał to wyczuć bo już po chwili się odezwał.
- Czemu pytałaś? Stało się coś?- wypytywał. Chyba wciąż był w studiu, bo po jego stronie panowała idealna cisza.
- No w sumie to chciałam zapytać czy chcesz się ze mną wybrać na wakacje, bo mam dwa tygodnie wolnego.- odparłam i po chwili dodałam.- No ale skoro macie trasę to oczywiste że nie pojedziesz gdzieś ze mną. Nie szkodzi, posiedze sobie w domu.- cisza chwilę trwała, ale w końcu odpowiedział.
- Daj mi chwilę i oddzwonię do ciebie.- poprosił i się rozłączył.
Ciekawe co takiego znowu wymyślił, no ale muszę poczekać aż oddzwoni. Minęło kilka minut, może z dziesięć i poczułam jak wibruje mój telefon, więc odebrałam.
- No?
- Mam propozycje, Joe się zgodził, z resztą nie będzie problemu.- poinformował mnie, ale wciąż nie powiedział o co chodzi.
- Jaką propozycje?- byłam ciekawa co takiego wymyślił i na co miał się zgadzać Joe.
- Mooże.- zaczął przeciągająć literki.- Może chcesz pojechać z nami w trase?- drugą część zdania wypowiedział tak szybko że na początku go nie zrozumiałam, ale po chwili dotarł do mnie sens słów przyjaciela. Zdziwił mnie tą propozycją.
- Że niby ja? Z wami w trasę? Co miałabym tam robić?- zapytałam. Naprawdę mnie to interesowało.
- Nic byś nie musiała robić. Co prawda nie jest to jakiś super odpoczynek bo byśmy jeździli trochę tourbusem, ale w czasie naszych koncertów mogłabyś chodzić na plaże, a kilka nocy i dni które spędzimy w hotelu gdzieś gdzie nie ma plaży też mogłabyś przyjemnie spędzić.- zasugerował. Pomyślałam nad tym co właśnie powiedział Nick i zastanowiło mnie tylko jedno.
- Gdzie będzie dawać koncerty?- zapytałam i usłyszałam jak przyjaciel odkłada telefon, przerzuca jakieś kartki i z powrotem bierze komórkę do ręki,
- San Jose pojutrze czyli w czwartek, San Francisco w piątek wieczorem, później jedziemy do San Diego tam mamy koncert w sobote wieczorem. W niedziele rano lecimy do Miami , koncert gramy w poniedziałek koło południa a pozniej wolne popoludnie i wieczór. We wtorek rano wylatujemy do Nowego Yorku, koncert tam mamy w czwartek. Po NY jedziemy do Bostonu gdzie gramy w sobotę koło południa i później mamy wolne. Tak wygląda najbliższy tydzień, następnego nie znamy dokładnie.- opowiedział cały grafik na najbliższy tydzień a ja zmęczyłam się od samego słuchania. Z drugiej strony mogłabym spędzić czas z Nickiem. No i Joe... Zwiedziłabym kilka miast, odpoczęła na postojach, no i w sumie dawno nie czułam jak to jest być w trasie.
- Co z pieniędzmi? Nie moge latać i jeździć na wasz koszt.- zauważyłam.
- Możesz, przecież zawsze mamy więcej miejsca w tourbusie, samolot jest nasz prywatny, a o hotel się nie martw. Dostaniesz piękny pokój.- Nick próbował mnie uspokoić, ale to nic nie dało.
- Dobrze wiesz że nie lubię jeźdzć na czyjść koszt.
- Wiem. Ale albo jedziesz na takich warunkach, albo siedź w domu i nudź się przez najbliższe dwa tygodnie w domu.- zagroził mi, prawie poważnym tonem. Oczami wyobraźni widziałam jak przerwaca swoimi czekoladowymi oczami. Postanowiłam że się zgodzę, nie miałam nic lepszego do roboty.
- Dobra, zgadzam się.- poinformowałam przyjaciela.
- Tak! Wiedziałem.- ucieszył się. Słyszałam ta radość w jego głosie i w ogóle w reakcji na moje słowa.
- O której mam być jutro gotowa i gdzie?- zapytałam po chwili.
- Przyjedziemy po ciebie do domu o szesnastej.- odpowiedział, a ja się zastanowiłam nad tym czy zdążę jeszcze pójść przed wyjazdem do fryzjera.
- Dobra, będę. Muszę kończyć Nicky, bo nie jestem spakowana.- taka była prawda, musiałam się spakować no i postanowiłam że zadzwonię jeszcze do salonu a z tym muszę się śpieszyć bo zamyka o osiemnastej. No i muszę zauważyć że mamy siedemnastą czterdzieści pięć.
- Pewnie. Spakuj to co najbardziej potrzebujesz.- poprosił i po chwili dodał.- Weź strój który ci kupiłem miesiąc temu.- zaczęłam się śmiać z jego pomysłu.
- Czemu myślisz że chciałabym go założyć publicznie i to jeszcze przy Joe?- zapytałam ciekawa.
- Bo wiem że bardzo ci się podoba, poza tym dobrze w nim wyglądasz.- odpowiedział.- Chociaż muszę przyznać że ten czarny co miałaś na basenie też jest niczego sobie.- dodał, a mnie zapiekły policzki. Zarumieniłam się oczywiście.
- Dobra, kończe to.- postanowiłam. - Do jutra Nicky i pozdrów Joe.- poprosiłam.
- Pewnie, zaraz to zrobię. Do jutra Demi.- rozłączyliśmy się. Wybrałam numer mojego fryzjera i zadzwoniłam mając nadzięję że zdąże jeszcze jutro do niego przyjść. Odebrał po kilku sygnałach.
- Salon Rafael, słucham.
- Cześć Raf, tu Demi.- przedstawiłam się, bo jak widać nie spojrzał na wyświetlacz. Czyli był zajęty.
- O, Demi. Cześć, dawno cie nie słyszałem.- od razu zrobił się milszy kiedy dowiedział się że to ja.
- Tak wiem, ale dzwonie właśnie w konkretnej sprawie.- powiedziałam pogodnie.
- Słucham moją ulubioną klientkę co takiego byś chciała zrobić.- czekał na moją propozycje.
- Blond.- odparłam krótko.
- Blond.- powtórzył.- To jest dobry pomysł, myślę że zrobimy go bez problemu.- dodał po chwili i zapytał kiedy bym chciała wpaść.
- Jutro?- zaproponowałam niepewnie.- Zależy mi na tym żeby robić to jutro do czternastej bo wyjeżdzam.
- Juutroo.- znowu powtórzył lekko przeciągając literki.
- Da się?- zapytałam z nadzieją.
- Jutro nie.- już straciłam nadzieję na to że zmienie kolor włosów na wyjazd, ale wtedy znowu się odezwał.- Jutro nie da rady, ale możesz wpaść jeszcze dzisiaj. Specjalnie posiedze dłużej w pracy.- zaoferował się.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to?- z tego co wiem to dla nikogo jeszcze nie został dłużej w pracy.
- Jasne, dla ciebie wszystko.- odparł wesoło.
- Napewno będę, tylko o której?
- Bądz za godzinkę.- poprosił.
- Załatwione. Do zobaczenia o dziewiętnastej.- potwierdziałam i się rozłączyłam. Ubrałam dłuższe spodnie, kurtkę i poszłam do kuchni po jabłko. Zjadłam je, napiłam się soku i wyszłam z domu. Do salonu Rafaela dojechałam pięć minut przed czasem. Weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę i przywitałam chłopaka. Przytuliliśmy się i kazał mi usiąść na krzesło.

- A więc blond, jesteś pewna?- upewnił się, przyglądają mojemu odbiciu w lustrze. Wygladał jakby oceniał czy nie zrobi mi krzywdy tym posunięciem.
- Jestem pewna, o ile stwierdzisz że tak będzie dobrze.- zauważyłam.
- Będzie.- zapewnił mnie.
- W takim razie robimy blond.- zadecydowałam uśmiechnięta.
Poszedł rozmieszać farbę, nałożył mi na włosy rozjaśniacz czy jak to się tam nazywa. Nie bardzo się znam na farbach. Siedziałam tak i rozmawiałam z fryzjerem chyba z trzy godziny aż w końcu zaczął suszyć moje nowe włosy. Wyprostował je dodatkowo, zrobił mi prostą grzywkę, podciął końcówki i pokazał swoje dzieło w całej okazałości.
- Demi, wyglądasz zajebiście w tym kolorze.- podsumował szeroko się uśmiechając. Oceniłam swój wygląd, to jak się czuje jako blondynka i doszłam do wniosku że jest idealnie.
- Tak, jest super.- odwzajemniłam uśmiech i dotknęłam włosów. Były mięciutkie.- Ciekawe jak spodoba się innym- pomyślałam na głos.
- Napewno bardzo.- stwierdził. Zapłaciłam Rafaelowi, jeszcze raz podziękowałam i się pożegnaliśmy. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu, w którym byłam przed północą. Zmęczona nastawiłam sobie budzik na dziewiątą rano, wzięłam szybki prysznic oczywiście nie mocząć włosów i położyłam się spać.


