niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 20

Myślałam tak sobie o tym, aż w końcu dojechałam na miejsce.
Musiałam jakoś obudzić braci Jonas, ale nie miałam pomysłu jak. Szturchnęłam lekko Nicka, ale to nic nie dało. Powtórzyłam ale tym razem mocniej i lekko mruknął żebym dała mu spokój.
- Nicky wstawaj, jesteśmy już pod hotelem i musimy zabrać nasze bagaże.- miałam nadzieję że to go trochę rozbudzi i faktycznie się udało. Przeciągnął się mocno przy okazji uderzając mnie w głowe. Po tym incydencie od razu oprzytomniał.
- Boże Demi przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony że zrobił mi krzywdę. Trochę bolało, ale nie zrozbił mi większej krzywdy.
- Żyje, nie umre. Prawie nie boli.- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Napewno?- upewniał się kilka razy, aż obudził tym Joe.
- Co tu się dzieje?- zapytał chłopak otwierając oczy, usiadł wygodniej i spojrzał na nas.
- Nic, Nick panikuje bo mnie lekko uderzył w głowe.- odpowiedziałam patrząc na jego odbicie w lusterku.
- To nie było lekkie!- zaprotestował oburzony Nick.
- Nie ważne, nie boli mnie. Skończmy ten temat i idzmy wreszcie do tych pokoi. Musimy zabrać walizki i mamy samolot później.- nie miałam ochoty już dłużej rozmawiać na temat tego czy uderzył mnie mocno czy lekko. Przecież były ważniejsze rzeczy do zrobienie.
- Dobra niech ci będzie.- Nick się poddał, a ja uśmiechnęłam.
Wyszliśmy z samochodu, weszliśmy do hotelu i windą dotarliśmy na czwarte piętro. Weszłam do swojego pokoju, spakowałam te ubrania i kosmetyki które musiałam wypakować od wczoraj i wyszłam ostatni raz na balkon. Zrobiłam komórką zdjęcie widoku i wróciłam do środka. Zabrałam swój bagaż, zamknęłam pokój i poszłam do chłopaków. Była pewna że będą mieli problemy z pakowaniem. Zawsze mieli i to ja zawsze musiałam im pomagać, a kiedy mnie nie było opóźniali lot o dwie godziny. Weszłam przez drzwi które były otwartę i zastałam widok którego się nie spodziewałam. Siedzieli spakowani i oglądali telewizję.
- Wy przepraszam w ogóle się wypakowaliście przez tw dwa dni?- zapytałam zdziwiona, a oni spojrzeli na mnie i wybuchneli śmiechem.
- Pewnie że tak i spakowaliśmy przed chwilą. Dlaczego cie to dziwi?- odezwał się wciąż rozbawiony Nick.
- Bo wy nigdy się nie pakujecie na czas, zawsze macie problemy.- wciąż byłam w lekim szoku.
- Nauczyliśmy się kilku rzeczy przez ten czas jak z nami nie jeździłaś w trasy.- odpowiedział Joe.
- No dobra. Przyznaje jestem w szoku, nigdy nie sądziłam że nauczycie się akurat tej sztuki.- wyznałam i usiadłam na fotelu. - Ile mamy do wylotu?- zapytałam po chwili ciszy.
- Wylatujemy o osiemnastej.- odezwał się do mnie młodszy Jonas, a ja spojrzałam na zegarek. Szestasta trzydzieści.
- No to proponuje zanieść rzeczy do samochodu i wrócić oddać karty od pokoi.
Żaden z nich nie prostestował, więc wsałam a oni za moim przykładem zrobili to samo. Udało nami się na dwa razy wszystko zabrać, zamkneliśmy auto i poszliśmy do recepcji hotelowej.
- Dzień dobry, chcieliśmy oddać karty od pokoji.- Nick przedstawił się powiedział co chcemy i już po chwili byliśmy wolni. Mieliśmy niecałe pięćdziesiąt minut do samolotu, więc ruszyliśmyodrazu na lotnisko. Kiedy byliśmy na pokładzie zrobiłam się trochę śpiąca, więc podeszłam do ekspresu z kawą i zrobiłam sobie jedną. Byłam naiwna myśląc że tym razem ten napój mnie rozbudzi. Wcale się tak nie stało, zachciało mi się tylko jeszcze bardziej spać. Pijąc siedziałam w swoim fotelu, na tym samym miejscu co dzień wcześniej. Czułam tylko jak starujemy a później pamiętam ciemnosć. Następna rzecz jakiej „doświadczyłam” to szturchanie w ramie.
- Demi- usłyszałam głos przedzierający się przez moją podświadomość.- Demi wstawaj.- rozpoznałam głos, to był Joe. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na chłopaka stojącego nade mną.
- Co jest- spytałam cicho jeszcze ledwo przytomna.
- Mówiłaś przez sen.- powiedział siadając obok mnie. Odwróciłam się całym ciałem w jego strone.
- Co mówiłam? Nic nie pamiętam.- była ciekawa, bo nie przypominam sobie żeby cokolwiek mi się śniło.
- Co o tym że kochasz kogoś, że ma cie nie zostawiać. A później że Hawaje są bardzo ładne.- opowiedział, a ja wciąż nie mogłam sobie przypomniec tego snu.
- Dziwne, wciąż nic nie pamiętam.- powiedziałam na głos, a chłopak się lekko uśmiechnął.
- To się częśto zdarza, nie marw się. Pewnie w najmniej oczekiwanym momencie cie oświeci.- stwierdził i się zamyślił.
