Myślałam
tak sobie o tym, aż w końcu dojechałam na miejsce.
Musiałam
jakoś obudzić braci Jonas, ale nie miałam pomysłu jak.
Szturchnęłam lekko Nicka, ale to nic nie dało. Powtórzyłam ale
tym razem mocniej i lekko mruknął żebym dała mu spokój.
- Nicky wstawaj, jesteśmy już pod hotelem i musimy zabrać nasze bagaże.- miałam nadzieję że to go trochę rozbudzi i faktycznie się udało. Przeciągnął się mocno przy okazji uderzając mnie w głowe. Po tym incydencie od razu oprzytomniał.
- Boże Demi przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony że zrobił mi krzywdę. Trochę bolało, ale nie zrozbił mi większej krzywdy.
- Żyje, nie umre. Prawie nie boli.- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Napewno?- upewniał się kilka razy, aż obudził tym Joe.
- Co tu się dzieje?- zapytał chłopak otwierając oczy, usiadł wygodniej i spojrzał na nas.
- Nic, Nick panikuje bo mnie lekko uderzył w głowe.- odpowiedziałam patrząc na jego odbicie w lusterku.
- To nie było lekkie!- zaprotestował oburzony Nick.
- Nie ważne, nie boli mnie. Skończmy ten temat i idzmy wreszcie do tych pokoi. Musimy zabrać walizki i mamy samolot później.- nie miałam ochoty już dłużej rozmawiać na temat tego czy uderzył mnie mocno czy lekko. Przecież były ważniejsze rzeczy do zrobienie.
- Dobra niech ci będzie.- Nick się poddał, a ja uśmiechnęłam.
Wyszliśmy z samochodu, weszliśmy do hotelu i windą dotarliśmy na czwarte piętro. Weszłam do swojego pokoju, spakowałam te ubrania i kosmetyki które musiałam wypakować od wczoraj i wyszłam ostatni raz na balkon. Zrobiłam komórką zdjęcie widoku i wróciłam do środka. Zabrałam swój bagaż, zamknęłam pokój i poszłam do chłopaków. Była pewna że będą mieli problemy z pakowaniem. Zawsze mieli i to ja zawsze musiałam im pomagać, a kiedy mnie nie było opóźniali lot o dwie godziny. Weszłam przez drzwi które były otwartę i zastałam widok którego się nie spodziewałam. Siedzieli spakowani i oglądali telewizję.
- Wy przepraszam w ogóle się wypakowaliście przez tw dwa dni?- zapytałam zdziwiona, a oni spojrzeli na mnie i wybuchneli śmiechem.
- Pewnie że tak i spakowaliśmy przed chwilą. Dlaczego cie to dziwi?- odezwał się wciąż rozbawiony Nick.
- Bo wy nigdy się nie pakujecie na czas, zawsze macie problemy.- wciąż byłam w lekim szoku.
- Nauczyliśmy się kilku rzeczy przez ten czas jak z nami nie jeździłaś w trasy.- odpowiedział Joe.
- No dobra. Przyznaje jestem w szoku, nigdy nie sądziłam że nauczycie się akurat tej sztuki.- wyznałam i usiadłam na fotelu. - Ile mamy do wylotu?- zapytałam po chwili ciszy.
- Wylatujemy o osiemnastej.- odezwał się do mnie młodszy Jonas, a ja spojrzałam na zegarek. Szestasta trzydzieści.
- No to proponuje zanieść rzeczy do samochodu i wrócić oddać karty od pokoi.
Żaden z nich nie prostestował, więc wsałam a oni za moim przykładem zrobili to samo. Udało nami się na dwa razy wszystko zabrać, zamkneliśmy auto i poszliśmy do recepcji hotelowej.
- Dzień dobry, chcieliśmy oddać karty od pokoji.- Nick przedstawił się powiedział co chcemy i już po chwili byliśmy wolni. Mieliśmy niecałe pięćdziesiąt minut do samolotu, więc ruszyliśmyodrazu na lotnisko. Kiedy byliśmy na pokładzie zrobiłam się trochę śpiąca, więc podeszłam do ekspresu z kawą i zrobiłam sobie jedną. Byłam naiwna myśląc że tym razem ten napój mnie rozbudzi. Wcale się tak nie stało, zachciało mi się tylko jeszcze bardziej spać. Pijąc siedziałam w swoim fotelu, na tym samym miejscu co dzień wcześniej. Czułam tylko jak starujemy a później pamiętam ciemnosć. Następna rzecz jakiej „doświadczyłam” to szturchanie w ramie.