I jak? :D

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 16

Perspektywa Demi.

Nick wyszedł ode mnie koło dwudziestejpierwszej. Obejrzeliśmy jeden film i poszedł, a chwile pozniej polozylam się spac. Rano obudziłam się z pozytywnym nastawieniem do tego dnia. Nie przebierając się z piżmy zeszłam do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy kończylam usłyszałam że na górze dzwoni moja komórka, więc pobiegłam szybko odebrać. To była Danielle.
- Cześc Dani, co się dzieje?- zapytałam od razu. Przyjaciółka dawno do mnie nie dzwoniła.
- Hejka Dems, nic się nie dzieje. Chciałam tylko zapytać czy masz plany na dzisiaj.- powiedziała pogodnie, a ja zaczęłam się zastanawiać co takiego może ode mnie chcieć.
- Planowałam posiedzieć w domu, może w ogrodzie.- odparłam siadając na łóżko.- A czemu pytasz?- zainteresowałam się.
- O dwunastej mam przymiarkę sukni ślubnej, a moja mama nie może ze mną pójść, Kevina przecież nie wezmę a jego bracia..- tu zrobiła małą przerwę.-No cóż sama wiesz że nie są za dobrzy w doradzaniu dziewczynom w kwestiach stroju.- zaczęłam się cicho śmiać z tego co powiedziała.
- No nie wiem. Nick całkiem dobrze wybiera kostiumy kąpielowe.- poinformowałam przyjaciółkę śmiejąc się. Usłyszałam że i ona to zaczęła robić.
- Tego nie wiedziałam, ale zapamiętam na przyszłość. To jak? Chciałabyś się ze mną wybrać i mi doradzić?- zapytała. Słyszałam tą nutkę nadziei w jej głosie.
- Pewnie że tak.- zgodziłam się od razu, i tak nie miałam nic lepszego do roboty w zasadzie. Jej suknia jest o wiele ciekawsza niż leżenie cały dzień w ogrodzie, albo nudzenie się w domu.
- Super- ucieszyła się.- To za czterdzieści minut będę u ciebie pod domem i cie zabiore.- poinformowała mnie i się pożegnalyśmy.
Chwila, chwila. Czterdzieści minut? pomyślałam sobie i spojrzałam na zegarek-była dziesiąta czterdzieści. Zerwałam się szybko z łóżka, podeszłam do szafy wyciągnęłam krótkie spodenki, bluzke i czarne trampki. Poszłam do łazienki się ubrać, pomalować i zeszłam na dół. Zdążyłam jeszcze skończyć śniadanie i Danielle zadzwoniła do domofonu. Wpuściłam ją i sama wyszłam z domu.
- Cześć.- przywitałam się z przyjaciółką kiedy wsiadłam do jej auta. Pocałowałyśmy się w policzki.
- Hej, hej.- odpowiedziała i ruszyła. Kiedy wyjechałyśmy na główną ulicę odezwała się znowu.- Dziękuję że ze mną jedziesz.
- No weź przestań. To o wiele ciekawsze niż siedzenie samej w domu, albo ogrodzie.- zapewniłam uśmiechając się.
- No na pewno ciekawsze, ale nie uzgadniałyśmy tego wcześniej i w sumie to nie wiedziałam czy nie będziesz o to zła. No i nie rozmawiałyśmy od czasu twoich urodzin.- zauwazyła. Zapomniałam że miałam urodziny kilka dni temu, nie otworzyłam prezentów..
- Boże! Zapomniałam że zostawiłam cie z tymi wszystkimi gośćmi i prezentami. Danielle tak bardzo cie przepraszam.- było mi strasznie głupio że zapomniałam o czymś takim. Zostawiłam przyjaciółkę z całym problemem.
- Weź przestań, nic się nie stało. Prezenty są u mnie w domu w garażu jakbyś chciała je odebrać i otworzyć, a z resztą nie było problemu. Goście zwinęli się koło trzeciej, więc zabrałam z Kevinem twoje pakunki i też wróciliśmy do domu.- powiedziała lekko się uśmiechając. Całe szczęście że nie było większych kłopotów,bo byłoby mi jeszcze bardziej głupio z tego powodu.
- Dobra, ale w zamian za to że wy pilnowaliście mojej imprezy to ja będę pilnować imprezy na waszym ślubie. - postanowiłam stanowczo.
- Nie ma sprawy, przyda nam się ktoś taki i jestem pewna że Nick ci chętnie dotrzyma towarzystwa.- zgodziła się, a je lekko odetchnęłam. Chciałam jakoś jej to zrekompensować.
- Chętnie się tym zajmę.