- Co jest Joe?- zapytałam, bo było widać że coś go męczy.
- Nic takiego.- skłamał, najwyraźniej nie chciał o tym mówić. Tylko źe ja nie zamierzałam odpuścić, chciałam mu pomóc.
- No powiedz, przecież wiesz że chętnie wysłucham.- zachęciłam, a ten spojrzał mi w oczy.
- No dobra.- poddał się.- Chodzi mi o nas.- zaskoczył mnie tym wyznaniem. Widział moje spojrzenie dlatego od razu zaczął tłumaczyć.- Chodzi mi o to, że chciałbym żeby było między nami dobrze. Cały czas się zastanawiam nad tym czy damy radę odbudować naszą przyjaźń i czy zaufasz mi jeszcze kiedyś tak jak ufałaś przed tym wszystkim co się stało.- wyznał nieśmiało, to chyba dobre słowo.
- Też nad tym trochę myślałam. Nasza przyjaźń była dla mnie czymś bardzo ważnym i nie chce tego zaprzepaścić tylko dlatego że nam nie wyszło w związku.- taka była prawda, sami wiecie że przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna.
- Naprawdę?- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, uśmiechnęłam się do niego.
- Pewnie że tak.
- W takim razie, przyjaciele?- chyba cieszył go ten obrót spraw.
- Przyjaciele.- zgodziłam się, a on mnie przytulił.
- Super, ciesze się że między nami jest dobrze.- odparł kiedy się puściliśmy.
- No ja też.
Po rozmowie spojrzałam w okno i znowu przysnęłam.


Perspektywa Nicka.


Pojechaliśmy z Demi na lotnisko, a tam czekał na nas ojciec. Nie mówił nic o tym że przyjedzie, dlatego się zdziwiłem jego widokiem. Demi się przywitała jak zawsze miło, ale on pokazał ani troche klasy jak zawsze przy naszej przyjaciółce i odpowiedział jej chłodno używając pełnego imienia dziewczyny. Chciałem coś powiedzieć ale Joe zareagował pierwszy, jeszcze chwila i zaczeliby się kłócić dlatego przerwałem to i zapytałem ojca po co przyjechał.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- wkurzył mnie tym niesamowicie. „przyjaciółeczka”? Co on sobie kurwa myśli.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- odpowiedziałem mu wściekły.
- Niech sobie odpoczywa, ale zagrać jeden koncert.- jego ton był tak stanowczy że postanowiłem odpuścić, ale to nie zmienia faktu że wciąż byłem na niego niesamowicie wkurzony.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, na co ojciec powiedział że mamy wolne w drugim tygodniu trasy. Zdziwiłem się, bo zawsze wszystko planował miesiąc przed,no ale były też plusy prawda? Mogłem spędzić z Demi tydzień na wakacjach. Co też zaproponowałem jej i bratu kiedy ojciec sobie poszedł nawet nie fatygując się pożegnać ze swoimi synami. Później poszliśmy do samolotu i chwilę później lecieliśmy do innego miasta. Demi zasnęła, tak samo jak Joe, a ja próbowałem czytać książke. Niestety nie dawałem rady bo spojrzałem na przyjaciółkę i zacząłem myśleć o tym dlaczego mój ojciec i Demi tak bardzo się nie lubią. Tata nigdy nie lubił Demi, ale tolerował, a później Joe się w niej zakochał. To sprawiło że atmosfera między nimi stała się tak napięta że nie mogli przebywać w tym samym pokoju i to głównie dlatego że ojciec co chwile rzucał jakieś złośliwe teskty w srtonę dziewczyny. A Demi, jak to Demi zawsze była dla niego miła, pokazywała że nie dotyka to jej i nie reagowała na komentarze. Mój brat się nie przejmował stosunkiem taty do niej, bo uważał że miłość jest ważniejsza i często stawał w obronie swojej ukochanej co wywoływało jeszcze większe napięcie. Kiedy para zerwała ojciec był szczęsliwy i powiedział że bardzo dobrze ze tak się stało. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie lubił mojej przyjaciółki, ale od zawsze z braćmi staliśmy po jej stronie bo była dla nas jak siostra. Oczywiście przez to i nasze kontakty z mężczyzną stały bardzo złe. Każdy kto miał kontakt z dziewczyną był dla niego wrogiem. Uprzedził się do niej nie wiadomo dlaczego, co wszystkich niesamowicie denerwowało i mieliśmy dosyć sytuacji jaka panowała. Demi przestała przychodzić do naszego rodzinnego domu, nie odwiedzała nas. Dlatego z Joe postanowiliśmy że się wyprowadzimy razem gdzieś indziej, no i tak też zrobiliśmy. Wyprowadziłem się z bratem tam gdzie teraz mieszkamy i wszystko się unormowało. Do momentu trasy i ich zerwania. Później Demi przestała znowu nas odwiedzać, nawet po tym jak wyszła z ośrodka. Z zamyślenia wyrwał mnie głos pilota, że niedługo lądujemy, wyjrzałem przez okno i faktycznie byliśmy już nad miastem. Widok był niesamowity, dlatego też obudziłem Demi. Później wysiedliśmy z samolotu i wsiedliśmy do samochodu. Mój brat z przyjaciółką o czymś rozmawiał a ja się zamyśliłem. Myślałem o tym że pogadam później z Joe o tym dlaczego ojciec nie lub Demi. Ktoś w końcu musi to wyjaśnić po tych wszystkich latach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny. Zapytała co się stało, a ja skłamałem że zapomniałem jak dojechać do hotelu, wtedy Joe mi podpowiedział. Dojechaliśmy do hotelu, wzieliśmy karty do pokoi, poźniej zeszliśmy na kolacje i wróciliśmy do siebie. Postanowiłem że pogadam z Joe teraz. Usiadłem na wsalonie obok brata na kanapie i na niego spojrzałem. Odwrócił głowe w moją stronę kiedy zorientował się że się na niego gapie.