- Demi- usłyszałam głos przedzierający się przez moją podświadomość.- Demi wstawaj.- rozpoznałam głos, to był Joe. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego nade mną.
- Co jest- spytałam cicho jeszcze ledwo przytomna.
- Mówiłaś przez sen.- powiedział siadając obok mnie. Odwróciłam się całym ciałem w jego strone.
- Co mówiłam? Nic nie pamiętam.- była ciekawa, bo nie przypominam sobie żeby cokolwiek mi się śniło.
- Co o tym że kochasz kogoś, że ma cie nie zostawiać. A później że Hawaje są bardzo ładne.- opowiedział, a ja wciąż nie mogłam sobie przypomniec tego snu.
- Dziwne, wciąż nic nie pamiętam.- powiedziałam na głos, a chłopak się lekko uśmiechnął.
- To się częśto zdarza, nie marw się. Pewnie w najmniej oczekiwanym momencie cie oświeci.- stwierdził i się zamyślił.
- Co jest Joe?- zapytałam, bo było widać że coś go męczy.
- Nic takiego.- skłamał, najwyraźniej nie chciał o tym mówić. Tylko źe ja nie zamierzałam odpuścić, chciałam mu pomóc.
- No powiedz, przecież wiesz że chętnie wysłucham.- zachęciłam, a ten spojrzał mi w oczy.
- No dobra.- poddał się.- Chodzi mi o nas.- zaskoczył mnie tym wyznaniem. Widział moje spojrzenie dlatego od razu zaczął tłumaczyć.- Chodzi mi o to, że chciałbym żeby było między nami dobrze. Cały czas się zastanawiam nad tym czy damy radę odbudować naszą przyjaźń i czy zaufasz mi jeszcze kiedyś tak jak ufałaś przed tym wszystkim co się stało.- wyznał nieśmiało, to chyba dobre słowo.
- Też nad tym trochę myślałam. Nasza przyjaźń była dla mnie czymś bardzo ważnym i nie chce tego zaprzepaścić tylko dlatego że nam nie wyszło w związku.- taka była prawda, sami wiecie że przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna.
- Naprawdę?- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, uśmiechnęłam się do niego.
- Pewnie że tak.
- W takim razie, przyjaciele?- chyba cieszył go ten obrót spraw.
- Przyjaciele.- zgodziłam się, a on mnie przytulił.
- Super, ciesze się że między nami jest dobrze.- odparł kiedy się puściliśmy.
- No ja też.
Po rozmowie spojrzałam w okno i znowu przysnęłam.
Perspektywa Nicka.
- Nicky wstawaj, jesteśmy już pod hotelem i musimy zabrać nasze bagaże.- miałam nadzieję że to go trochę rozbudzi i faktycznie się udało. Przeciągnął się mocno przy okazji uderzając mnie w głowe. Po tym incydencie od razu oprzytomniał.
- Boże Demi przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony że zrobił mi krzywdę. Trochę bolało, ale nie zrozbił mi większej krzywdy.
- Żyje, nie umre. Prawie nie boli.- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Napewno?- upewniał się kilka razy, aż obudził tym Joe.
- Co tu się dzieje?- zapytał chłopak otwierając oczy, usiadł wygodniej i spojrzał na nas.
- Nic, Nick panikuje bo mnie lekko uderzył w głowe.- odpowiedziałam patrząc na jego odbicie w lusterku.
- To nie było lekkie!- zaprotestował oburzony Nick.
- Nie ważne, nie boli mnie. Skończmy ten temat i idzmy wreszcie do tych pokoi. Musimy zabrać walizki i mamy samolot później.- nie miałam ochoty już dłużej rozmawiać na temat tego czy uderzył mnie mocno czy lekko. Przecież były ważniejsze rzeczy do zrobienie.
- Dobra niech ci będzie.- Nick się poddał, a ja uśmiechnęłam.