Na tym skończyła się nasza rozmowa, no przynajmniej na teraz bo dojechałyśmy do salonu z sukniami ślubnymi. Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do budynku, tam czekała na nas pani o imieniu Rosalinda. Danielle przedstawiła nas sobie i kobieta poszła po suknie mojej przyjaciółki. W tym czasie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku na dużej ścianie wisiało wielkie lustro, po jego oby stronach dwa stoliczki z krzesłami. Na reszcie ścian wisiały wieszaki z sukniami ślubnymi, komunijnymi i tymi dla druhien. Wszystko było dokładnie porozdzielanie,zeby nie było bałaganu. Po chwili wrócila Rosalinda z workiem w ręku, dała go przyjaciółce, a ta poszła do przebieralni się przebrać.
-Demi!- zawołała mnie po chwili i poszłam w jej kierunku.
- Co jest?- zapytałam przed drzwiami małego pomieszczenia
- Wejdź tu i pomóż mi zapiąć.- poprosiła i tak właśnie zrobiłam.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Moja przyjaciółka stała pośrodku w pokoju w pięknej białej sukni do ziemi. Sukienka na ramiączkach była wykonana z lekkiego materiału, miejscami miała koronke. Góra do pasa była idealnie dopasowana, a od pasa w dół rozchodziła się jak sukinka księżniczki. Nie była bardzo szeroka, została zaprojektowana i zrobiona tak żeby wszystko idealnie do siebie pasowało i też żeby jednocześnie nie była zbyt wyszukana tylko skromna.
- Co, brzydka?- dziewczyne musiało zaniepokoić to że stałam w miejscu i się na nią gapiłam.
- Żartujesz sobie?! Jest cudowna!!- zaprzeczyłam natychmiast jak usłyszałam jej absurdalne pytanie.-Wyglądasz jak księżniczka! - dodałam szeroko się uśmiechając. Pamiętam jak Danielle kiedyś mi mówiła że chciałaby na swoim ślubie wyglądać jak księżniczka z bajki Disneya.
- Taką miałam nadzieję. Zapniesz mi w końcu tą sukienkę?- poprosila jednocześnie przypominając mi po co w ogóle mnie zawołała.
- Pewnie.- tak zrobiłam, zapięłam jej sukienke i teraz pasowała jeszcze lepiej.
- Dziękuje.- podziękowała mi i wyszłyśmy do głównej sali w salonie, do tego większego lustra.
- Pięknie pani wygląda.- pochwaliła projektantka. Jak się okazało to ona projektowała sukienkę i szyła.
- Nam też się podoba. Myśli pani że potrzeba jeszcze jakichś zmian?- zapytała ją moja przyjaciółka, ale wiedziałam że nic już nie będziemy zmieniać i kupimy ją taką jaka jest.
- Nie, myślę że jes idealnie. Chce pani ją od razu kupić, czy poczekać na narzeczonego?
- Kupuję od razu, on nie może tego zobaczyć przed ślubem.- odpowiedziała jej. Obie z Danielle jesteśmy przesądne i uważamy że pan młody nie może zobaczyć swojej przyszłej żony w sukni przed ślubem, ani samej sukni też nie może zobaczyć.
- Dobrze. W takim razie spakuję ją, jak tylko pani się przebierze.- odparła kobieta, a moja przyajciółka poszła się przebrać. Oczywiście poprosiła mnie żebym pomogła jej z zamkiem, więc deli katnie go rozpięłam. Chwilę później Danielle wróciła z sukienką, a Rosalinda ją zapakowała, zapłaciłyśmy i poszłyśmy do samochodu przedtem żegnając się z kobietą.
- No dobra, to gdzie ją schowasz tak żeby Kevin jej nie znalazł?- zapytałam jak już byłyśmy w samochodzie a pudełko w bagażniku.
- No właśnie tego nie przemyślałam.- przyznała się. Uśmiechnęłam się i wpadłam na genialny pomysł.
- Może chcesz ją zostawić u mnie?- zaproponowałam.
- Mogłabym?- zapytała z nadzieją.
- Pewnie że tak.Gdybyś nie mogła to bym nie zapytała.- zauważyłam znowu lekko się uśmiechając.
- Super, dziękuję ci bardzo Dems.- ulżyło jej. Moja szafa to jedyne miejsce do którego Kevin nie ma wstąpu, więc czemu nie.
- Nie ma sprawy. To jedźmy do mnie i zostawisz ja od razu.- zasugerowałam.
- Mam lepszy pomysł. Pojedziemy do mnie i do Kevina, zabierzemy twoje prezenty, później pojedziemy do ciebie, zostawie sukienke i przy okazji pomogę ci z ich rozpakowywaniem.
- To jest jeszcze lepszy pomysł. Więc jedziemy do ciebie.- zgodziłam się. Byłyśmy przed ich domem piętnaście minut później, Danielle otworzyła garaż, później bagażnik i zaczęłyśmy przenosić paczki. Nie było ich za dużo, na całe szczęście. Chwile później ruszyłyśmy w strone mojego domu. Na miejscu otworzyłam je bramę żeby mogła wjechać i zaczełyśmy rozpakowywać samochód. Włożyłyśmy wszystko do garażu i zaczełyśmy patrzeć co takiego dostałam. To były różne prezenty. Między innymi dostałam komplet złotej biżuterii w kształcie znaku nieskończoności, bluzkę z kolekcji która widziałam w gazecie z projektami różnych artystów, gitarę elektryczną, pierwsze wydanie mojej ulubionej serii książek Dary Anioła. Do tego ktoś mi dał i nie wiem jak załatwił kopię notatek i nieoficjalną wersję Miasta Kości, no wiecie notatki Cassandry których używała kiedy pisała książkę. No i ostatnią rzeczą jaką wam powiem to była od Danielle i Kevina. Od moich przyjaciół dostałam lot helikopterem nad L.A.o wschodzie słońca.
-Boże. Danielle to jest genialne!- nie mogłam uwierzyć że wpadli na coś takiego.
-Cieszę się, bo ja na to wpadłam a Kevin był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.- uśmiechneła się szeroko a ja ją mocno przytuliłam.
- W życiu bym na taki pomysł nie wpadła.- zauważyłam.
- Ja wpadłam tylko dlatego że w telewizji mignął mi fragment Jonas w L.A.a oni tam lecieli helikopterem.- powiedziała uśmiechnięta.
- I tak genialne.
- No i lot jest dla dwóch osób. Możesz wziąć kogoś wyjątkowaego.- zasugerowała delikatnie, a ja wiedziałam o kim myśli.
- Zobaczymy.- odparłam.- Chcesz coś do picia?- zapytałam po chwili. Danielle spojrzała na zegarek.
- Chętnie.- zgodziła się, więć zabrałyśmy jej sukienkę i zostawiając prezenty w garażu poszłyśmy do domu.
- Sok, kawa, herbata, drink? Może chcesz zostać na noc? Porozmawiałybyśmy sobie i mogłabyś się napić czegoś. Dawno sobie nie rozmawiałyśmy.-zaproponowałam przyjaciółce, bo nie chciało mi się znowu siedzieć samotnie w domu. Dziewczyna zastanowiła się nad moją propozycją i po kilku sekundach usłyszałam odpowiedz.
- Bardzo chętnie, tylko zadzwonie do Kevina.- tak jak powiedziała tak też zrobiła. Wyciągnęła telefon z torebki i zadzwoniła do swojego narzeczonego.- Cześć kochanie, jest taka sprawa.- chwila ciszy.- Demi zaproponowała żebym została u niej na noc.- znowu cisza.- tak wróce rano i zdążymy pojechać na jedenastą do fotografa- cisza- dziękuje, też cie kocham.- rozłączyła się.- Zostaje.- powiedziała do mnie uśmiechnięta.
Jak tak słuchałam z jaką czułością rozmawia z moim przyjacielem, jak on się o wszystko martwi to zatęskniłam za czasami bycia w związku i zastanawiałam się czy ja też kiedyś w końcu będę tak szczęśliwa.
- Fajnie.- też się uśmiechnęłam.
Wzięłam szklanki i zaprosiłam przyjaciółkę do swoijego pokoju gdzie mam alkohol, oczywiście sok też wzięłam z kuchni. Usiadłyśmy na łóżku i zrobiłyśmy po drinku.
- Dawno nie rozmawiałyśmy tak dłużej.- zaczęłam rozmowę
- No właściwie to troche rozmawiałyśmy w twoje urodziny.- zauważyła.
- No taak, ale to było takie nijakie bo musiałyśmy zacząć się przygotowywać do imprezy.
- Racja. To o czym chcesz porozmawiać?- zapytała opierając się o ramę moego łóżka.
- O tobie i o Kevinie. Jest dla ciebie dobry? Martwi się, co? Denerwujesz się ślubem i przygotowaniami?- zadałam tych kilka pytań praktycznie na jednym oddechu co wywołało uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki.
- Dem weź oddech.- ta zrobiłam.- Więc tak, jest dla mnie dobry, jest mega kochany i słodki. Bardzo się o mnie martwi, dzwoni często spytać czy wszystko u mnie dobrze. Czasem mnie tym denerwuje, ale i tak go kocham. I tak, mega się denerwuje ślubem i przygotowaniami. Boję się że coś nie wyjdzie, że coś pójdzie nie tak jak chciałam i nie będzie idealnie.
- Aww, słodki jest. Ale przygotowaniami i ślubem martwić się nie powinnas. Zrobimy wszystko żeby było idealnie. Ty, ja, Kevin, Nicka też zaciągnę do roboty.- zapewniłam przyjaciółkę.
- Dzięki. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.- powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Robię co mogę żeby wam się odwdzięczyć za to że nie odeszliście ode mnie po tym jak dowiedzieliście się prawdy o tym co robiłam.- wyznałam nieśmiało.
- Nie musisz się odwdzięczać. Jesteś naszą przyjaciółką, jak moglibyśmy cie zostawić tylko dlatego że miałaś problemy i próbowałaś sobie z nimi radzić na róźne sposoby. Nie powiem że mi się podoba to co robiłaś, ani że nie mam żalu o to wszystko, bo skłamałabym. Ale wciąż jesteś moją przyajciółką i cie kocham. Muszę zaakceptować przeszłość i żyć teraźniejszością. A jeśli znowu będziesz miała problemy będę tu i pomogę. Tak jak wtedy, gdy tego nie mogłam zrobić.- gdy słuchałam tego co mówi pojawiły mi się łzy w oczach. Przytuliłam mocno Danielle i szepnęłam ciche „dziękuję”.
- Nie masz za co dziękować. A teraz opowiadaj co tam u ciebie i Nicka.- poprosiła, kiedy mnie puściła. Zanim zaczęłam zrobiłam nowe drinki.
- No ale nie ma co opowiadać. Nastepnego dnia po moich urodzinach zabrał mnie do domku w lesie, podobno Kevin też tam jeździł..- zaczęłam a przyjaciółka potwierdziła. No i opowiedziałam jej jak było, co się działo po tym jak wróciliśmy z imprezy, o jego wczorajszej wizycie. Później porozmawiałyśmy jeszcze na kilka innych tematów, dałam jej do przecztania wywiad kótry zrobił ze mną Jonathan. Omówiłyśmy jak ma wyglądać jej wesele, kiedy pójdziemy n aprzymiarkę strojów druhny i druha. Oczywiście musi pasować całej naszej trójce, ale Danielle powiedziała że się zajmie terminem. No i tak przegadałyśmy czas do dwudziestej trzeciej, więc postanowiłyśmy obejrzeć komedie komantyczną, później zmęczone stwierdziłyśmy że umyjemy się rano. Dałam przyjaciółce luźną koszulkę, sama założyłam piżame i położyłyśmy się razem do mojego łóżka spać. Danielle oczywiście nastawiła sobie budzić na dziewiątą rano, żeby nie zaspać na spotkanie na które jedzie z narzeczonym. No a ja sama mam jutro pracę, chociaż nie wiem po co mam się spotkać z Jerrym. Zasnęłyśmy tak koło pierwszej w nocy.