- Co jest Nick?- zapytał chyba zdziwiony moim zachowaniem.
- Chciałem z tobą porozmawiać.- zacząłem, czym jeszcze bardziej go zdziwiłem.
- O czym?- zainteresował się, lekko uśmiechnięty.
- Wiesz dlaczgo ojciec tak bardzo nie lubi Demi?- uśmiech zszedł z twarzy brata, a on sam zamilkł.- Powiesz mi?- jego milczenie utwierdziło mnie w przekonaniu że zna prawdę.
- Skąd pomysł że ja coś wiem?- próbował mnie zbyć, ale nie udało mu się to.
- Nie wiedziałem, ale po tym zamilkłeś domyśliłem się że musisz coś wiedzieć. Znam cie nie od dzisiaj.- wytłumaczyłem i czekałem na odpowiedz.
- Zapytałem kiedy ojca o to.- zaczął.- To było już w trakcie mojego związku z Demi, miałem dosyć tego jak ją traktuje i postanowiłem się dowiedzieć dlaczego w ogóle to robi. Przyjechałem do naszego starego domu i poszedłem do jego gabinetu. Nie był specjalnie zajęty więc zacząłem temat. Na początku nie chciał nic mówić, ale w końcu go namówiłem mówiąc że należy mi się to. No i powiedział. Spotkał kiedyś bilogicznego ojca Demi, to człowiek uzależniony od alkoholu. Dobrze wiesz że ojciec gardzi takimi ludźmi i od razu skreślił Demi bo doszedł do wniosku że pójdzie w ślady ojca. Właściwie dużo się nie pomylił, bo zaczęła brać narkotyki i piła dużo alkoholu. Ojciec mówił że widzi problemy Demi z używkami, nie chciał żebyśmy obracali się w takim towarzystwie. Sam zauważyłem ze coś jest nie tak z jej uwielbieniem do alkoholu, ale nie przejąłem się tym. Później zobaczyłem rany na nadgarstkach, czasem się przy mnie upijała, widziałem dwa razy jak brała. Postanowiłem z nią porozmawiać, pokłóciliśmy się wtedy co doprowadziło do tego że znowu się upiła. Postanowiłem nie poruszać więcej tego tematu, nie dotrzymałem swojego postanowienia kiedy zauważyłem narkotyki w jej kosmetyczce. Zabrałem jej je i wyrzuciłem do śmieci, nakrzyczała na mnie i przestała się odzywać. Miałem dosyć naszego milczenia, więc poszedłem do niej i chciałem porozmawiać. Znowu się pokłóciliśmy i zerwaliśmy. Później powiedzieli że mamy jechać razem w trase, domyśliłem się że to ją załamie bo naprawdę mnie kochała. Ja ją też ale wiedziałem że słabiej wszystko znosi. No i resztę znasz.- skończył mówić a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Milczałem przez kilka minut nie wierząc w to że tylko jak byłem taki ślepy i nie zauważyłem jej problemów.
- Nie mogę uwierzyć że jestem takim beznadziejnym przyjacielem! Tylko ja nie widziałem jej problemów, jak mogłem być taki ślepy.- byłem wkurzony na siebie, na ojca, na Joe, nawet na Demi. Żadne z nich mi nie powiedziało, żadne. Nawet mój braciszek!
- Nick uspokój się.- poprosił ale rozwścieczył mnie tym jeszcze bardziej.
- Jak kurwa mam być spokojny, skoro żadne z was mi nic nie powiedziało!- podniosłem na na niego głos.
- Masz racje, popełniłem błąd nie mówiąc ci bo mogliśmy pomóc jej szybciej. Ale nie możesz być na siebie zły o to że nic nie zauważyłeś. Muszę przyznać że Demi naprawdę niesamowicie grała, sam zresztą wiesz że jest dobrą aktorką.- odpowiedział. Miał rację, jest niesamowita.
- Jasne.- powiedziałem krótko i wstałem wciąż zły.- Niech ojciec nie oczekuje że będę milutki dla niego po tym wszystkim.- dodałem i poszedłem do swojej sypialni.
- Dobranoc.- usłyszałem głos brata przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedziałem mu i położyłem się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudził mnie Joe, mówiąc że mam wstawać i się ubierać. Tak też zrobiłem, bez słowa wstałem z łóżka, poszedłem się umyć, ubrałem w czyste rzeczy i wyszliśmy do samochodu. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie zadzwoniła do mnie Demi i zapytała gdzie jesteśmy. Odpowiedziałem jej i powiedziała że za chwile będzie. Nie odzywałem się do brata,dlatego siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał chwilę przed przyjściem przyjaciółki.
-Weź przestań się na mnie obrażać, albo chociaż udawaj że nic się nie stało bo Demi na pewno to zauważy i będziesz musiał jej się tłumaczyć. A domyślam się, że tego nie chcesz.
Miał rację, dlatego zmieniłem wyraz twarzy na pogodniejszy i akurat przyjaciółka wsiadła do samochodu.