Wyszliśmy z samochodu, weszliśmy do hotelu i windą dotarliśmy na czwarte piętro. Weszłam do swojego pokoju, spakowałam te ubrania i kosmetyki które musiałam wypakować od wczoraj i wyszłam ostatni raz na balkon. Zrobiłam komórką zdjęcie widoku i wróciłam do środka. Zabrałam swój bagaż, zamknęłam pokój i poszłam do chłopaków. Była pewna że będą mieli problemy z pakowaniem. Zawsze mieli i to ja zawsze musiałam im pomagać, a kiedy mnie nie było opóźniali lot o dwie godziny. Weszłam przez drzwi które były otwartę i zastałam widok którego się nie spodziewałam. Siedzieli spakowani i oglądali telewizję.
- Wy przepraszam w ogóle się wypakowaliście przez tw dwa dni?- zapytałam zdziwiona, a oni spojrzeli na mnie i wybuchneli śmiechem.
- Pewnie że tak i spakowaliśmy przed chwilą. Dlaczego cie to dziwi?- odezwał się wciąż rozbawiony Nick.
- Bo wy nigdy się nie pakujecie na czas, zawsze macie problemy.- wciąż byłam w lekim szoku.
- Nauczyliśmy się kilku rzeczy przez ten czas jak z nami nie jeździłaś w trasy.- odpowiedział Joe.
- No dobra. Przyznaje jestem w szoku, nigdy nie sądziłam że nauczycie się akurat tej sztuki.- wyznałam i usiadłam na fotelu. - Ile mamy do wylotu?- zapytałam po chwili ciszy.
- Wylatujemy o osiemnastej.- odezwał się do mnie młodszy Jonas, a ja spojrzałam na zegarek. Szestasta trzydzieści.
- No to proponuje zanieść rzeczy do samochodu i wrócić oddać karty od pokoi.
Żaden z nich nie prostestował, więc wsałam a oni za moim przykładem zrobili to samo. Udało nami się na dwa razy wszystko zabrać, zamkneliśmy auto i poszliśmy do recepcji hotelowej.
- Dzień dobry, chcieliśmy oddać karty od pokoji.- Nick przedstawił się powiedział co chcemy i już po chwili byliśmy wolni. Mieliśmy niecałe pięćdziesiąt minut do samolotu, więc ruszyliśmyodrazu na lotnisko. Kiedy byliśmy na pokładzie zrobiłam się trochę śpiąca, więc podeszłam do ekspresu z kawą i zrobiłam sobie jedną. Byłam naiwna myśląc że tym razem ten napój mnie rozbudzi. Wcale się tak nie stało, zachciało mi się tylko jeszcze bardziej spać. Pijąc siedziałam w swoim fotelu, na tym samym miejscu co dzień wcześniej. Czułam tylko jak starujemy a później pamiętam ciemnosć. Następna rzecz jakiej „doświadczyłam” to szturchanie w ramie.
- Demi- usłyszałam głos przedzierający się przez moją podświadomość.- Demi wstawaj.- rozpoznałam głos, to był Joe. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego nade mną.
- Co jest- spytałam cicho jeszcze ledwo przytomna.
- Mówiłaś przez sen.- powiedział siadając obok mnie. Odwróciłam się całym ciałem w jego strone.
- Co mówiłam? Nic nie pamiętam.- była ciekawa, bo nie przypominam sobie żeby cokolwiek mi się śniło.
- Co o tym że kochasz kogoś, że ma cie nie zostawiać. A później że Hawaje są bardzo ładne.- opowiedział, a ja wciąż nie mogłam sobie przypomniec tego snu.
- Dziwne, wciąż nic nie pamiętam.- powiedziałam na głos, a chłopak się lekko uśmiechnął.
- To się częśto zdarza, nie marw się. Pewnie w najmniej oczekiwanym momencie cie oświeci.- stwierdził i się zamyślił.
- Co jest Joe?- zapytałam, bo było widać że coś go męczy.
- Nic takiego.- skłamał, najwyraźniej nie chciał o tym mówić. Tylko źe ja nie zamierzałam odpuścić, chciałam mu pomóc.
- No powiedz, przecież wiesz że chętnie wysłucham.- zachęciłam, a ten spojrzał mi w oczy.