Podoba się? Mi tak nie bardzo, ale tu chodzi o waszą opinię. :)

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 15

Obudził mnie budzik, wyłąćzyłam go i niechętnie zwlekłam się z łóżka. Za oknem świeciło słońce więc doszłam do wniosku że mamy ciepły dzień. Z tą myślą podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej luźną sukienkę na ramiączkach, czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałam się we wcześniej przygotowane ubranie, pomalowałam się i wróciłam do pokoju. Z szafeczki zabrałam telefon i wrzuciłam go do torebki, następnie zeszłam na dół do kuchni. Na śnidanie zjadłam jedynie jabłko, ponieważ nie byłam głodna, napiłam się soku pomarańczowego i wyszłam do garażu. Usiadłam wygodnie na miejscu kierowcy i gdy już chciałam odpalić samochód zadzwonił mój telefon. Jonathan.
- Tak?- odebrałam.
- Cześć, obudziłem?- to była pierwsza rzecz jaką od niego usłyszałam.
- Niee, właśnie miałam wyjeżdżać z domu do pracy. -wyjaśniłam i spytałam o co chodzi.
- Dzwonie żeby powiedzieć że gazeta z naszym wywiadem będzie dzisiaj o dwunastej w kioskach.- poinformował mnie.
- To fajnie, chętnie ją kupię i zobaczę co tam o mnie napisałeś.- odparłam wesoło. Spojrzałam w lusteko i poprawiłam sobie kosmyk włosów których odstawał od reszty. Odrazu mnie posłuchał i ułożył się tak jak powinien.
- Mam taką nadzieję. No i możesz być pewna że wszystko jest dobrze, nic co mogłoby cie obrazić albo zdradzić za dużo.- zapewnił.
- To dobrze.- ucieszyłam się. - Niedługo muszę być w studiu, dlatego...- chciałam dokończyć ale mi przerwał.
- Musisz kończyć, rozumie. Miłego dnia Demi.- słyszałam po głosie że nie był zły, rozumiał.
- Dokładnie. Dziękuje i tobie też miłęgo dnia Jace.- pożenaliśmy się i położyłam telefon na siedzeniu obok.
Odpaliłam samochód i pojechałam do pracy. Dojechałam na miejsce pięć munut przed czasem, czyli przed jedenastą. Właściwie nie wiem dlaczego miałam dzisiaj przyjechać do studia skoro nic nie nagrywam, nie mam nawet co nagrywać. Jerry prosił żeby przyjechała więc jestem, ale po co? Weszłamdo budynku, przywitałam się z dziewczyną z recepcji i wjechałam na piętro gdzie znajduje się moje studio. Podeszłam do drzwi o numerze 216 i weszłam do środka nawet nie pukając. To co zobaczyłam mega mnie zdziwiło. A raczej to kogo tam zobaczyłam. W moim studiu siedzieli moi przyjaciele. I tu was zdziwie bo nie Jonasi, tylko Big Time Rush.

-Deemii!!!- krzyknął Logan i podbiegł do mnie, mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Cześć Logan.- puścił mnie i przywitałam się zresztą zespołu.- Hej James, Carlos i Kendall.- każdego po kolei przytuliłam.- Co wy tu robicie?- zapytałam gdy wszyscy usiedliśmy na wolnych miejscach. Ja na dwuosobowej kanapie z Loganam, a reszta na krzesłach i fotelu.
- Poprosiliśmy naszego menadżera, żeby poprosił twojego żeby powiedział ci żebyś przyjechała dzisiaj do pracy bo chcemy cie poprosić żebyś nagrała z nami piosenkę.- odpowiedział mi oczywiście Logan.
- Dobra. Po pierwsze użyłes za dużo razy „żebyś” i poprosić”, po drugie sami mogliście zadzwonić i też bym przyjechała. Po trzecie mogliście poprosić przez telefon i wiedzielibyście od razu. Po czwarte. Chętnie nagram z wami piosenkę.- odpowiedziałam rozbawiona. Ich miny były bezcenne, każdy członek BTR miał minę w stylu. „Jestem głupi, bo o tym nie pomyślałem.”
- No, eee. Bo my chcieliśmy zrobić ci niespodziankę Demi.- Kendall jako jedyny próbował bronić honoru swojego i przyjaciół.
- Jasne, niech wam będzie.- odparłam wciąż rozbawiona ich pomysłami.- To jaka to piosenka?
- No właściwie to już ją z kimś nagraliśmy, ale pomyśleliśmy że wersję z Tobą byśmy wrzucili na naszą nową płytę.- odpowiedział mi James uśmiechnięty.
- Niech zgadne. Couting on you?- zgadywałam. Kiedyś już śpiewałam z nimi tą piosenkę na jednym małym koncercie, dlatego ona jako pierwsza przyszła mi na myśl.
- Tak.- potwierdzili zgodnie.
- Chętnie z wami nagram tą piosenkę. Teraz?- zapytałam, wnioskując że z jakiegoś powodu zaprosili mnie właśnie do studia, zamiast do kawiarni.
- Jeśli to by nie był problem. Tylko dzisiaj jesteśmy w mieście, jutro już jedziemy na koncert do San Jose.- tym razem Carlos mi odpowiedział, zgodziłam się. I tak nie miałam co robić tego dnia. Weszliśmy za szybę, dali mi tekst na wypadek gdybym nie pamiętała słów. Zaczęliśmy śpiewać, było przy tym dużo śmiechu bo co chwilę komuś coś nie wychodziło. No ale w końcu, za setnym razem nagraliśmy piosenkę idealnie i skończyliśmy pracę przed czternastą.
- Masz jakieś plany na popołudnie?- zapytał mnie Logan kiedy już wychodziłam ze studia. Właściwie zostałam tylko z Loganem bo reszta grupy już się zwinęła.
- Nie właściwie to nie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To może dasz się zaprosić na obiad?- zaproponował wpuszczając mnie do windy.
- Wolałabym nie. Wiesz jacy są paparazzi, od razu powiedzą że jesteśmy na randce i będzie wielka afera.- nie miałam ochoty na plotki o mnie i Loganie, jesteśmy znajomymi a prasa od razu wyciąga pochopne wnioski.
- Jeśli chcesz to może być randka.- powiedział cicho, a mnie zamurowało. „Przepraszam, że co on powiedział?”- pomyślałam sobie zaskoczona.
- Słucham?- wyszłam z windy ale się przed nią zatrzymałam i spojrzałam na chłopaka.
- No jeśli chcesz to możemy uznać ten obiad za naszą pierwszą randke.- powtórzył. Nie wiedziałam jak zareagować, zdziwił mnie tym. Westchnęłam i odpowiedziałam najłagodniej jak tylko umiałam.
- Logan przykro mi, ale nie pójdę z tobą na randkę.
- Dlaczego?- zapytał dziwnie. Jakby to było coś bardzo zaskakującego że ktoś się nie zgadza na randkę z ni,.
- Ponieważ jestem zainteresowana kimś innym, to po pierwsze. Po drugie jesteś moim kolegą, tylko kolegą.- wytlumaczyłam.- Myśle że w tym momencie powinniśmy się rozejść każdy w swoją strone.- dodałam po chwili, powiedziałam krótkie „pa” i poszłam do samochodu. Wsiadłam do niego i zamknąłam drzwi na klucz. Tak się czułam zawsze najbezpieczniej. Ponieważ wciąż miałam wolne popołudnie, postanowiłam zajechać do kiosku blisko mojego domu i kupić gazetę z wywiadem moim i Jonathana. W domu usiadłam w salonie, wzięłam pismo do ręki i zaczęłam czytać. Napisane zostało wszystko słowo w słowo z tego co powiedziałam i jedynie przyjaciel dodał na samym początku że zna mnie od dzieciństwa i że od zawsze miałam niesamowity talent do muzyki jak i do pakowania w tarapaty. To wywołało uśmiech na mojej twarzy. Nagle ziewnęłam i postanowiłam się troszkę zdrzemnąć. Położyłam się na łóżku, przykryłam kocem i zasnęłam.