- Cześć chłopaki.- przywitała się. Odpowiedział jej Joe, dając mi trochę czasu na zebranie się w sobie i przygotowanie na udawanie. Rozmawiali trochę, a ja milcząc ruszyłem w stronę hali koncertowej. Na miejscu poszlismy się przebrać, jedynie w garderobie nie musiałem udawać miłęgo dla brata, więc patrzyłem na niego krzywo. Gotowi do koncertu wróciliśmy do Demi, spojrzała na nas uśmiechając się krzywo. Nie podobały jej się nasze stroje, tak samo jak nam więc zacząłem żartować z ubrania Joe. Mogłem być dla niego niemiły bez konsekwencji dlatego wykorzystałęm okazję. Później jeszcze chwilę pogadaliśmy i poszliśmy zagrać koncert.


Nie planowałam tego rozdziału, ale po pytaniu @positivekicked dlaczego między ojcem chłopaków a Demi są takie relacje, doszłam do wniosku że faktycznie powinnam to wytłumaczyć.

p.s.Komentujcie prosze... :(

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 19

Dojechałem do domu na czternastą. Skierowałem się do swojego pokoju, ale po drodze wstąpiłem do Joe, a ten spał. Postanowiłem że go obudzę, bo za półtorej godziny musimy wychodzić z domu.
- Joe wstawaj.- powiedziałem, ale nie zadziałało.- Joe!- powiedziałem głośniej i szturchnąłem go.
- Co chcesz.- zapytał zaspany.
- Za półtorej godziny jedziemy po Demi, rusz się z tego łóżka.- poinformowałem go a reakcja była natychmiastowa.
- Jak to za półtorej godziny?- był zdezorientowany i w szoku.- Ja się jeszcze nie spakowałem!- krzyknął chyba na cały dom a ja zacząłem się z niego śmiać.
- Jak to nie spakowałeś?- dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział.- Miałeś wpierw się spakować a później kłaść spać!-byłem wściekły bo przez niego będzie trzeba wszystko przesunąć w czasie.
- No wiem, ale przyszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku, zrobiło mi się tak miło i zasnąłem.- tłumaczył się, ale i tak byłem wściekły.
- Wstawaj i się pakuj, bo nie mam zamiaru opóźniać wyjazdu przez ciebie.- powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju. Poszedłem do siebie, usiadłem na łóżku i chwilę pomyślałem. Przecież on sam się nie zdąży spakować mając tyle minut. Wstałem z miejsca i wróciłem do brata. Ten stał przed szafą z otwartą walizką obok siebie i gapił się na ubrania.
- Boże, z tobą jak z małym dzieckiem.- podsumowałem i kazałem mu się przesunąć. Zacząłem pakować ubrania brata do walizki każąc mu schować swoje majtki i skarpetki. Co jak co, ale to że jest moim bratem nie oznacza że będę dotykac jego gaci. I tak nam obu zajęło pakowanie jego ubrań godzinę. Nie wiem skąd on ma tyle ciuchów, do tego prostownica na wszelki wypadek, szampon jeden, szampon drugi, szczotka, szczoteczka, odżywki do włosów. Ma więcej kosmetyków niż kobieta. Naprawde.
- Dziękuję ci Nick, jesteś zejabistym bratem.- odezwał się kiedy skończyliśmy pakowanie i znieśliśmy nasze walizki na dół.
- Tak wiem, zginąłbyś beze mnie.- uśmiechnąłem się szeroko. Mówiłem już wam że czasem jestem bardzo skromny?
- Jaaasne.- też się uśmiechnął. Zamkneliśmy drzwi od domu i wsiedliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy na główną ulicę i skierowałem się w kierunku domu Demi.

Perspektywa Demi.

Rano się obudziłam, zjadłam śniadanie i zadzwonił mój telefon. Porozmawiałam troche z Nickiem i poszłam się pakować. Zajęło mi to dobre trzy godziny, walizki postawiłam przy drzwiach pokoju i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam sobie wody do wanny, włosy związałam tak żeby ich nie zmoczyć, przygotowałam czyste ciuchy i weszłam do wanny. Spędziłam w niej z godzinę i zaczęło robić mi się zimno więc wyszłam. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w mój ulubiony dres, bluzkę na ramiączkach, bluzę i do tego moje trampeczki. Lekko się pomalowałam Później wróciłam do pokoju, do waliznki dopakowałam kosmetyki i byłam gotowa. Zostało mi pół godziny do przyjazdu Nicka i Joe. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co mogłabym zrobić czekając na nich, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W momencie w którym zaczełam godzić się z myślą że umre z nudów usłyszałam dzwonek do drzwi. Do drzwi, nie do bramy. Bardzo mnie to zdzwiło więc powoli zeszłam na dół i poszłam otworzyć. Mogłam się domyślić że to był Nick.
- Przestraszyłeś mnie.- powiedziałam na wstępie z wyrzutem.
- Przepraszam, nie chciałem.- przeprosił i się na mnie zapatrzył.
- Nick, przestaniesz się tak na mnie gapić?- poprosiłam.
- Tak. Ale wyglądasz niesamowicie w tym kolorze, myślałem że będzie gorzej.- wyznał. Hmm. Miło że jest szczery. Nie wiedziałam jak zareagować na to co powiedział.
- Dzięki, ciesze się że ci się podoba.- odpowiedziałam z uśmiechem i wpuściłam go do środka.
- Gdzie masz walizki? Pomogę ci z nimi.- zaproponował a ja odpowiedziałam że w pokoju. Nick poszedł po nie a obok mnie stanął Joe.