- No dobra.- poddał się.- Chodzi mi o nas.- zaskoczył mnie tym wyznaniem. Widział moje spojrzenie dlatego od razu zaczął tłumaczyć.- Chodzi mi o to, że chciałbym żeby było między nami dobrze. Cały czas się zastanawiam nad tym czy damy radę odbudować naszą przyjaźń i czy zaufasz mi jeszcze kiedyś tak jak ufałaś przed tym wszystkim co się stało.- wyznał nieśmiało, to chyba dobre słowo.
- Też nad tym trochę myślałam. Nasza przyjaźń była dla mnie czymś bardzo ważnym i nie chce tego zaprzepaścić tylko dlatego że nam nie wyszło w związku.- taka była prawda, sami wiecie że przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna.
- Naprawdę?- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, uśmiechnęłam się do niego.
- Pewnie że tak.
- W takim razie, przyjaciele?- chyba cieszył go ten obrót spraw.
- Przyjaciele.- zgodziłam się, a on mnie przytulił.
- Super, ciesze się że między nami jest dobrze.- odparł kiedy się puściliśmy.
- No ja też.
Po rozmowie spojrzałam w okno i znowu przysnęłam.
Perspektywa Nicka.
Pojechaliśmy
z Demi na lotnisko, a tam czekał na nas ojciec. Nie mówił nic o
tym że przyjedzie, dlatego się zdziwiłem jego widokiem. Demi się
przywitała jak zawsze miło, ale on pokazał ani troche klasy jak
zawsze przy naszej przyjaciółce i odpowiedział jej chłodno
używając pełnego imienia dziewczyny. Chciałem coś powiedzieć
ale Joe zareagował pierwszy, jeszcze chwila i zaczeliby się kłócić
dlatego przerwałem to i zapytałem ojca po co przyjechał.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- wkurzył mnie tym niesamowicie. „przyjaciółeczka”? Co on sobie kurwa myśli.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- odpowiedziałem mu wściekły.
- Niech sobie odpoczywa, ale zagrać jeden koncert.- jego ton był tak stanowczy że postanowiłem odpuścić, ale to nie zmienia faktu że wciąż byłem na niego niesamowicie wkurzony.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, na co ojciec powiedział że mamy wolne w drugim tygodniu trasy. Zdziwiłem się, bo zawsze wszystko planował miesiąc przed,no ale były też plusy prawda? Mogłem spędzić z Demi tydzień na wakacjach. Co też zaproponowałem jej i bratu kiedy ojciec sobie poszedł nawet nie fatygując się pożegnać ze swoimi synami. Później poszliśmy do samolotu i chwilę później lecieliśmy do innego miasta. Demi zasnęła, tak samo jak Joe, a ja próbowałem czytać książke. Niestety nie dawałem rady bo spojrzałem na przyjaciółkę i zacząłem myśleć o tym dlaczego mój ojciec i Demi tak bardzo się nie lubią. Tata nigdy nie lubił Demi, ale tolerował, a później Joe się w niej zakochał. To sprawiło że atmosfera między nimi stała się tak napięta że nie mogli przebywać w tym samym pokoju i to głównie dlatego że ojciec co chwile rzucał jakieś złośliwe teskty w srtonę dziewczyny. A Demi, jak to Demi zawsze była dla niego miła, pokazywała że nie dotyka to jej i nie reagowała na komentarze. Mój brat się nie przejmował stosunkiem taty do niej, bo uważał że miłość jest ważniejsza i często stawał w obronie swojej ukochanej co wywoływało jeszcze większe napięcie. Kiedy para zerwała ojciec był szczęsliwy i powiedział że bardzo dobrze ze tak się stało. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie lubił mojej przyjaciółki, ale od zawsze z braćmi staliśmy po jej stronie bo była dla nas jak siostra. Oczywiście przez to i nasze kontakty z mężczyzną stały bardzo złe. Każdy kto miał kontakt z dziewczyną był dla niego wrogiem. Uprzedził się do niej nie wiadomo dlaczego, co wszystkich niesamowicie denerwowało i mieliśmy dosyć sytuacji jaka panowała. Demi przestała przychodzić do naszego rodzinnego domu, nie odwiedzała nas. Dlatego z Joe postanowiliśmy że się wyprowadzimy razem gdzieś indziej, no i tak też zrobiliśmy. Wyprowadziłem się z bratem tam gdzie teraz mieszkamy i wszystko się unormowało. Do momentu trasy i ich zerwania. Później Demi przestała znowu nas odwiedzać, nawet po tym jak wyszła z ośrodka. Z zamyślenia wyrwał mnie głos pilota, że niedługo lądujemy, wyjrzałem przez okno i faktycznie byliśmy już nad miastem. Widok był niesamowity, dlatego też obudziłem Demi. Później wysiedliśmy z samolotu i wsiedliśmy do samochodu. Mój brat z przyjaciółką o czymś rozmawiał a ja się zamyśliłem. Myślałem o tym że pogadam później z Joe o tym dlaczego ojciec nie lub Demi. Ktoś w końcu musi to wyjaśnić po tych wszystkich latach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny. Zapytała co się stało, a ja skłamałem że zapomniałem jak dojechać do hotelu, wtedy Joe mi podpowiedział. Dojechaliśmy do hotelu, wzieliśmy karty do pokoi, poźniej zeszliśmy na kolacje i wróciliśmy do siebie. Postanowiłem że pogadam z Joe teraz. Usiadłem na wsalonie obok brata na kanapie i na niego spojrzałem. Odwrócił głowe w moją stronę kiedy zorientował się że się na niego gapie.