Perspektywa Nicka.

Nagrywałem dzisiaj z braćmi dwie piosenki do naszej nowej płyty V. O trzynastej mieliśmy przerwę, więć zszedłem do bufetu po kawę. Jestem dzisiaj strasznie zmęczony, ale to nie przeszkadza mi w nagrywaniu. Szedłem korytarzem obok studia Demi i usłyszałem głos kilku chłopaków. Nie przejąłem się tym zbytniu, no bo po co. Menadżer Demi pewnie pozwolił komuś nagrywać w jej studiu. Często tak tutaj robimy bo nie zawsze używamy sprzetu i bez sensu żeby leżał i się psuł. Kiedy wsiadłem do windy i zjechałem do kawiarni. Kupiłem sobie kawe i jakąś gazetę plotkarską żeby poczytać w domu albo jeszcze w studiu. Czasem patrze czy nie ma tam przypadkiem czegoś o mnie, moich braciach, albo Demi. Wypiłem jedną kawe na miejscu a drugą wziąłem na wynos. Czekając na windę przyjrzałem się okładce i przeczytałem napis „Demi Lovato zdradza że kocha gorącą czekoladę.” Drzwi winy się otworzyły i wyszli z niej Carlos, Kendall i James z Big Time Rush. Demi nas kiedyś ze sobą poznała.
- Cześć chłopaki.- odezwałem się pierwszy kiedy do mnie podeszli.
- Hej Nick.- przywitali się ze mną.
- Co tu robicie?- zapytałem z ciekawości.
- Nagrywaliśmy piosenkę w studiu Demi.- odpowiedział mi James uśmiechając się trochę tajemniczo.
- Aaa. Czyli to was słyszałem kiedy przechodziłem obok studia.- zrozumiałem, że to byli oni,
- Tak, chyba tak.- odparł Carlos i dodał po chwili.- Słuchaj stary trochę się śpieszymy.
- Pewnie, ja też muszę wracać do studia. Narazie.- pożegnaliśmy się i pobiegłem szybko do studia, oczywiście tak szybko na ile mogłem z kawą w ręku.
- Przepraszam za spóźnienie, ale spotkałem BTR i chwilę porozmawialiśmy.- powiedziałem wchodząc do pokoju nagrań.
- Spoko, nie ma jeszcze Joe.- odpowiedział mi znudzony Kevin. Usiadłem obok niego na kanapie.
- Chcesz łyka? Wyglądasz jakbyś zaraz miał zasnął.- zaproponowałem bratu kawe.
- Daj.- wziął ode mnie kubek i zaczął pić. Wziął gazetę i postanowiłem zacząć ją czytać, skoro i tak musimy czekać na brata.
- Wiedziałeś że Demi miała wczoraj wywiad?- zapytałem najstarszego brata, który trochę się ożywił jak zacząłem do niego mówić.
- Niee, nic mi nie mówiła ale w sumie to mało rozmawiamy. To ty wczoraj się z nią widziałeś.- zauważył oddając mi w połowie pusty kubek.
- No tak, ale później byłem u was. Nie wspominała mi nic o wywiadzie, co więcej nawet nie chciała wracać do domu z lasu.- odpowiedziałem mu i otworzyłem gazetę na stronie która mnie interesowała. Kevin też zaczął czytać. Mówiła o zmianie koloru włosów, o tym że nie planuje trasy koncertowej z powodów Xfactora, opowiedziała jak zareagowała na telefon od Simona i rzeczywistoście tak to wyglądało. Następna rzecz mnie ździwiła, zapytał o jej „czystość”. Ucieszyłem się kiedy zmienił temat z dziewictwa na alkohol i inne używki. Demi powiedziała trochę zakłamaną wersję wydarzeń co do ilości alkoholu, no ale przecież nie każdy musi wiedzieć że wypiła o wiele więcej niż się przyznaje. Następne pytanie ździwiło mnie jeszcze bardziej, a raczej wkurzyło. Zapytał o Demi i o mnie. To co przeczytałem, to co Demi powiedziała, jej słowa krążyły w mojej głowie jeszcze przez resztę wywiadu. „Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, ale nic więcej.” Nie mogłem zapomnieć o tych słowach. Później mówiła tylko o nowej płycie której nie będzie, teledysku którego również nie będzie i o cudotwórczych skutkach czekolady gorącej. No i wygłosiła piękną mowę do fanów.
- Nick, wszystko dobrze?- zapytał mój najstarszy brat zauważając że jestem zmayślony.
- „Jednym z najlepszych ale nic więcej.”- powtórzyłem na głos i rzuciłem gazetą o ścianę. Byłem wkurzony!
- No i co z tego? Nick o co ci chodzi?- próbował się dowiedzieć, o co tak naprawdę się wkurzyłem.
- Tylko przyjacielem! Nie jestem dla niej nikim więcej.- powiedziałem.
- Jestem pewien że jestem o wiele więcej niż przyajcielem. Ale jak ty sobie to wyobrażasz? Miała powiedzieć w wywiadzie „Tak kocham Nicka Jonasa, mojego przyjaciela Od jakiegoś czasu to nie jest czystko koleżeńska relacja. Ostatnio byliśmy na randce za miastem i nie wróciłam na noc do domu.” zwariowałeś? Nie mogła tego zrobić i dobrze o tym wiesz, dlatego pytam jeszcze raz. Dlaczego tak się wkurzyłeś tym że tak odpowiedziała.- brat spojrzał mi prosto w oczy, a ja zdałem sobie sprawę z tego że ma racje. Demi nie mogła inaczej zareagować.
- Nie wiem. Masz rację, nie mogła inaczej ale to zabolało.- wyznałem.
- Tak wiem, bracie. Ale oboje wiemy ze jesteś dla niej ważny i to bardzo..
Nie zdążyłem mu odpowiedzieć bo do poieszczenia wszedł Joe.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie ale musiałem coś zrobić. Tak swoją drogą, wiedzieliście że Demi była w studiu?- zapytał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Big Time Rush było w jej studiu.- powiedziałem do niego.- Pewnie ich słyszałeś za drzwiami.
- No tak, byli w jej studiu, ale razem z nią.- sprostował.
- Co?- Kevin tym razem się zdziwił.
- No tak. Widziałem jak wsiadała do windy z Loganem i usłyszałem jak wypowiadał słowo „obiad”- opowiedział nam co widział.
- Demi nie wspominała mi że będzie dzisiaj w studiu. Gdyby powiedziała to zaprosiłbym ją do nas, ale nawet nie wspomniała o pracy.- myślałem na głos.
- Nie musiała, wiesz że czasem jest tak że wzywają bez uprzedzenia.- zauważyła Kevin.
- Racja.- zgodziłem się, ale wtedy dotarło do mnie to co powiedział Joe.- Zaprosił ją na obiad?
- Nie wiem czy zaprosił, ale wspomniał coś o jakimś obiedzie.- sprostował.
- Okeeej. Nagrywajmy już tą piosenkę.- poprosiłem. Chciałem skończyć pracę i pojechać do przyajciółki porozmawiać. Nagraliśmy What do i mean i to był koniec na dzisiaj. Zabrałem gazete, pożegnałem się z braćmi i poszedłem do samochodu. Pół godziny później byłem u Demi, podjechałem pod jej dom, wysiadłem z auta i zadzwoniłem do drzwi. Nie otworzyła mi, więc spróbowałem jeszcze raz.. To dziwne, bo samochód stał na podjeździe, czyli powinna otworzyć. Zadzwoniłe ostatni raz i usłyszałem po chwili dźwięk otwierania drzwi. Kilka sekund zobaczyłem Demi, była zaspana.
- Cześć Demi.- przywitałem się niepewnie. Znam ją na tyle dobrze żeby wiedzieć, że kiedy ktoś ją obudzi to nie jest miłą osobą.
- Cześć.- wyjątkowo była dość miła dla mnie.- Wejdz.- zaprosiła mnie.
- Dziękuje i przepraszam że cie obudziłem.- odparłem wchodząć.
- Nie szkodzi. Poszłam spać bo się strasznie nudziłam.- wyjaśniła.- Idę się napić soku. Chcesz coś do picia?- zapytała.
- Może soku.- poprosiłem. Nie ściągałem butów i poszedłem do kuchni zaraz za przyjaciółką.
- Czemu przyjechałeś?- odezwała się po chwili, a ja straciłem ochotę na zaczynanie tego tematu. Tak słodko i bezbronnie wyglądała zaspana, że nie miałem serca.
- Chciałem spytać co słychać, jak minął ci dzień.- wymyśliłem lekko się uśmiechając i wziąłem łyka soku którego przed chwilą Demi mi wlała.
- Wstałam rano i pojechałam do studia, okazało się że było tam BTR i nagraliśmy jedną piosenkę, później pojechałam do domu i położyłam się spać.- opowiedziała w skrócie.
- Fajny dzień.- podsumowałem.
- No powiedzmy, a jak twój?- zapytała mnie chcąc zmienić temat.
- Byłem w studiu z braćmi, spotkałem chłopaków z BTR, czytałem twój wywiad, nagraliśmy piosenke i przyjechałem tutaj. Joe mówił że widział cie z Loganem.- opowiedziałem jej swój dzień i wspomniałem o tym co widział mój brat. Miałem nadzięję, że sama zacznie ten temat i nie będę musiał z niej wyciągać tego co się stało.
- A no tak. Zaprosił mnie na obiad jak wsiadaliśmy do windy, od razu mu odmówiłam bo nie chciałam żeby ludzie pomyśleli że jesteśmy na randce. No a on do mnie z tekstem że „To może być randka jeśli chcesz.”- chciała mówić dalej, ale jej przerwałem wkurzony.
- Że co przepraszam?! Zaprosił cie na randke?!- byłem niesamowicie wkurzony i miałem ochotę go rozwalić.
- Ej, Nicky spokojnie. Odmówiłam mu mówiąc że jest tylko moim kolegą no i jestem zainteresowana kimś innym.- trochę mnie to uspokoiło, ale nie na tyle żeby być uśmiechniętym i zrelaksowanym.
- Nie wierzę w to, że on przyjął to spokojnie i odpuścił.- zauważyłem.
- Nie wiem jak zareagował, ponieważ od razu wyszłam z budynku, wsiadłam do samochodu i odjechałam.- odpowiedziała spokojnie i podeszła do mnie.- Nicky, nie denerwuj się tak. Przecież wiesz co czuję i wiesz jaka jestem.- poprosiła mnie żebym był spokojniejszy byłem gotów jej coś odpowiedzieć na to że nie potrafię i nigdy nie będę mniej zazdrosny, ale wtedy mnie pocałowała w policzek. Dała do tego pocałunku dużo uczucia, a moje myśli skierowały się w zupełnie innym kierunku. Odwróciłem głowę w stronę przyjaciółki i pocałowałem ją w usta. Oddała pocałunek więc ją do siebie przyciągnąłem lekko i całowałem dalej. Po chwili przerwała tą piękną chwilę i usiadła obok mnie na krześle. Nie mogłem dłużej wytrzymać z myślą że jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie starczało mi to więc postanowiłem że zacznę działać i zrobię coś żeby w końcu została moją dziewczyną.