- Cześć Demi.- przywitał się nieśmiało. Odwróciłam się przodem do niego i uśmiechnęłam.
- Cześć Joe. Chcesz coś do picia?- zaproponowałam chłopakowi. Miałam nadzięję że narawimy naszą relację, bo przyjaźń z tym chłopakiem była dla mnie niegdyś bardzo ważna.
- Jeśli bym mógł soku.- poprosił. Też się do mnie uśmiechnął i poszliśmy do kuchni. Nick w tym czasie zniósł moją jedną walizkę.
- Boże Demi, co ty w niej masz?- zaczął marudzić.
- No tylko ubrania, no i buty i kosmetyki.- zaczełam wyliczać patrząć na przyajciela.
- To co masz w tej drugiej?- zdziwił się.
- Też ubrania.- uśmiechnęłam się szeroko i podałam Joe szklanke i sok. Podziękował mi i nalał sobie napoju. Nick wrócił z samochodu i poszedł po drugą część mojego bagażu.
- Co słychać Joe?- zaczęłam rozmowę z byłym chłopakiem.
- Dooobrze. Pakowałem się dwie godziny przed wyjściem z domu.- nie zdziwiło mnie to.
- Haha, to całkiem w twoim stylu.- zaczęłam się śmiać dołączył do mnie.
- Taak, bo ty się spakowałaś wcześniej.- odpowiedział mi z sarkazmem. Zamilkłam.
- No cóż. Zaczęłam trochę szybciej niż ty.- dyplomatycznie wyszłam z sytuacji, co wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy.
- No tak. To też całkiem w twoim stylu.
- Zgadza się.- odwzajemniłam uśmiech. W tym momencie Nick wrócił już z samochodu i byliśmy gotowi do wyjścia. Sprzątnęłam kubek Joe do zmywarki, sok schowałam do lodówki, zabrałam torebkę, telefon i wyszliśmy. Zamknęłam drzwi i wyjechaliśmy z mojego podwórka, brama się za nami zamkneła i ruszyliśmy w stronę lotniska. Z przodu siedzieli Nick i Joe, a ja z tyłu. Ten drugi zapytał czy chciałabym usiaść na miejscu obok kierowcy ale odmówiłam. Lubię czasem się wyciszyć zakładając sobie słuchawki na uszy, włączając muzykę i zamykając oczy. Tak zrobiłam i tym razem, ale tylko na pół godziny bo tyle zajęło nam dojechanie na lotnisko. Wysiedliśmy i podszedł do nas ojciec chłopaków. Zdziwiłam się tym że tu był bo nikt mi o tym nie wspomniał. Będzie z nami przez całą trasę?
- Dzień dobry panie Jonas.- przywitałam się miło, lekko uśmiechając. Nigdy za sobą nieprzepadaliśmy, ale chciałam pokazać że jestem dobrze wychowana.
- Dzień dobry Demetrio.- odpowiedział chłodno, tak jak się tego spodziewałam.
- Tato, bądź dla niej milszy. Dobrze wiesz że Demi nie lubi jak się do niej tak mówi.- odezwał się w mojej obronie Joe.
- Nie wtrącaj się Joseph.- dla syna był również niemiły więc postanowiłam się odezwać.
- Nie psuj swoich kontaktów z ojcem Joe przez to że mnie nie lubi. Przecież nie każdy musi mnie kochać.- poprosiłam swojego byłego chłopaka i widziałam że chciał coś odpowiedzieć, ale Nick go wyprzedził.
- Dobra, koniec z tym tematem.- zarządził.- Lepiej powiedz po co tu przyjechałeś, tato.- tutaj zwrócił się oczywiście do swojego ojca, a ostatnie słowo powiedział z nutką pogardy w głosie.
- Przyjechałem powiedzieć że skoro wasza przyjaciółeczka jedzie z wami w trasę to niechzrobi pożytek ze swojego uczestnictwa i wystąpi chociaż na jednym koncercie.- rozkazał i wiedziałam że nie mam tu nic do gadania.
- Demi jedzie odpocząć, a nie pracować.- postawił się ojcu zły Nick.
- Niech sobie odpoczywa, ale ma zagrać jeden koncert.- ton pana J. Był stanowczy i nawet Nick odpuścił.
- Tylko po to się tu fatygowałeś?- zapytał Joe, który milczał w czasie rozmowy dwóch pozostałych Jonasów.
- Nie. Chciałem jeszcze powiedzieć że prawdopodobnie odwołane zostaną koncerty które miały odbyć się w drugim tygodniu i będziecie wtedy mieli tydzień wolego.- poinformował nas, a raczej swoich synow.
- Dlaczego?- zdziwili się oboje, no ja zresztą też się bardzo zdziwiłam.
- Bo potrzebujecie odpoczynku, a tak naprawdę koncertów na ten drugi tydzień nie zorganizowaliśmy. Dlatego postanowiłem że dam wam wolne i będzie tylko tydzień w trasie.- odpowiedział.- Muszę iść.- powiedział krótkie cześć i sobie poszedł nawet nie żegnając się ze swoimi dziećmi.
- Dziwne.- podsumowałam, a chłopacy zgodzili się ze mna.
- No ale jest plus.- zaczął Nick, a my z Joe spojrzeliśmy na niego ciekawi.- Mamy tydzień wolnego, czyli tydzień spędzimy razem w trasie a drugi który też masz wolny- tu spojrzał na mnie- spędzimy na wakacjach.- uśmiechnął się szeroko, zadowolony z tego co wymyślił.