- Co jest Nick?- zapytał chyba zdziwiony moim zachowaniem.
- Chciałem z tobą porozmawiać.- zacząłem, czym jeszcze bardziej go zdziwiłem.
- O czym?- zainteresował się, lekko uśmiechnięty.
- Wiesz dlaczgo ojciec tak bardzo nie lubi Demi?- uśmiech zszedł z twarzy brata, a on sam zamilkł.- Powiesz mi?- jego milczenie utwierdziło mnie w przekonaniu że zna prawdę.
- Skąd pomysł że ja coś wiem?- próbował mnie zbyć, ale nie udało mu się to.
- Nie wiedziałem, ale po tym zamilkłeś domyśliłem się że musisz coś wiedzieć. Znam cie nie od dzisiaj.- wytłumaczyłem i czekałem na odpowiedz.
- Zapytałem kiedy ojca o to.- zaczął.- To było już w trakcie mojego związku z Demi, miałem dosyć tego jak ją traktuje i postanowiłem się dowiedzieć dlaczego w ogóle to robi. Przyjechałem do naszego starego domu i poszedłem do jego gabinetu. Nie był specjalnie zajęty więc zacząłem temat. Na początku nie chciał nic mówić, ale w końcu go namówiłem mówiąc że należy mi się to. No i powiedział. Spotkał kiedyś bilogicznego ojca Demi, to człowiek uzależniony od alkoholu. Dobrze wiesz że ojciec gardzi takimi ludźmi i od razu skreślił Demi bo doszedł do wniosku że pójdzie w ślady ojca. Właściwie dużo się nie pomylił, bo zaczęła brać narkotyki i piła dużo alkoholu. Ojciec mówił że widzi problemy Demi z używkami, nie chciał żebyśmy obracali się w takim towarzystwie. Sam zauważyłem ze coś jest nie tak z jej uwielbieniem do alkoholu, ale nie przejąłem się tym. Później zobaczyłem rany na nadgarstkach, czasem się przy mnie upijała, widziałem dwa razy jak brała. Postanowiłem z nią porozmawiać, pokłóciliśmy się wtedy co doprowadziło do tego że znowu się upiła. Postanowiłem nie poruszać więcej tego tematu, nie dotrzymałem swojego postanowienia kiedy zauważyłem narkotyki w jej kosmetyczce. Zabrałem jej je i wyrzuciłem do śmieci, nakrzyczała na mnie i przestała się odzywać. Miałem dosyć naszego milczenia, więc poszedłem do niej i chciałem porozmawiać. Znowu się pokłóciliśmy i zerwaliśmy. Później powiedzieli że mamy jechać razem w trase, domyśliłem się że to ją załamie bo naprawdę mnie kochała. Ja ją też ale wiedziałem że słabiej wszystko znosi. No i resztę znasz.- skończył mówić a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Milczałem przez kilka minut nie wierząc w to że tylko jak byłem taki ślepy i nie zauważyłem jej problemów.
- Nie mogę uwierzyć że jestem takim beznadziejnym przyjacielem! Tylko ja nie widziałem jej problemów, jak mogłem być taki ślepy.- byłem wkurzony na siebie, na ojca, na Joe, nawet na Demi. Żadne z nich mi nie powiedziało, żadne. Nawet mój braciszek!