Podoba wam się? Proszę komentujcie, bo nie wiem czy mam w ogóle dla kogo pisać. :(

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 14

Pierwsze co zapamiętałam zaraz po obudzeniu to to że wciąż leżę obok Nicka i trzymamy się za ręke. Spojrzałam troszkę w górę i zauwazyłam że przygląda mi się. Gdy nasze wzroki się spotkały uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Dzień dobry Dems.
- Cześć Nicky.- odpowiedziałam i pocałowałam przyjaciela w policzek. Wciąż nie wiedziałam czy jesteśmy dla siebie kimś więcej. Co prawda przyjaciele nie trzymają się za ręce, nie chodzą na randki i nie robia takich rzeczy co my wczoraj wieczorem.
- Głodna?- zapytał po chwili ciszy, a ja zdałam sobie sprawę z tego że faktycznie zjadłabym coś.
- Pewnie. - zgodziłam się i usiadłam na łóżku.
- W takim radzie chodźmy do kuchni, zrobię nam śniadanie.- Nick poszedł w moje ślady i po chwili schodziliśmy po schodach do kuchni.
Chłopak miał na sobie tylko spodnie, ponieważ jego koszula wciąż znajdowała się na mnie. Ja nie zakładałam nic na nogi bo tak było mi wygodniej. Usiadłam przy stole kuchennym i obserwowałam jak Nick robi nam śniadanie, czyli naleśniki. Uwielbiam naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami, a do tego sok pomarańczowy.
- A masz sok pomarańczowy i truskawki?- zapytałam. Chciałam przerwać ciszę która panowała w pomieszczeniu.
- Oczywiście że tak. Chciałem żeby było tak jak lubisz.- odparł odwracając się w moją stronę i uśmiechnął się do mnie słodko.
Wstałam ze swojego miejsca, bo chciałam przygotować nam talerzyki i szklanki, ale dopiero po chwili się zorientowałam że nie wiem co gdzie leży.
- Em. Nicky gdzie są talerze i szklanki?- zapytałam lekko zdezorientowana.
- Talerze w szafce nad zlewem, a szklanki w tej nad zmywarką.- odpwiedział lekko się uśmiechając w moją stronę.- Ale nie musisz rozkładać, ja się wszystkim zajmę.- dodał po chwili.
- Nie będę tak bezczynnie siedzieć, pomogę ci.
Tak też zrobiłam, wyciągnęłam to co chciałam i rozłożyłam na stole. Później tylko czekałam aż przyjaciel skończy smażyć i się do mnie dosiądzie.
- Smacznego.- usłyszałam gdy pełen talerz wylądował na stole, a szklanki były już pełne.
- Smacznego Nicky.- odpowiedziałam i nałożyłam na swój talerz naleśnika, jego polałam bitą śmietaną i obrzuciłam truskawkami. Późnie pokroiłam i zaczęłam jeść. Przyjaciel zrobił dokładnie to samo co ja, Oboje uwielbiamy jeść w ten sposób.
- To było pyszne.- odezwałam się kiedy skończyłam jeść i oparłam o oparcie krzesła.
- Cieszę się, że ci smakowało Dem.- znowu się do mnie uśmiechnął i wstał żeby posprzątać.
- Pomogę ci.- zaoferowałam się, ale stanowczo zaprzeczył i kazał usiąść na miejscu. Tak też zrobiłam, ale nie podobał mi się fakt siedzenia bezczynnie kiedy przyjaciel pracował.
- Nicky, nie chce mi się wracać do domu.- zaczęłam marudzić kiedy usiadł obok mnie zlał nam soku do szklanek.
- Ja też nie chce wracać, ale obawiam się że musimy.- był wyraźnie niezadowolony z tego faktu.
- Napewno? Tu jest tak cicho, nie ma ludzi. Chciałabym spędzić tak starość, spokojnie i bez stresu.- rozmarzyłam się. Wyobraziłam sobie mnie i mojego ukochanego na altance przed małym przytulnie urządzonym domkiem, wokół dużo drzew, grządki z kwiatkami które od czasu do czasu trzeba pielęgnować, kot pałętający się po okolicy. Idealna starość.
- O czym tak myślisz?- zapytał mnie przyjaciel, uważnie mi się przyglądając.
- O tym jak będzie wyglądać moja starość.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą lekko się uśmiechając.
- Opowiesz mi?- poprosił.
- Pewnie. No więc będzie altanka, mały przytulnie urządzony domek, wokół dużo drzew, grządki z kwiatkami, kot, no i oczywiście mój ukochany.- opisałam moją wizję, a Nick się uśmiechnął.
- Podoba mi się.- odparł i spojrzał na zegarek.- Dwunasta.
- Juuż? Pewnie musimy wracać, prawda?- widziałam jego minę i byłam pewna że nie wyraża nic dobrego.
- Miałem o szesnastej być u Kevina. Danielle chciała ze mną porozmawiać o oprawie muzycznej na ich ślub.- wyjaśnił.
- Och, rozumiem. To lecę się ubrać w takim razie.- uśmiechnęłam się lekko, wstałam i poszłam do sypialni, założyłam spodnie, swoją koszulkę i kurtkę. Włosy lekko przeczesałam ręką i wróciłam do salonu przy okazji zanosząc Nickowi jego koszule. Podziękował mi i ubrał ją.
- Idziemy?- zapytałam kiedy oboje byliśmy gotowi do wyjścia.
- Tak.- wyszliśmy, wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z podjazdu tego pięknego domku.
Kiedy cisza będąca w samochodzie zaczęła mnie denerwować włączyłam radio i jechaliśmy słuchając muzyki. Po jakimś czasie, dojechaliśmy pod mój dom. Nick zaparkował i zapanowała cisza.
- Demi- zaczął chłopak.- Wszystko jest wporządku?- zapytał patrząć na mnie.
- Pewnie.- uśmiechnęła się lekko, lecz nie odwróciłam w jego stronę. Patrzyłam w szybę która była przede mną.
- Napewno?- upewnił się.
- Pewnie Nicky. Wszystko jest dobrze.- spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się szczerze.- Dziękuję za ten piękny wypad za miasto.- podziękowałam i pocałowałam przyjaciela w policzek.
- Nie ma sprawy. Ciesze się że ci się podobało.- odwzajemnił uśmiech.
- No to papa, pozdrów Danielle i Kevina.- odparłam i zaczęłam wysiadać z samochodu.
- Tak zrobie.- zapewnił mnie.
Wysiadłam z samochodu Nicka i weszłam do domu, zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do swojego pokoju. Miałam przed sobą pół dnia i żadnych planów. „Dom sprzątnięty, jestem sama, pogoda nie jest zachwycająca, wszyscy znajomi są zajęci. To jakaś tragedia, nie mam co robić. Zanudzę się jak tak dalej pójdzie”-myślałam sobie w czasie przebierania w coś wygodniejszego. W zasadzie to było niepotrzebne bo zrobiłam sobie kąpiel i za chwilę znowu się rozbierałam. Siedziałam w wannie jak najdłużej się dało żeby tylko zabić czas ale w koncu musiałam wyjść. Ubrałam się, później umyłam włosy, porządnie je wysuszyłam, wyprostowałam. To wszystko w sumie zajęło mi dwie i pół godziny. Była siedemnasta kiedy usiadłam na łóżku zrezygnowana. Żadnych planów poza leżeniem i patrzeniem w sufit. Wstałam podłączyłam Ipoda do głośników i włączyłam muzyke, wróciłam na łóżko i znowu się gapiłam w sufit. Gdy już się zapowiadało że naprawdę spędze tak resztę wolnego dnia usłyszałam dzwięk mojego telefonu. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam odebrać.