- No to jest jakiś plan. Co ty na to Joe?- zapytałam go o zdanie chociaż byłam praktycznie pewna że podoba mu się.
- Dobry plan z tymi wakacjami.- zgodził się.
- To postanowione, a teraz proponuje zabrać rzeczy i iść do samolotu.- odezwał się Nick. Zabraliśmy nasze bagaże i poszliśmy w stronę wielkiej latającej maszyny. Oddaliśmy walizki do bagażnika samolotu, czy jak to się tam nazywa a sami wsiedliśmy na pokład. Zajęłam miejsce przy oknie, Nick usiadł naprzeciwko mnie też przy oknie a Joe dwa siedzienia od brata. Dwadzieścia minut później samolot wystartował, ja założyłam słuchawki na uszy włączyłam głośno muzyke i zamknęłam oczy. Jedynie zanim zasnęłam spojrzałam na chłopaków, Nick czytał książkę które tytułu nie widziałam a Joe tak samo jak ja słuchał muzyki. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię, uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam twarz Nicka. Usiadłam wygodniej na fotelu i ściągnęłam słuchawki.
- Co jest Nicky?- zapytałam zaniepokojona bo zauważyłam że jeszcze nie lądujemy.
- Nic. Obudziłem cie bo mamy piękny widok i chciałem żebyś go zobaczyła. Poza tym pilot mówił że lądujemy za dwadzieścia minut.- wyjrzałam przez okno i faktycznie miał rację. Widziałam już w życiu wiele widoków z okna samolotu, ale ten przbijał wszystko. Nie wiem co było w tym takiego wyjątkowego ale zachwyciły mnie tak samo jak mojego przyjaciela te plaże, drzewa,palmy. Wszystko zgrało się idealnie i wyglądało idealnie.
- Jest cudownie.- powiedziałam na głos uśmiechając się szeroko.
- Zgadza się.- Nick potwierdził patrząc przez to samo okienko co ja.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela. Bardzo spodobała mi się perspektywa spędzenia z nim tego czasu, miałam nadzieję że w końcu to co się dzieje między nami się wyjaśni bo męczyły mnie momenty kiedy chciałam go pocałować a nie mogłam. Tak było też teraz, miałam wielką ochotę pocałować Nicka, a nie mogłam tego zrobić przy Joe i w ogóle nie powinnam się tak zachowywać. Przecież jesteśmy przyjaciółmi prawda?
- O czym myślisz?- zapytał przyglądając mi się
- O widoku i o tym że spędzimy razme wakacje. Bardzo podoba mi się ten pomysł.- odpowiedziałam, niezdradzając całej prawdy.
- Mi tak samo. Nie wiadomo kiedy znowu zdarzy się że będziemy mieli wolne w tym samym czasie.- zauważył.
- Tak, to prawda.- zgodziłam się.
Chwilę później usłyszeliśmy że zaraz lądujemy i musimy zapiąć pasy. Faktycznie tak się stało, wylądowaliśmy na lotnisku w San Jose. Pogoda nie różniła się za bardzo od tej w Los Angeles, teraz po prostu był wczesny wieczór. Moje dresy były idealym strojem na taką oto temperature. Było dość ciepło, słońce powli zachodziło niebo bez chmur. Poszłam za przyjaciółmi do samochodu którym dojedziemy do hotelu. O walizki się nie martwiliśmy bo jakiś facet wiózł je za nami na wózku.Na parkingu czekało na nas czarne BMW, ulubiona marka samochodowa Nicka. Zapakowaliśmy bagaże i mój przyjaciel ruszył w strone hotelu. Nie potrzebowaliśmy kierowcy, chłopacy wolą sami prowadzić.
- Ładne autko.-pochwaliłam jak wsiedliśmy do środka. Joe kazał mi usiąśc z przodu więc się zgodziłam.
- Dzięki Dems, ja wybierałem.- odezwał się co dziwne straszy Jonas. Spojrzałam na niego zdziwiona, myślałam że to jego brat wybrał nam auto na te kilkadziesiąt godzin.
- Ty? Byłam pewna że ty wolisz Mercedesy, tak samo jak ja.
- No bo wolę, ale pomyślałem że tym razem możemy pojechać czymś co lubi Nick.- odpowiedział mi zadowolny z faktu że mnie zdziwił.
- Aaa.No to wszystko wyjaśnia.- uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na milczącego kierowce.
- Co jest Nick?
- Nic, a co ma być?- odwrócił głowe w moją stronę i uśmiechnął się.
- Nie wiem, siedzisz tak cicho.
- Patrze na drogę i próbuje sobie przypomnieć jak dojechać do Hiltona.
- Na następnym rondzie w lewo i później prosto.- podpowiedział mu Joe, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Dzięki.- podziękował mu Nick i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce obsługa hotelu, no wiecie taki chłopak co chodzi z wózkiem i zawozi bagaże do pokojów klientów zabrał nasze rzeczy a my poszliśmy odebrać karty do pokoi. Jonasi mieszkali razem, a ja obok nich. Wjechaliśmy windą na czwarte piętro, skręciliśmy w lewo i dotarliśmy do celu. Moje drzwi miały numer 412, a chłopaków 413. Otworzyłam swoje i weszłam do środka. Pomieszczenie było całkiem duże, po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, po lewej duże dwuosobowe łóżko, a naprzeciwko wejścia drzwi balkonowe. Odrazu poszłam sprawdzić jaki mam widok. Nie zawiodłam się, bo był na plaże i ocean. Usiadłam sobie na fotelu stojącym na zewnątrz i usłyszałam głos po swojej lewej stronie.