- Nick uspokój się.- poprosił ale rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Jak kurwa mam być spokojny, skoro żadne z was mi nic nie powiedziało!- podniosłem na na niego głos.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- wkurzył mnie tym niesamowicie. „przyjaciółeczka”? Co on sobie kurwa myśli.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- odpowiedziałem mu wściekły.
- Niech sobie odpoczywa, ale zagrać jeden koncert.- jego ton był tak stanowczy że postanowiłem odpuścić, ale to nie zmienia faktu że wciąż byłem na niego niesamowicie wkurzony.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, na co ojciec powiedział że mamy wolne w drugim tygodniu trasy. Zdziwiłem się, bo zawsze wszystko planował miesiąc przed,no ale były też plusy prawda? Mogłem spędzić z Demi tydzień na wakacjach. Co też zaproponowałem jej i bratu kiedy ojciec sobie poszedł nawet nie fatygując się pożegnać ze swoimi synami. Później poszliśmy do samolotu i chwilę później lecieliśmy do innego miasta. Demi zasnęła, tak samo jak Joe, a ja próbowałem czytać książke. Niestety nie dawałem rady bo spojrzałem na przyjaciółkę i zacząłem myśleć o tym dlaczego mój ojciec i Demi tak bardzo się nie lubią. Tata nigdy nie lubił Demi, ale tolerował, a później Joe się w niej zakochał. To sprawiło że atmosfera między nimi stała się tak napięta że nie mogli przebywać w tym samym pokoju i to głównie dlatego że ojciec co chwile rzucał jakieś złośliwe teskty w srtonę dziewczyny. A Demi, jak to Demi zawsze była dla niego miła, pokazywała że nie dotyka to jej i nie reagowała na komentarze. Mój brat się nie przejmował stosunkiem taty do niej, bo uważał że miłość jest ważniejsza i często stawał w obronie swojej ukochanej co wywoływało jeszcze większe napięcie. Kiedy para zerwała ojciec był szczęsliwy i powiedział że bardzo dobrze ze tak się stało. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie lubił mojej przyjaciółki, ale od zawsze z braćmi staliśmy po jej stronie bo była dla nas jak siostra. Oczywiście przez to i nasze kontakty z mężczyzną stały bardzo złe. Każdy kto miał kontakt z dziewczyną był dla niego wrogiem. Uprzedził się do niej nie wiadomo dlaczego, co wszystkich niesamowicie denerwowało i mieliśmy dosyć sytuacji jaka panowała. Demi przestała przychodzić do naszego rodzinnego domu, nie odwiedzała nas. Dlatego z Joe postanowiliśmy że się wyprowadzimy razem gdzieś indziej, no i tak też zrobiliśmy. Wyprowadziłem się z bratem tam gdzie teraz mieszkamy i wszystko się unormowało. Do momentu trasy i ich zerwania. Później Demi przestała znowu nas odwiedzać, nawet po tym jak wyszła z ośrodka. Z zamyślenia wyrwał mnie głos pilota, że niedługo lądujemy, wyjrzałem przez okno i faktycznie byliśmy już nad miastem. Widok był niesamowity, dlatego też obudziłem Demi. Później wysiedliśmy z samolotu i wsiedliśmy do samochodu. Mój brat z przyjaciółką o czymś rozmawiał a ja się zamyśliłem. Myślałem o tym że pogadam później z Joe o tym dlaczego ojciec nie lub Demi. Ktoś w końcu musi to wyjaśnić po tych wszystkich latach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny. Zapytała co się stało, a ja skłamałem że zapomniałem jak dojechać do hotelu, wtedy Joe mi podpowiedział. Dojechaliśmy do hotelu, wzieliśmy karty do pokoi, poźniej zeszliśmy na kolacje i wróciliśmy do siebie. Postanowiłem że pogadam z Joe teraz. Usiadłem na wsalonie obok brata na kanapie i na niego spojrzałem. Odwrócił głowe w moją stronę kiedy zorientował się że się na niego gapie.
- Co jest Nick?- zapytał chyba zdziwiony moim zachowaniem.
- Chciałem z tobą porozmawiać.- zacząłem, czym jeszcze bardziej go zdziwiłem.