- Tak?- odebrałam z nadzieją w głosie, że ktoś mnie uratuje z tej przeklętej nudy.
- Cześć Demi, tu Jonathan.- odezwał się głos po drugiej stronie, a ja się automatycznie uśmiechnęłam.
- Cześć Jace, skąd masz mój numer?- zainteresowałam się. Znowu się polożyłam na łóżko.
- Jak pracujesz w gazecie to masz wszystko co tylko zechcesz.- wyjaśnił pogodnym głosem.
- W takim razie wnioskuje, że dzwonisz w sprawach służbowych. Niech zgadne, potrzebujesz wywiad.- powiedziałam o czym pomyślałam i bardzo się nie myliłam.
- Tak, szefostwo chce wywiad z Demi Lovato. Wzieliby kogoś innego, ale ktoś mnie widział jak wchodzę na twoją imprezę więc mnie zawołali i mają nadzieję że skoro jestem twoim przyjacielem to powiesz mi więcej. No a poza tym znam cie, wiem jakie pytania zadawać, jak zadawać no i liczą na to że dopowiem coś sam z siebie o naszej przyjaźni.- wyjaśnił. Nie podobał mi się dokońca ten pomysł co też mu powiedziałam.- Nie martw się, nie pojawi się nic o czym byś nie wiedziała, albo nie chciała żeby się pojawiło.- uspokoił mnie.
- Dobrze.- zgodziłam się.- Więc kiedy chcesz go przeprowadzić?- zapytałam po tym jak mi podziękował że jednak się zgadzam.
- Jutro o dziewiątej rano?- zaproponował. Miałam nadzieję że będzie chciał tego jeszcze dzisiaj i postanowiłam mu to zaproponować.
- Tak się akurat składa że umieram z nudów w domu. Może chcesz dzisiaj to załatwić?- odparłam z wielką nadzieją w głosie. Uratowałby mnie przed zagładą.
- Och. No dobra, może być jeszcze dzisiaj. O której?- usłyszałam pytanie i pomyśłałam że w sumie mi to obojętne.
- A jak tobie pasuje?- zapytałam.- Powiedz od razu gdzie się widzimy.- dodałam od razu.
- Dziewiętnasta w kawiarni na Sunrise Avenue.- zadecydował.
- Będę.- zapewniłam, pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się pomalować. Postanowiłam że zrobię lekki makijaż używając jedynie kredki i tuszu, pomalowana podeszłam do szafy w pokoju i wyciągnęłam czarne spodnie, lekką koszulkę i buty na obcasie. Na ramiona zarzuciłam skórzaną kurtkę jak zwykle, do torebki wrzuciłam telefon, portfel i wyszłam z domu, zamknęłam go i poszłam do garażu. Wsiadłam do mojego czarngo Mercedesa i wyjechałam w stronę umówionego miejsca. Miałam jeszcze czterdzieści pięć minut, ale kiedy dojechałam zostało tylko dwadzieścia. Zajęłam miejsce przy stoliku w kącie sali i zamówiłam sobie gorącą czekolade. Byłam w połowie picia, kiedy zobaczyłam przyjaciela wchodzącego do kawiarni. Pomachałam mu i podszedł do mnie. Pocałowaliśmy się w policzek na powitanie i usiadł.