- Podoba się?- to był Nick. Stał na balkonie obok.
- Pewnie że tak, jest pięknie.- potwierdziałam uśmiechając się szeroko.
- To się ciesze. Zaraz powinny przyjść nasze ubrania, więc otwórz drzwi Ksawierowi. O dwudziestej pierwszej idziemy na kolacje.- poinformował mnie i czekał na reakcje. Nie byłam głodna, ale wiedziałam że moje protestowanie nic nie da.
- Będę gotowa.- zgodziłam się i wróciliśmy do środka. Pare minut później faktycznie ktoś zapukał do drzwi, więc poszłam otworzyć.
- Dobry wieczór, mam na imię Ksawier i przywiozłem panienki walizki.- przedstawił się grzecznie i nazwał mnie „panienką” co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Nikt jeszcze do mnie tak nie mówił.
- Dobry wieczór. Wnieś je jeśli możesz.- poprosiłam i wpuściłam do środka.
- Oczywiście, nie ma problemu.- zrobił o co poporsiłam, pożegnał się grzecznie życząc mi miłego pobytu w ich hotelu i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama w pokoju miałam piętnaście minut na ogarnięcie swojego wyglądu więc z walizki wyciągnęłam swoją kosmetyczkę. Rozczesałam włosy, poprawiłam makijaż który trochę mi się rozmazał, umyłam zęby i w zasadzie byłam gotowa. Postanowiłam że pójdę po chłopaków, dlatego wzięłam telefon, karte i wyszłam. Zapukałam do drzwi obok i chwilę później otworzył mi je Joe.
- Hej, hej. Gotowi?- zapytałam wchodząc do ich salonu. Pokój różnił się od mojego. Przedewszystkim tym że miał salon, dwie sypialnie i łazienkę. Ładnie tu mieli.
- Prawie, bo Nick szuka czystej koszulki. Nie wiem po co bo ta co miał ją na sobie była czysta.- poinformował mnie starszy chłopak.
- Dlatego że miałem taki kaprys.- odpowiedział sam zainteresowany, wychodząc ze swojej sypialni w czystej koszulce.
- Jaasne. Poprostu chciałeś wyglądać lepiej na kolacji, ale nie wiem dlaczego.- kontynuował rozmowę Joe.
- Dlatego żebyś się pytał.
- Dobra, dobra. Skończcie już to.- postanowiałm zareagować, chociaż osobiście bawiła mnie ta sytuacja.
- Ale on..- zaczał Nick, ale weszłam mu w słowo.
- Nie ma ale. Idziemy na kolacje i ma być miło, jasne? Nie kłócicie się.- rozkazałam a oni powiedzieli ciche „okej”. - Jak z dziećmi z wami.- podsumowałam.
- Sama jesteś dzieckiem.- mruknął obrażony Joe, spiorunowałam go wzrokiem i wyszliśmy.
Zjechaliśmy do restauracji hotelowej która znajodowała się na parterze. Zjedliśmy naleśniki na kolacje i wróciliśmy do swoich pokoi. Poszłam od razu do siebie, bo chłopacy mają o jedenastej rano koncert i muszą się wyspać. Swoją drogą ja też byłam zmęczona więc umyłam się i położyłam do łóżka. Zasnęłam zadzwiająco szybko i obudziłam się dopiero koło dziewiątej rano. Wstałam z łóżka, umyłam włosy, wysuszyłam się i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam krótkie spodenki, bluzke, trampki i zrobiłam lekko makijaż. Byłam ciekawa czy Joe i Nick są jeszcze w hotelu czy już pojechali na hale koncertową. Wyszłam ze swojego pokoju i zapukałam do nich. Nikt się nie odezwał, ani nie otworzył więc doszłam do wniosku że już wyszli. Wróciłam do siebie i wzięłam telefon do ręki. Zadzwoniłam do Nicka.
- Co jest Demi?- zapytał od razu, nawet się nie przywitał.
- Cześć Nicky, ciebie też miło słyszeć.- powiedziałam z sarkazmem.- Chciałam zapytać czy pojechaliście już do hale.- dodałam od razu.
- No cześć, cześć. Właśnie idziemy na parking.
- No czyli się mineliśmy. Pukałam do was.- odparłam
- A co chciałaś?- usłyszałam jak otwiera drzwi od samochodu.
- Myślałam że może zabiorę się z wami i posiedzę sobie za kulisami. Nie chce mi się iść na plaże, a dawno nie byłam na waszym koncercie.- odpowiedziałam na pytanie przyjaciela.
- Jeśli zdążysz w trzy minuty przyjść do samochodu to nie ma problemu i możesz z nami jechać.- zgodził się, ale mam trzy minuty.
- Będę, ale czekajcie na mnie.- powiedziałam szybko i się rozłączyłam. Zerwałam się w łóżka na którym siedziałam, przejrzałam szybko w lustrze i wybiegłam z pokoju zamykając go za sobą. Pobiegłam do windy, na szczęście była na moim piętrze i zjechałam nią w dół. Została mi minuta więc pobiegłam tam gdzie wczoraj zostawiliśmy samochód i dotarłam na czas. Wsiadłam do auta.
- Cześć chłopaki.- przywitałam się dysząc.
- Cześć Demi, niezła jesteś. Nie sądziłem że uda ci się dotrzeć tu w trzy minuty.- odezwał się Joe a ja się do niego uśmiechnęłam.