- O czym?- zainteresował się, lekko uśmiechnięty.
- Wiesz dlaczgo ojciec tak bardzo nie lubi Demi?- uśmiech zszedł z twarzy brata, a on sam zamilkł.- Powiesz mi?- jego milczenie utwierdziło mnie w przekonaniu że zna prawdę.
- Skąd pomysł że ja coś wiem?- próbował mnie zbyć, ale nie udało mu się to.
- Nie wiedziałem, ale po tym zamilkłeś domyśliłem się że musisz coś wiedzieć. Znam cie nie od dzisiaj.- wytłumaczyłem i czekałem na odpowiedz.
- Zapytałem kiedy ojca o to.- zaczął.- To było już w trakcie mojego związku z Demi, miałem dosyć tego jak ją traktuje i postanowiłem się dowiedzieć dlaczego w ogóle to robi. Przyjechałem do naszego starego domu i poszedłem do jego gabinetu. Nie był specjalnie zajęty więc zacząłem temat. Na początku nie chciał nic mówić, ale w końcu go namówiłem mówiąc że należy mi się to. No i powiedział. Spotkał kiedyś bilogicznego ojca Demi, to człowiek uzależniony od alkoholu. Dobrze wiesz że ojciec gardzi takimi ludźmi i od razu skreślił Demi bo doszedł do wniosku że pójdzie w ślady ojca. Właściwie dużo się nie pomylił, bo zaczęła brać narkotyki i piła dużo alkoholu. Ojciec mówił że widzi problemy Demi z używkami, nie chciał żebyśmy obracali się w takim towarzystwie. Sam zauważyłem ze coś jest nie tak z jej uwielbieniem do alkoholu, ale nie przejąłem się tym. Później zobaczyłem rany na nadgarstkach, czasem się przy mnie upijała, widziałem dwa razy jak brała. Postanowiłem z nią porozmawiać, pokłóciliśmy się wtedy co doprowadziło do tego że znowu się upiła. Postanowiłem nie poruszać więcej tego tematu, nie dotrzymałem swojego postanowienia kiedy zauważyłem narkotyki w jej kosmetyczce. Zabrałem jej je i wyrzuciłem do śmieci, nakrzyczała na mnie i przestała się odzywać. Miałem dosyć naszego milczenia, więc poszedłem do niej i chciałem porozmawiać. Znowu się pokłóciliśmy i zerwaliśmy. Później powiedzieli że mamy jechać razem w trase, domyśliłem się że to ją załamie bo naprawdę mnie kochała. Ja ją też ale wiedziałem że słabiej wszystko znosi. No i resztę znasz.- skończył mówić a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Milczałem przez kilka minut nie wierząc w to że tylko jak byłem taki ślepy i nie zauważyłem jej problemów.
- Nie mogę uwierzyć że jestem takim beznadziejnym przyjacielem! Tylko ja nie widziałem jej problemów, jak mogłem być taki ślepy.- byłem wkurzony na siebie, na ojca, na Joe, nawet na Demi. Żadne z nich mi nie powiedziało, żadne. Nawet mój braciszek!
- Nick uspokój się.- poprosił ale rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Jak kurwa mam być spokojny, skoro żadne z was mi nic nie powiedziało!- podniosłem na na niego głos.
-
Masz racje, popełniłem błąd nie mówiąc ci bo mogliśmy pomóc
jej szybciej. Ale nie możesz być na siebie zły o to że nic nie
zauważyłeś. Muszę przyznać że Demi naprawdę niesamowicie
grała, sam zresztą wiesz że jest dobrą aktorką.- odpowiedział.
Miał rację, jest niesamowita.
- Jasne.- powiedziałem krótko i wstałem wciąż zły.- Niech ojciec nie oczekuje że będę milutki dla niego po tym wszystkim.- dodałem i poszedłem do swojej sypialni.
- Dobranoc.- usłyszałem głos brata przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedziałem mu i położyłem się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudził mnie Joe, mówiąc że mam wstawać i się ubierać. Tak też zrobiłem, bez słowa wstałem z łóżka, poszedłem się umyć, ubrałem w czyste rzeczy i wyszliśmy do samochodu. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie zadzwoniła do mnie Demi i zapytała gdzie jesteśmy. Odpowiedziałem jej i powiedziała że za chwile będzie. Nie odzywałem się do brata,dlatego siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał chwilę przed przyjściem przyjaciółki.