- Zamówiłaś już?- zapytał dość głupio, dlatego podniosłam jedną jedną brew i się uśmiechnęłam.- Dobra, to było głupie pytanie.- przyznał.
- Zamówiłam i dziękuję na razie nic nie chce więcej.- odpowiedziałam mu mimo wszystko.
Jonathan zamówił sobie także gorącą czekolade, jednak stare przyzwyczajenia zostają na długo.
- Zaczynamy?- zapytałam kiedy dostał swoje zamówienie.
- Tak.- uśmiechnął się do mnie. Wyciągnął kartkę z pytaniami i włączył dyktafon.
- Jest ze mną Demi Lovato, moja przyjaciółka odkąd pamiętam.
- Cześć.- odpowiedziałam, lekko się uśmiechając mimo tego że nikt mnie nie widzi.
- Zadam ci kilka pytań na które wszyscy chcieliby znać odpowiedź.- zapowiedział a ja się zgodziłam.- Zacznę od najprostszego, a mianowicie. Widziałem na Twitterze dużo pytań i często się pojawiało pytanie czy chcesz zmienić kolor włosów.
Zdziwiłam się tym pytaniem, dawno nikt mnie nie pytał o kolor włosów.
- Myślę że tak. Zastanawiam się na blondem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą,
- To ciekawe. Odkąd pamiętam mówiłaś że nigdy nie pofarbujesz się na blond.- uśmiechnął się do mnie szeroko. Faktycznie zawsze tak mówiłam.
- Mówiłam tak, to prawda. Ale ostatnio doszłam do wniosku, że mogę w nim ładnie wyglądać i warto spróbować. No bo kiedy będę eksperymentować z kolorami włosów? Jak będę miała czterdzieści lat? Nie sądze.
- Masz całkowitą rację. Następne pytanie. Planujesz pojechać w trasę koncertową w najbliższym czasie?
- Nie planuje. Niedługo zacznę pracę w Xfactorze, więc nie będę miała czasu na jeżdżenie po Ameryce i dawanie koncertów systematycznie. Nie mówię, że nie będę grać pojedynczych koncertów, bo na pewno będę. Nie mam zamairu zrezygnować z muzyki na rzecz programu.
- Myślę że część fanów teraz spotkało rozczarowanie, ale na pewno zrozumieją.
- Mam taką nadzieję.- osobiście byłam zdanie, że prawdziwi Lovatics bardziej się ucieszą z mojego udziału w programie niż z moich występów na żywu.
- Kolejne pytanie jakie ludzie mi zadali dotyczy właśnie twojego nowego programu. Będzie tam Simon Cowell, L.A Reis i Britney Spears.
- Tak.- potwierdziałam i czekałam an dalszą część pytania.
- Występowałaś kiedyś przez Simonem, prawda?
- Zgadzam się.- znowu potwierdziałam.
-Z tego co pamięta to nie wstał ze swojego miejsca po twoim występie. Bardzo cie zdziwiło kiedy to właśnie on do ciebie zadzwonił i zaproponował udział w programie?
- Szczerze mówiąc to jak tylko się rozłączyliśmy zaczęłam głośno piszczeć i mój przyjaciel Nick aż podskoczył tak nagle to zrobiłam. Później się wydarłam na cały dom „Simon Cowell jedak wie kim jestem!”.- zaczęliśmy się śmiać z mojej reakcji, ale już po chwili przyjaciel się odezwał.
- Czyli to był dla ciebie szok.- podsumował.
- Zdecydowanie tak.- potwierdziałam wciąż lekko chichocząc.
- No dobrze. Kolejna sprawa o którą mi głupio pytać z uwagi na to że jesteśmy przyjaciółmi, ale muszę to, czy wciąż jesteś czysta?- spojrzałam dziwnie na chłopaka. Nie wiedziałam o co pyta.
- Zależy o co pytasz Jace.- odparłam zgodnie z prawdą.
- Na kartce ma pytanie o twoje.. dziewictwo. Ale nie odpowiadaj mi na to, nikt nie ma prawa się w to wtrącać. Dlatego powiedz mi po prostu o czystość w kontekście twoich problemów.- miło z jego strony.-Jeśli chcesz oczywiście o tym opowiadać.- dodał po chwili. Wkurzyło mnie to pytanie, ale wiedziałam że to nie on to pisał i było mu strasznie głupio zaczynając w ogóle ten temat.
- No cóż. Jak sam wiesz piłam alkohol w swoje urodziny, ale tylko troche. – tu spojrzał na mnie niedowierzając, bo widział ile wypiłam. Znał mnie na tyle dobrze, żeby rozpoznać ile wypiłam. Ale nie przerwał mi.- To były moje urodziny, więc pozwoliłam sobie na jednego słabego drinka, zapaliłam jednego papierosa, nie tne się. Nie jestem idealnym człowiekiem i nawet po wyleczeniu pojawiają się momenty w których się zrobi coś z czego się chciało wyleczyć. Tylko że po leczeniu człowiek umie nad tym panować. Mogłabym skłamać mówiąc że nie piłam, nie paliłam po wyjściu z ośrodka, że nie chciałam użyć żyletki ale musiałabym skłamać. To niewykonalne żeby już nigy w życiu nie tknęła nawet palcem alkoholu czy papierosów.- odpowiedziałam na pytanie tak dobrze jak tylko umiałam. Musiałam być szczera z ludźmi.
- Wiem co masz na myśli, jednak mamy nadzieję że będzie ci się to zdarzało bardzo rzadko.
- Zapewniam że nie mam zamiaru się upijać przy każdej lepszej okazji. Szczerze to w ogóle nie mam zamiaru się upijać.
- To bardzo dobra wiadomość. Mam jeszcze jedno pytanie, osobiste jeśli pozwolisz a pozniej jeszcze kilka luźnych.- powiedział nieśmiało.
- Dobra, pytaj. Dla moich Lovatics wszystko.- zgodziłam się z uśmiechem. Byłam ciekawa o co takiego chce zapytać.
- Chodzi o twoje życie miłosne. Ludzie mówiąc że między tobą a twoim przyjacielem coś jest.- przeczytał niepewnie i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Mam wielu przyjaciół i z każdym łącza mnie inne relacje. Wszystkich kocham, dużo nas łączy i przy każdym jest to inna miłość.- odpowiedziałam zgrabnie. Jednak wiedziałam że musi drążyć ten temat dalej.
- Chodzi o Nicka, Nicka Jonasa.- sprostował.
- Jak już mówiłam mam wielu przyjaciół, a Nick jest jednym z nich. Jednym z moich najlepszych przyajciół,ale nic więcej.- powtórzyłam. Nie chciałam żeby ludzie się wpierdalali w to co się między nami dzieje. Jonathan uśmiechnął się na to jak zareagowałam, cieszył się chyba że nie dałam sobie wejść na głowe jego dyrekcji.
- No dobrze, chyba nic więcej nie wyciągnę z ciebie. Teraz inne pytanie. Nagrasz nową płyte?
- Pewnie. Napewno nagram nową płytę, ale nie w najbliższym czasie. Jak już mówiłam muszę wpierw się skupić na Xfactorze i może w międzyczasie coś wymyśle.- prawda była taka że mam dwie piosenki na nową płyte, ale płyty jeszcze nie wydam.
- Planujesz teledysk do którejś z piosenek ze swojej ostaniej płyty Unbroken?
- Nie. Poza Skyscaper i Give Your Heart A Break nie nagram już teledysku do żadnej innej piosenki.
- Wielka szkoda. Wciąż uwielbisz pić gorącą czekoladę, prawda?- zapytał niby od nie chcenia. Jestem pewna że ma tam polecenie coś w stylu „Zapytać o coś prywatnego związanego z waszym dzieciństwem.”
- Tak, jest najlepsza na wszystko.- odpowiedziałam i postanowiłam uratować przyjaciela z opresji.- Tak samo jak wtedy w dzieciństwie jak spadłam z huśtawki i mocno płakałam. Pobiegłeś po mamę, a później u was w domu zakleiła ranę plasterem i dała gorącą czekolade. Pamiętam że od razu przestało mnie boleć. W moim przypadku ten napój ma właściwości cudotwórcze.-dodałam po chwili. Oboję się uśmeichnęliśmy na to wspomnienie.
- Pamiętam to. Inego dnia jak spadłaś z roweru też pomogło.
- Dokładnie.- zgodziłam się.
- No dobrze, to ostatnie pytanie i myślę że będziemy mogli kończyć.- zapowiedział.- Co byś chciałą powiedzieć swoim fanom. Jaką zasadą powinni się kierować w życiu, a szczególnie w tych złych chwilach.- zastanowiłam się chwilę nad tym i odpowiedziałam.
- Nie jesteśmy stworzeni do tego, by się wtapiać- jesteśmy jednostkami. Nie ukrywajcie się przed sobą, pozwólcie żeby świat znał wasze prawdziwe ja. Porozmawiajcie z kimś bliskim o tym co się dzieje, a jeśli się boicie że nikt tego nie zrozumie włączcie sobie moją muzykę. To po to nagrywam piosenki; chce żebyście mogli posłuchać mnie i mojego głosu nawet wtedy gdy śpie, gdy jestem na drugim końcu świata. Posłuchajcie piosenki która podniesie was na duchu, wsłuchajcie się w słowa, w mój głos jeśli to wam pomoże. W każdym z nas jest małe dziecko, dlatego w tych złych chwilach szukajcie w sobie małej dziewczynki/ chłopca i traktujcie siebie jak malucha. Nie bądźcie na siebie źli bo każdemu zdarza się zły dzień. Lovatics to jedna wielka rodzina, piszcie do członków tej rodziny. Jestem pewna że pomogą jeśli są moimi prawdziwymi fanami. Kocham swoją rodzinę, kocham Lovatics. To właśnie wy jesteście moją rodziną, kocham was. - skończyłam mówić. Jonathan mi podziękował i wyłączył dyktafon.
- Poszło ci genialnie Dems, szczególnie to ostatnie.
- Dziękuje.- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na zegarek. Dwudziesta trzydzieści, bardzo szybko ten czas minął.
- Chcesz już wracać?- zapytał przyjaciel widząc że spojrzałam na zegarek.
- No myśle że tak. Mimo wszystko jestem troche zmeczona.- odparłam zgodnie z prawda.- No a jutro muszę iść do pracy.- dodałam.
- Tak ja też muszę. Myślę że dzisiaj wprowadze wszystko do systemu i postaram się już jutro opublikować wywiad. Co ty na to Demi? Może być jutro?- zapytał mnie o zdanie co było miłe, ale nie wiem dlaczego miałoby to mi robić jakieś większe znaczenie.

- Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Jeśli zdążysz na jutro to może być, ale niekoniecznie musi.- odparłam lekko się uśmiechając.
- Dobra, to napisze smsa jak będę coś wiedział.- powiedział i wstaliśmy. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i poszliśmy do swoich samochodów. Dojechałam do domu czterdzieści minut później. Nie kąpałam się drugi raz, tylko przebrałam w piżame i poszłam spać uprzednio nastawiając budzik na dziewiątą rano.



Cześć? No w sumie to taki długi, prawda? Mam nadzieję że się podobał. :)