- Byłam ubrana i tylko musiałam tu przyjść, więc to nie był problem.- odparłam lekko, a mój oddech się już nieco wyrównał.
Nick odpalił silnik i pojechaliśmy na miejsce koncertu. Chociaz została jeszcze godzina pełno ludzi stało w kolejkach, a i tak niektórych już wpuścili do środka. Zajechaliśmy od tyłu niezauważeni i wysiedliśmy z samochodu. Dostałam swoją przepustkę i weszliśmy do środka. Bracia poszli do garderoby się przebrać a ja usiadłam na jednym z głośników w mijscu w którym ja widze scenę i publiczność, ale oni raczej mnie nie zobaczą. Uwielbiam obserwować publiczność na koncertach, a szczególnie jak to nie ja występuję a ktoś inny. Jonasi mają bardzo fajny kontakt ze swoimi fanami i rozumieją się bez słów dlatego jeszcze przyjemniej mi się patrzy na ich koncerty zza kulis. Nick i Joe podeszli do mnie pół godziny przed koncertem a sala w tym czasie zdążyła się zapełnić do połowy. Widziałam podekscytowanie na twarzach fanów moich przyjaciół. Większość pewnie była pierwszy raz na ich koncercie. Przyjrzałam się temu co chłopacy mieli na sobie i się uśmiechnęłam. Nick założył skórzaną kurtke, czarne spodnie i niebieską koszulę, do tego jego prywatne trampki w których tu przyjechał. Jego brat za to miał czerwone spodnie, czarną koszulę, czarne tramki i tez kurtkę skórzaną. Wyglądali całkiem przyzwoicie chociaż ja bym zmieniła im styliste.
- Wyglądacie fajnie.- powiedziałam na głos.
- Jaaasne. Szczególnie Joe w tych czerwonych spodniach.- to się nazywa sarkazm w stylu Nicka Jonasa.
- No dobra. Zmieniłabym kilka rzeczy, ale źle nie jest.- przyznałam.
- Dobrze. Przestańmy rozmawiać o naszych strojach tylko zobaczmy jaki piosenki gramy i w jakiej kolejności bo znowu wejdziemy na scene nieprzygotowani.
-Joe ma racje. Nie możecie rozczarować fanów, nawet nie wiecie ilu z nich jest pierwszy raz na waszym koncercie i chcą przeżyć najlepsze chwile swojego życia więc ruszcie się, zapamiętajcie kolejność piosenek i dajcie super koncert.- podniosłam troche na nich głos i od razu się ruszyli. Przepytałam ich z tego co będą grać i wybiegli na scenę. Ja usiadłam wygodniej na swoim miejscu, oparłam o ściane i oglądałam. Zagrali swoje stare hity, troche nowsze, cos z Camp Rock, a na koniec zaśpiewali piosenkę z ich najnowszej płyty. Nazywała się What do i mean. Skończyli koncert i zmęczeni weszli za kulisy. Zeskoczyłam na głośnika i podeszłam do chłopaków.
- Byliście genialni! Ostatnia piosenka zajebista! Naprawdę dawno nie mieliście tak dobrego koncertu.- pochwaliłam podekscytowana, oboje się do mnie uśmiechnęli.
- Dzięki Dems, staralismy się po tym co powiedziałaś.- odezwał się Nick kiedy szliśmy w stronę ich garderoby.
- No i dobrze. Przebirajcie się, dacie szybko autografy i musimy wrócić do hotelu się spakować i oddać karty.
Tak też zrobili, ja poczekałam przed drzwiami, oni się szybko przebrali i wyszli. Ja weszłam do środka a chłopacy poszli rozdać autografy. Pokój nie był za duży, ale wystarcząjcy aby zmieścić dwa fotele, stół i parawan za którym można się przebierać. Na stoliczku były butelki z wodą, więc wzięłam sobie jedną zamkniętą i usiadłam na fotelu naprzeciwko lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i doszłam do wniosku że powinnam częściej zostawiać pofalowane włosy, takie naturalne a nie wyprostowane jak zazwyczaj. Zrobiłam sobie zdjecie w lustrze i wstawiłam na twittera. Fani powinni się dowiedzieć że mam blond włosy. Chwilę poczytałam wpisy ludzi i przyszli bracia.
- Już?- zapytałam z nadzieją, bo trochę mi się nudziło.
- Taak. Możemy wracać.- odpowiedział mi zmęczony Nick. Widziałam że ledwo żyje dlatego postanowiałam że to ja poproawdze samochód.
- Nicky, oddaj mi kluczyki.- poprosiłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co? Po co?- zapytał.
- Jesteś zmęczony, ja poprowadze.- odpowiedziałam. Trochę się opierał, ale w końcu doszedł do wniosku że to dobry pomysł. Oddał mi klucze, później poszliśmy w kierunku wyjścia, wsiedliśmy do samochodu i odpaliłam silnik. Nick siedział obok mnie a Joe z tyłu dlatego bez problemu zauważyłam kiedy obaj zasneli. Szczerze mówiąc nie wiem co ich aż tak bardzo zmęczyło, no rozumiem koncert dali z siebie wszystko ale żeby aż tak? To oznacza tylko jedno-położyli się późno spać. Pytanie teraz tylko co takiego robili, że nie zdążyli się wyspać? Myślałam tak sobie o tym, aż w końcu dojechałam na miejsce. 



Cześć, cześć. Miałam lekką przerwę, ale juz jestem. :) Mam nadzieję że się podobało.