-Weź przestań się na mnie obrażać, albo chociaż udawaj że nic się nie stało bo Demi na pewno to zauważy i będziesz musiał jej się tłumaczyć. A domyślam się, że tego nie chcesz.
Miał rację, dlatego zmieniłem wyraz twarzy na pogodniejszy i akurat przyjaciółka wsiadła do samochodu.
- Cześć chłopaki.- przywitała się. Odpowiedział jej Joe, dając mi trochę czasu na zebranie się w sobie i przygotowanie na udawanie. Rozmawiali trochę, a ja milcząc ruszyłem w stronę hali koncertowej. Na miejscu poszlismy się przebrać, jedynie w garderobie nie musiałem udawać miłęgo dla brata, więc patrzyłem na niego krzywo. Gotowi do koncertu wróciliśmy do Demi, spojrzała na nas uśmiechając się krzywo. Nie podobały jej się nasze stroje, tak samo jak nam więc zacząłem żartować z ubrania Joe. Mogłem być dla niego niemiły bez konsekwencji dlatego wykorzystałęm okazję. Później jeszcze chwilę pogadaliśmy i poszliśmy zagrać koncert.
- Jasne.- powiedziałem krótko i wstałem wciąż zły.- Niech ojciec nie oczekuje że będę milutki dla niego po tym wszystkim.- dodałem i poszedłem do swojej sypialni.
- Dobranoc.- usłyszałem głos brata przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedziałem mu i położyłem się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudził mnie Joe, mówiąc że mam wstawać i się ubierać. Tak też zrobiłem, bez słowa wstałem z łóżka, poszedłem się umyć, ubrałem w czyste rzeczy i wyszliśmy do samochodu. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie zadzwoniła do mnie Demi i zapytała gdzie jesteśmy. Odpowiedziałem jej i powiedziała że za chwile będzie. Nie odzywałem się do brata,dlatego siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał chwilę przed przyjściem przyjaciółki.
-Weź przestań się na mnie obrażać, albo chociaż udawaj że nic się nie stało bo Demi na pewno to zauważy i będziesz musiał jej się tłumaczyć. A domyślam się, że tego nie chcesz.
Miał rację, dlatego zmieniłem wyraz twarzy na pogodniejszy i akurat przyjaciółka wsiadła do samochodu.
- Cześć chłopaki.- przywitała się. Odpowiedział jej Joe, dając mi trochę czasu na zebranie się w sobie i przygotowanie na udawanie. Rozmawiali trochę, a ja milcząc ruszyłem w stronę hali koncertowej. Na miejscu poszlismy się przebrać, jedynie w garderobie nie musiałem udawać miłęgo dla brata, więc patrzyłem na niego krzywo. Gotowi do koncertu wróciliśmy do Demi, spojrzała na nas uśmiechając się krzywo. Nie podobały jej się nasze stroje, tak samo jak nam więc zacząłem żartować z ubrania Joe. Mogłem być dla niego niemiły bez konsekwencji dlatego wykorzystałęm okazję. Później jeszcze chwilę pogadaliśmy i poszliśmy zagrać koncert.
Nie planowałam tego rozdziału, ale po pytaniu @positivekicked dlaczego między ojcem chłopaków a Demi są takie relacje, doszłam do wniosku że faktycznie powinnam to wytłumaczyć.
p.s.Komentujcie prosze... :(
p.s.Komentujcie prosze... :(
Serduszko mi urosło, kiedy Demi i Joe wyjaśnili swoją sytuację. Ich przyjaźń jest zbyt wiele warta, by ją zaprzepaścić. Ojciec chłopców ogromnie mnie rozczarował. Jak można oceniać ludzi przez pryzmat rodziców? Myślę, że żaden z nich tak naprawdę nie rozumie do końca problemów Dems. Czy Nick będzie chciał drążyć tę sprawę? Ciekawe :) Życzę weny!
OdpowiedzUsuń/ forbidden-feeling
świetne czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńSwietne opowiadanie :D czekam na kolejne rozdzialy niecierpliwie :) mam nadzieje ze niedlugo cos dodasz :*
OdpowiedzUsuń